POWRÓT/WSTECZ
Wielcy polscy wieszcze w innej odsłonie Koło Sprawy Bożej


Wielcy polscy wieszcze w innej odsłonie
Koło Sprawy Bożej

Teatr Wybrzeże włącza się w rożne okolicznościowe, rocznicowe święta. I tak też stało się za sprawą raczej powierzchownego i niespecjalnie odkrywczego tekstu Konrada Hetela w spektaklu „Koło Sprawy Bożej”.

 

Autor próbuje wyjaśnić tajemnice dwóch wielkich romantycznych poetów Juliusza Słowackiego i Adama Mickiewicza, którzy w czasie pobytu na emigracji w Paryżu uzależnili się od „nowej religii” Andrzeja Towiańskiego. Jaka to była relacja, kto był bardziej oddany sprawie, kim rządziła charyzmatyczna i tajemnicza żona Towiańskiego Karolina Towiańska, a kim była Celina Mickiewiczówna i czy rzeczywiście dopadła ją psychiczna choroba, czy może tylko była to jakaś ochronna tarcza przed opryskliwością męża – wieszcza?

Tekst Konrada Hetela, niespecjalnie odkrywczy i na pewno nieskomplikowany, wyreżyserował na gdańskiej scenie Radek Stępień. To reżyser młodego pokolenia, zaliczany do grona „ciekawych inscenizatorów”. Jest to kolejna współpraca teatralna tego twórczego duetu. Po spektaklach opartych o dramaty klasyków Strindberga, Wyspiańskiego, Artura Millera (także w Wybrzeżu „Śmierć komiwojażera”) czy wspólnej realizacji „Kto zabił Kaspara Hausera”, i tym razem również tekst i reżyseria to dzieło łączne. 

Dramaturgiczna opowieść Hetela jest wyraźnie edukacyjna, a reżyser Radek Stępień celebruje tekst tak jak co najmniej arcydramat romantyczny, szczególnie na początku spektaklu. Zbyteczne zdecydowanie jest to namaszczenie. Początek przedstawienia po prostu nudzi. Przez kilka minut na drewnianym, starannie odrobionym „paryskim” poddaszu (scenografia nazbyt dosłowna, łącznie z wypisanym bądź wydrapanym oczywiście słynnym 44) w skupieniu i nienaturalnej ciszy tkwi wpierw jeden bohater, a po jakimś czasie okazuje się, że jest też i drugi. Ten drugi wydobywa się z posłania. Obaj siedzą, trochę, trochę chodzą, a ściślej drepczą i coś tam zagajają, ale i tak jedynie ważną czynnością w tej przydługiej „uwerturze” jest nabijanie fajki. Wykonują tę ważną czynność Seweryn Goszczyński, którego zręcznie gra Robert Ciszewski, i Juliusz Słowacki w interpretacji Pawła Pogorzałka, bardzo sugestywnie oddanego tej roli. W tym tekście są znane persony historyczne bliskie wszystkim tym, którzy zdawali maturę.

Autor tekstu Konrad Hetel (rocznik 1991) jest poetą i dramaturgiem. Był sekretarzem Joanny Olczak-Ronikier i asystentem kilku reżyserów, a najważniejsze, że współpracował dramaturgicznie przy „Procesie” Krystiana Lupy w Teatrze Nowym w Warszawie. To ważna artystyczna legitymacja. Ale niestety „opowieść z romantyzmu” w Teatrze Wybrzeże jest nazbyt oczywista, z mało nośnymi dialogami. Przedstawienie to broni się jednak dzięki aktorom i muzyce Bartosza Dziadosza. I ogląda je się łatwo, bez problemów zapamiętując, kto jest kim i jaką gra rolę, bo obsada niewielka.

Andrzej Towiański nie jest już wielką tajemnicą polskiego romantyzmu, podobnie jak jego Koło Sprawy Bożej, które funkcjonowało na emigracji 37 lat i z czasem spotkało się z niechęcią nawet tych, którzy początkowo uważali się za towiańczyków. Odsuwali się od sekty w różnym czasie i z różnych powodów. Mickiewicz był krótko Bratem-Wieszczem, podobnie jak Juliusz Słowacki i Seweryn Goszczyński, bo uznali, że owo zgromadzenie mistyczno-religijne „sprawy bożej” i działania Andrzeja Towiańskiego jednak ich nie łączą. A słynny list do cara po prostu jest kompromitacją. Hetel w swym tekście odwołuje się do dość znanych wydarzeń i robi to nawet poprawnie. Dramaturgiczny i scenicznego nerwu pojawią się, gdy na scenę wkraczają kobiety: Karolina Towiańska i Celina Mickiewiczówna. Ciekawa jest postać Karoliny Towiańskiej za sprawą Joanny Kreft-Baki – wyciszonej, tajemniczej, spokojnej i wyniosłej zarazem. Żona Towiańskiego wydaje się w tym spektaklu ważniejsza od założyciela Koła Sprawy Bożej. Przy niej Celina Mickiewiczówna jest rzeczywiście roztrzęsioną, niespokojną i mało zrównoważoną żoną wieszcza, która jednak w interpretacji debiutującej w Teatrze Wybrzeże Karoliny Kowalskiej ma wdzięk i potrafi przekonać do swoich trosk i niepewności nie tylko Andrzeja Towiańskiego. Tę postać nieco ośmiesza i traktuje z sarkastycznym dystansem Maciej Konopiński, także za sprawą stylizacji scenicznej i pomysłu kostiumologa Aleksandra Harasimowicza, który wyraźnie wypunktował dziwactwa Towiańskiego. Wyrazisty i neurasteniczny nieco Juliusz Słowacki – Paweł Pogorzałek – ciekawie odnajduje się w tej konwencji spektaklu. Jego niepokój i rozedrganie podniesie temperaturę kilku scen gdańskiego „Koła Sprawy Bożej”.

Aktorzy w tym spektaklu to crème de la crème. I dla nich warto to przedstawienie obejrzeć. Powtórka z narodowej emigracyjnej historii przyda się każdemu. Towiański ze swym szaleństwem religijnym jest nawet na czasie. A w programie do spektaklu dramaturg Konrad Hetel napisał całkiem zręczną ściągę z czasów i zdarzeń, w których rozgrywa się akcja jego sztuki.

Alina Kietrys

 

 

POWRÓT/WSTECZ