Wiatraki z ambicją
Rozmowa z Małgorzatą Bartosik – wiceprezes WindEurope, oraz Kamilą Tarnacką – wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. – wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Europejska przygoda z energetyką wiatrową lądową rozpoczęła się w 1982 r., kiedy na greckiej wyspie Kythnos zainstalowano pierwszą farmę wiatrową składającą się z 5 turbin po 20 kW każda. Niecałą dekadę później, bo w 1991 r., u wybrzeży Danii produkcję energii rozpoczęła pierwsza na świecie morska farma wiatrowa: Vindeby, składająca się z 11 turbin o mocy 450 kW. Gdzie dzisiaj jest europejski rynek farm wiatrowych na lądzie i morzu? Małgosia Bartosik: Dzisiaj wiatr na lądzie i morzu dostarcza już 15 proc. energii potrzebnej Europejczykom. W największym stopniu z energii wiatrowej korzystają Duńczycy (48 proc. zapotrzebowania). Na kolejnych miejscach są Irlandczycy (33 proc.), Portugalczycy (27 proc.), Niemcy (26 proc.) i Hiszpanie (21 proc.). W Polsce wiatr zaspokaja 9 proc. krajowego zapotrzebowania, ale w najbliższym czasie nastąpi znaczący przyrost – przybędzie 50 proc. nowych mocy wytworzonych przez farmy wiatrowe na lądzie (z 6 GW dzisiaj do ponad 9,2 GW), a już w roku 2025 r. jest szansa na prąd z pierwszych polskich farm wiatrowych na Bałtyku.
Jak widać, energetyka wiatrowa na naszym kontynencie rozwija się dynamicznie, a dzięki postępowi technologicznemu w ostatnich latach lądowe farmy wiatrowe stały się źródłami najtaniej wytwarzającymi prąd. Tę konkurencyjność cenową widać także w Polsce. Powstające obecnie farmy wiatrowe oferują energię znacznie taniej niż nowe elektrownie konwencjonalne – i to zarówno węglowe, jak i gazowe, a także poniżej cen na rynku hurtowym w Warszawie.
Chociaż na pozór koszt energii jądrowej też wygląda na niski, to jednak – jak wskazują najnowsze badania – biorąc pod uwagę wszystkie koszty związane z budową, produkcją, a potem długotrwałym składowaniem odpadów radioaktywnych, okazuje się to najdroższa technologia wytwarzania.
Jak to się stało? Jeszcze niedawno panowało przekonanie, że energetyka odnawialna, w tym wiatrowa, jest technologią drogą.
Małgosia Bartosik: Postęp technologiczny spowodował, że turbiny wiatrowe nowej generacji mogą wytworzyć aż 15 razy więcej energii elektrycznej niż typowa turbina wiatrowa w 1990 roku. Dzisiejsze turbiny wiatrowe są w stanie w sposób bardziej efektywny wykorzystywać siłę wiatru, a to przekłada się na spadające koszty produkcji.
Typowa turbina instalowana dzisiaj w Polsce, o mocy 2–3 MW, jest w stanie zasilić od 2 do 3 tys. gospodarstw domowych w ciągu roku. Na rynku europejskim instalowane są znacznie mocniejsze urządzenia o mocy, nawet 4–5 MW. Każda taka turbina może zasilić 4–5 tysięcy gospodarstw rocznie.
Dlaczego nie instalujemy turbin najnowszych generacji?
Kamila Tarnacka: Wykorzystanie najnowszych dostępnych technologii wiatrowych uniemożliwia w Polsce wprowadzona w 2016 roku tzw. Ustawa odległościowa. Zgodnie z jej przepisami nie można lokalizować farm wiatrowych w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości turbiny. W kraju takim jak Polska – o bardzo dużej gęstości zaludnienia – oznacza to de facto wykluczenie spod takich inwestycji prawie całej powierzchni kraju. Jednocześnie nie pozwala to instalować nowszych turbin w obecnie realizowanych projektach, ani na unowocześnić funkcjonujących od lat parków wiatrowych. Tymczasem Polska dysponuje doskonałymi warunkami do rozwijania energetyki wiatrowej, a jej dynamiczniejszy rozwój byłby korzystny w kontekście planowanej transformacji energetycznej.
Jaki to potencjał?
