POWRÓT/WSTECZ
Sztuka uników

Mistrzami sztuki uników stają się powoli nasi millenialsi (pokolenie urodzone w Polsce w latach 1984–1997), a uczą się owej sztuki od pokolenia bardziej dojrzałego, najczęściej od swoich najbliższych. millenialsi jednak swoje uniki robią często racjonalnie, bo rzecz dotyczy ich życia. Są pewni siebie, wierzą we własne umiejętności i uważają, że świat do nich należy. Są też przekonani, że jeśli tutaj, w naszym kraju nie znajdą odpowiedniego miejsca dla siebie, to wyjadą, bo nie boją się zmian i nie boją się ryzyka. Piszą, dzwonią śmiało, nawet nie pytają, czy ktoś ma w tym momencie dla nich czas. Ale jak oni nie mają czasu czy ochoty – nie reagują na żadne monity. I szczerze powiem, że im trochę zazdroszczę. Bo oni, w tym dzisiejszym świecie, co wynika z badań, wiedzą po co żyją. Są też bardzo asertywni – jak twierdzi profesor Janusz Czapiński, psycholog od prognoz społecznych i szczęścia, badacz wielu pokoleń. Millenialsi preferują życie w  zaprzyjaźnionych grupach, chętnie mniej pracują niż więcej. Jeśli praca im przeszkadza realizować pasje towarzysko-poznawcze, zmieniają pracę. Nie przywiązują się do firm, nie oczekują w nagrodę za lojalnoś i długoletnie pożycie z firmą markowego zegarka czy pióra z  grawerką ku ich czci. Nie chcą się poświęcać dla idei, niespecjalnie lubią organizacje, zrzeszenia, stowarzyszenia, związki zamknięte. No, chyba że poniesie ich jakaś ideologia. Nie rozumieją sensu opowieści rodziców, którzy ponoć pracowali po dwadzieścia godzin i się zaharowywali rzekomo dla nich. Dziadkowie to zazwyczaj nieszczęśnicy gnębieni przez PRL, którzy teraz nie potrafią dostosować się do cyfrowej technologii i dręczy „tych staruszków” Twitter, Youtube, Facebook i choć wszystko nieomal można znaleźć w Googlach oni szukają, jeśli potrafią, co najwyżej porad zdrowotnych. A milenersi patrzą na nich pobłażliwie i stosują sztukę uników, szczególnie wtedy, gdy mają pomóc, albo gdy trzeba natychmiast załatwić coś ważnego. Oczywiście we wszystkich tych grupach, kategoriach, formacjach bywają wyjątki, które nigdy nie stosują sztuki uników w  żadnych życiowch sytuacjach. I z tymi się jednoczę. Im zawsze odpowiadam na wszystkie mejle, odbieram ich telefony i  reaguję natychmiast na esemesy. Tylko czy ja do końca wiem, czy znowu nie spotkam tym razem kolegi, który jako „ciągły bywalec na salonach” szepnie mi konfidencjonalnie dwa uprzejme słowa, po czym oznajmi: no, to się zdzwaniamy. Pa. I dorzuci młodzieżowo: nara. I nawet nie mogę mu powiedzieć: „pisuj do mnie na Berdyczów”. Bo nie wiem, czy pamięta, gdzie to jest.

POWRÓT/WSTECZ