POWRÓT/WSTECZ
Wojciech „Korzeń” Korzeniewski - Jubileusz z wielką pompą

Fot. Ryszard Dominowski

 

LEGENDA
Wojciech „Korzeń” Korzeniewski 
Jubileusz z wielką pompą

W sali Polskiej Filharmonii Kameralnej w Sopocie zgromadziły się tłumy na promocji książki i jubileuszu 50-lecia pracy Wojciech Korzeniewskiego. Entuzjazm, oczekiwanie i serdeczna, niemal rodzinna atmosfera wśród bliższych i dalszych znajomych dominowały oczywiście w Operze Leśnej, miejscu dla Wojtka szczególnym – sentymentalnie i zawodowo, w którym – jak sam mówił: zaczynał od „pucybuta, czyli sprzątającego operową przestrzeń i sprzedawcy biletów”. To właśnie w Operze Leśnej Korzeń uczył się zawodu – dosłownie i w przenośni. Tutaj poznawał kulisy pracy artystów, wszelkiej maści organizatorów, menadżerów, dyrektorów, telewizyjnych i radiowych ekip oraz ciekawskich dziennikarzy. Tutaj poznawał od środka fenomen tego niezwykłego i legendarnego obiektu. Chłonął też atmosferę Opery Leśnej – jedyną i niepowtarzalną.

Spotkanie w PFK było premierowe, tuż po wydaniu książki o Korzeniewskim w cyklu „Ludzie Pomorza”. Potem tych autorskich rozmów z bohaterem tej opowieści było kilka – każde inne, zawsze z niespodziankami i czytelnikami podejmowanymi przez Korzeniewskiego z radością różnych bibliotekach czy w Konsulacie Kultury w Gdyni. Natomiast w PFK w Sopocie, poza premierą książki, świętowano jubileusz 50-lecia pracy zawodowej i z lekkim wyprzedzeniem 75. urodzin Wojtka, które przypadają na 14 kwietnia. 

Korzeń zawodowo wystartował bardzo szybko, bo jeszcze w czasach szkolnych, kiedy podjął pracę jako woźny i sprzątający w przychodni zdrowia. Musiał pomóc mamie, bo finansowo po śmierci jego ojca było krucho. Wywiad-rzekę z słynnym Korzeniem przeprowadziła w promowanej książce dziennikarka Magdalena Świerczyńska-Dolot. Sama przyznała, że ta praca była dla niej nie lada wyzwaniem, bo niewiele o Korzeniu wiedziała, poza tym, że jest znanym menadżerem zespołu Kombi czy wcześniej TSA. Musiała więc po nitce dochodzić do kłębka, czyli pytać długo i wnikliwie. Udało się, bo Wojtek dopowiedział to i owo i uzupełnił o anegdoty i zdarzenia wcześniej już sygnalizowane.

Sopocianin z urodzenia, zapalony sportowiec, mieszkał nieopodal Opery Leśnej i wszędzie w tym swoim mieście miał blisko – do podstawówki, ogólniaka, a potem na uniwerek, na Stadion Leśny czy do Bałtyckiej Agencji Artystycznej. Zawsze wiedział, jakie są najważniejsze sopockie punkty spotkań, bo tam bywał, więc opowiada o nich w książce ze swadą, nie szczędząc okolicznościowych wspomnień. Dzięki tej obrazowej opowieści Korzeń przypomina nam Sopot od lat 60. ubiegłego wieku i komentuje żywo również dzień dzisiejszy. O swoich perypetiach życiowych opowiada z dystansem, czasami z ironią, stara się być szczery, choć kilka tajemnic na pewno zachował tylko dla siebie.

Znam Wojtka zawodowo od wielu, wielu lat. Zawsze był pomocny, otwarty i pomysłowy. Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, pracował w Bałtyckiej Agencji Artystycznej, kręcił się od zawsze wokół sopockiego festiwalu piosenki i oczywiście nawiązywał znakomite kontakty z artystami. To był jego żywioł. Nie zdziwiłam się specjalnie, kiedy został szefem sopockiego festiwalu i właścicielem marki. Natomiast moment, w którym podziękowano mu z tę działalność, mnie zaskoczył. Zresztą to nie jedyna rzecz w jego życiorysie, która na pewno jest zaskakująca. I to w sposób ciekawy i konsekwentny obrazuje w tej książkowej rozmowie. Oczywiście nie tylko w życiu zawodowym miewał Korzeń gorsze dni i tzw. zwirowania, ale wtedy zazwyczaj zaszywał się gdzieś na jakąś chwilę, czasami dłuższą, odreagowywał i potem wracał. Bywało, że lekko odmieniony, ale trzeba było znać Wojtka, żeby tak naprawdę to zauważyć. Bo dla zewnętrznych, przechodzących obok obserwatorów wydawał się niemal ciągle taki sam. Nieźle się kamuflował i potrafił pokrywać towarzyskim uśmiechem niepokój, a czasami nawet poczucie chwilowej klęski. 

Na pewno życie, nie tylko to na zawodowym starcie, ułatwiły Korzeniewskiemu niezwykłe i rozbudowane układy rodzinne, które w tej książce opisane są barwnie i szczegółowo. A poza tym jego upór, konsekwencja i praca, które charakteryzują go do dzisiaj. Sukcesy w sporcie, działania handlowe i marketingowe w firmach, w Biurze Usług Promocyjnych też zawdzięcza poczuciu, że walka o siebie, swoją pozycję jest warta różnych eksperymentów i czasami niespodziewanych zmian. A ile ich było, z pewnością dowiedzą się czytelnicy tej książki.

Sopockie spotkanie promocyjne i jubileuszowe prowadził z iście showmańskim zacięciem Sławek Siezieniewski. Przyjacielski ton i aura niczym na sportowych ringach towarzyszyły pojawieniu się Wojtka wśród serdecznie witającej go publiczności. Wszyscy wiedzieli, że rock’n’roll i taka atmosfera stanowiły i stanowią sens życia Korzenia. Styl spotkania rozbawił publiczność, a zaproszeni goście muzycznie uświetnili ten wieczór. Zaśpiewali i zagrali dla Korzenia i dla uradowanej publiczności w różnych stylach m.in. Zofia Borca, Danuta Kosowska, Anna Maria Adamiak, Ryszard Wojciechowski, Krzysztof Jaworski i Jerzy Smolarek. A prawdziwy muzyczny show na zakończenie wieczoru usłyszeliśmy w wykonaniu Niki Boon, polskiej piosenkarki mieszkającej w Londynie, która debiutowała w Trójmieście, a w 1993 roku wygrała pierwszą edycję „Szansy na sukces” w TVP. Wielu gości na zakończenie tego wieczory czekało w długiej kolejce po autografy i przyjacielskie dedykacje w książce „Wojciech »Korzeń« Korzeniewski”. 

Alina Kietrys
 

Fot. Ryszard Dominowski

 

POWRÓT/WSTECZ