Kamila Tarnacka: Jeśli chodzi o energetykę wiatrową na lądzie, to jej potencjał w Polsce szacujemy na 22–24 GW. To oznacza możliwość budowy dodatkowych 12–14 GW na lądzie. Jeszcze większy potencjał rozwoju ma energetyka wiatrowa na morzu, której rozwój jest obecnie na wstępnym etapie. Rządowe plany zakładają budowę 8–11 GW do 2040 roku. Tymczasem w tej perspektywie – według szacunków Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej i Polskiego Towarzystwa Morskiej Energetyki Wiatrowej – można byłoby zrealizować nawet 17 GW, a do 2050 r. moglibyśmy osiągnąć pułap nawet 28 GW w polskiej części Bałtyku.
Jak zrealizować te bardziej ambitne plany?
Kamila Tarnacka: Na lądzie główną barierą jest wspomniana tzw. Ustawa odległościowa. Dlatego cieszy nas zapowiadane przez rząd złagodzenie jej przepisów, co umożliwi dalszy rozwój tej najtańszej technologii przy poszanowaniu wymogów środowiskowych i potrzeb społeczności lokalnych. Jest to zgodne z wytycznymi zawartymi w Kodeksie Dobrych Praktyk, opublikowanym przez PSEW w czerwcu 2019 r. Warto podkreślić, że im więcej taniej energii z wiatru na lądzie wpłynie do systemu elektroenergetycznego, tym mniej za prąd zapłacą przedsiębiorcy. W obecnej sytuacji, kiedy gospodarki europejskie borykają się z trudnościami spowodowanymi pandemią COVID-19, szczególną wagę powinno się przykładać do utrzymania konkurencyjności produkowanych towarów i usług.
Małgosia Bartosik: Rolę dynamicznego rozwoju energetyki wiatrowej na ladzie i morzu w poszczególnych krajach dostrzegła Komisja Europejska w opracowanych planach odbudowy gospodarki europejskiej w świecie post- COVID. Kluczem do wykorzystania pełnego potencjału energetycznego europejskich mórz jest zacieśnianie współpracy pomiędzy poszczególnymi krajami. Dlatego tak istotne jest wydarzenie, które odbyło się w Szczecinie pod koniec września 2020 roku podczas konferencji PSEW Pomeranian Offshore Wind Conference, czyli podpisanie Deklaracji Bałtyckiej na rzecz Morskiej Energetyki Wiatrowej.
Liczymy, że zainicjowana w ten sposób ścisła współpraca pomiędzy ośmioma państwami regionu doprowadzi wykorzystania pełnego potencjał Bałtyku, który WindEurope szacuje na 83 GW, a Komisja Europejska nawet na 93 GW. Wcześniejsze tego typu porozumienie, podpisane pomiędzy państwami posiadającymi dostęp do Morza Północnego zaowocowało licznymi korzyściami. Jednym z przykładów podjętej współpracy jest optymalne wykorzystanie portów, na przykład duński port Esbjerg obsługuje projekty offshore po stronie niemieckiej, holenderskiej i brytyjskiej. Może taką rolę mógłby odgrywać któryś z polskich portów.
W przypadku krajów nadbałtyckich szczególne znaczenie dla optymalizacji morskich projektów ma koordynacja planów zagospodarowania przestrzennego morskich obszarów i mechanizmów wsparcia. Bardzo ważne są też wspólne działania w ramach rozwoju sieci pod planowania mocy oraz prace mające na celu ujednolicenie standardów technicznych.
Wszystkie te elementy są kluczowe dla budowy dobrze funkcjonującego wewnętrznego rynku energii oraz infrastruktury transgranicznej. To z kolei przekłada się na niższy koszt wytwarzania prądu płynącego do poszczególnych krajów regionu.
Kamila Tarnacka: Z punktu widzenia Polski, która na Morzu Bałtyckim może stać się liderem pod względem mocy zainstalowanych, najważniejsze do uruchomienia budowy projektów jest jak najszybsze wejście w życie ustawy o wspieraniu wytwarzania energii z morskich elektrowni wiatrowych. Jej projekt jest już gotowy i zgodnie z deklaracjami rządowymi wkrótce trafi do Sejmu. W toku są także prace nad trójstronną umową sektorową pomiędzy polskim rządem, obecnymi i przyszłymi inwestorami w morską energetykę wiatrową i przemysłem dostarczającym komponenty i usługi dla takich projektów. Zrobiliśmy już pierwszy krok, podpisując w lipcu list intencyjny z rządem w sprawie wypracowania szczegółowych rozwiązań. Mamy nadzieję, że polska umowa sektorowa wzorowana na brytyjskim Sector Deal stanie się podwaliną do zbudowania wokół rodzącego się sektora nowej gałęzi go spodarki. Jest nadzieja na to, że offshore wind stanie się naszą specjalnością eksportową, a polskie firmy będą silnymi ogniwami w międzynarodowych łańcuchach dostaw dla offshore.
Elektrownie wiatrowe zapewniają około 15% energii elektrycznej w Europie. Czy budujemy wystarczającą liczbę nowych farm wiatrowych, aby zrealizować cele określone w Zielonym Ładzie UE?
Małgosia Bartosik: Osiągniecie neutralności klimatycznej w połowie wieku to ambitny, ale jak najbardziej osiągalny cel. Energetyka wiatrowa ma do odegrania kluczową rolę w realizacji celów Europejskiego Zielonego Ładu. Dostrzegła to Komisja Europejska zakładając, że w 2050 roku energia z wiatru pokryje połowę europejskiego zapotrzebowania. Żeby to było możliwe, do tego czasu powinniśmy mieć 450 GW zainstalowanych w morskich farmach wiatrowych i 600–700 GW w wietrze na lądzie. Obecnie w farmach wiatrowych na lądzie i morzu mamy zainstalowanych łącznie 205 GW, z czego na lądzie prawie 90 proc. Chociaż z roku na rok nowych mocy przybywa, to tempo wzrostu nadal jest niewystarczające.
Musimy zdecydowanie przyspieszyć. Powinniśmy instalować dwukrotnie więcej nowych mocy niż w 2019 r., kiedy w całej Europie odnotowaliśmy przyrost o ponad 15 GW, czyli o prawie 30 proc. wyższy niż w rok wcześniej. Ten wzrost nie może być wynikiem aktywności pojedynczych krajów. Przyrosty powinny także następować równolegle na lądzie i morzu. Dlatego potrzebujemy nowego podejścia do planowania przestrzennego i wydawania pozwoleń lokalizacyjnych. Kluczem są krajowe plany na rzecz energii i klimatu, które powinny być bardziej ambitne.
Nie możemy też pominąć społeczności lokalnych. Dobra współpraca z gminami i dialog z mieszkańcami sprawiają, że projekty wiatrowe są realizowane z ich pełnym poparciem. Ponad 70% Europejczyków, którzy mieszkają w gminach mających farmy wiatrowe, popierają te projekty, są częścią procesu decyzyjnego, korzystają z udogodnień typy nowe drogi oraz nowych inwestycji, które gmina finansuje z podatków płynących od deweloperów projektów wiatrowych.
Wiele krajów stawia na morską energetykę wiatrową. Polska raczkuje w tym temacie. Od kogo powinniśmy się uczyć i jakich błędów unikać?
Kamila Tarnacka: Polska patrzy przede wszystkim na doświadczenia Duńczyków i Brytyjczyków. Zależy nam na tym, by korzystając z największego na Morzu Bałtyckim potencjału energetycznego wiatru zbudować wokół rodzącego się sektora nową gałąź gospodarki i wyspecjalizować się w produkcji wybranych elementów morskich turbin. Mamy nadzieję, że polskie firmy będą silnymi ogniwami w międzynarodowych łańcuchach dostaw dla morskich projektów wiatrowych. W Polsce największymi beneficjentami będą m.in. stocznie, przemysł stalowy i metalowy. Rozkwitną też firmy usługowe i serwisowo-instalacyjne.
Większe zamówienia oznaczają nowe miejsca pracy. Już dzisiaj w Europie energetyka wiatrowa daje zatrudnienie około 300 tys. osób. Jak wynika z szacunków PSEW w Polsce zatrudnienie w energetyce wiatrowej na lądzie i sektorach powiązanych liczba zatrudnionych może wzrosnąć z obecnych 13–17 tys. do nawet 42 tys. etatów. Z kolei wokół pierwszych projektów farm wiatrowych na lądzie zostanie stworzonych 68 tys. nowych miejsc pracy. Warunkiem jest ambitne podejście.
Rozmawiał: Marek Grzybowski