POWRÓT/WSTECZ
Pofestiwalowe impresje Polskie kino w dużym wyborze

 

Niektóre seanse trzeba było powtarzać, tak duże było zainteresowanie widzów. Dodatkowe projekcie, bo tak był oblegany, zorganizowano dla filmu „Młynarski – piosenka finałowa” w reżyserii Alicji Albrecht. To ostatni wywiad artysty i szczere opinie przyjaciół o autorze i o tym, co zostawił w spadku. Ten film pokazano w cyklu In Memoriam, a teraz właśnie wszedł do kin. Warto go zobaczyć.


Widzowie na 42. FPFF zasiedli w 4200 fotelach w dobrze przygotowanych salach kinowych w Gdyńskim Centrum Filmowym, w Multikinie i oczywiście w Teatrze Muzycznym.

Poza nurtem głównym odbyły się dwa konkursy: Inne Spojrzenie dla filmów eksperymentalnych, których w naszej kinematografii nie za wiele. Na ten konkurs kwalifikowali filmy Leszek Kopeć – dyrektor festiwalu i Wojciech Marczewski – szef Rady Programowej – oraz Konkurs Filmów Krótkometrażowych, które wybierał zespół kwalifikacyjny. W sumie więc były trzy gremia jurorów zawodowych, którym przewodniczyli: Jerzy Antczak, Lech Majewski i Joanna Krauze. Nie ulega wątpliwości, że dyskusji na spotkaniach zamkniętych i otwartych nie brakowało.

 

Werdykty jurorów zazwyczaj budzą dyskusje, choć w tym roku Złote Lwy dla „Cichej nocy” w reżyserii Piotra Domalewskiego przyjęto z aplauzem. Notabene reżyser był kiedyś aktorem Teatru Wybrzeże, zdolnym aktorem, a teraz z pewnością udowodnił, że jest zdolnym i wrażliwym reżyserem. Opowieść o skutkach zarobkowej emigracji, poważnych dylematach rodzinnych na prowincji rozegrana została w przytłumionych, ale autentycznych emocjach. Rodzina marzy o lepszym, dostatnim życiu. Pojawienie się syna z Zachodu zmienia nagle sytuację... Świetna narracja, dobre zdjęcia, dobrzy aktorzy, w tym nagroda za pierwszoplanowa rolę męską dla Dawida Ogrodnika. Absolutnie zasłużona! Choć prawdę powiedziawszy ten aktor już wcześniej udowodnił, jakim jest zawodowcem i ile potrafi zdziałać na ekranie. Jego role w filmach „Chce się żyć”, „Złoty szczeniak”, „Jesteś Bogiem” (nagroda w Gdyni za rolę drugoplanową w 2012 roku) zawsze były najwyższej artystycznej rangi. Premiera światowa filmu „Cicha noc” już była (zdobył pięć nagród), ale nie wiadomo, jak widzowie ocenią film po polskiej premierze. Jedno jest pewne: ten film warto zobaczyć.

 

Najwięcej po werdykcie jury w konkursie głównym dyskutowano o filmie Agnieszki Holland „Pokot”, który nagrodzono w Gdyni za najlepszą reżyserię, a wcześniej, jeszcze przed gdyńskim festiwalem, zgłoszono go jako polskiego kandydata do Oskara w kategorii filmów nieanglojęzycznych. Powstał na podstawie powieści Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Pisarka powiedziała niedawno, że kompletnie nie rozumie protestów i zamieszania wokół tego filmu, że to niby „strzał w polski katolicyzm i prowincję”. – Moja powieść to fikcja literacka, a umiejętność obcowania z literaturą to umiejętność bezcenna – powiedziała. Czy „Pokot” trafi na oskarową listę, okaże się w styczniu 2018.

 

W czasie festiwalu w Gdyni powstawały „Kroniki festiwalu”, pomysł Jerzego Radosa, jednego z twórców Gdyńskiej Szkoły Filmowej; realizowane były przez studentów różnych szkół filmowych w Polsce i bardzo podobały się publiczności. Buldog miniaturowy Vincent, piesek filmowy, który wbiegł na scenę w Teatrze Muzycznym w Gdyni w trakcie uroczystego otwarcia festiwalu i wystąpienia dyrektora Leszka Kopcia, stał się maskotką tegorocznej imprezy. O sympatycznym buldogu też opowiedziała jedna z kronik. Pyszne minikino.

 

Gdynia ma aleję im. Andrzeja Wajdy, która łączy Gdyńskie Centrum Filmowe z Teatrem Muzycznym. Odsłonięcie odbyło się godnie i  wzruszająco, choć zabrakło Krystyny Zachwatowicz-Wajdy, ale była Bożena Dykiel, która zagrała niezapomnianą Madę Müller w „Ziemi obiecanej” Wajdy. Promowano też wydawnictwo niepospolite – najnowszy album z dobrymi tekstami i zdjęciami „Andrzej Wajda – ostatni romantyk polskiego kina”. Ten album powinien trafić do wszystkich miłośników polskiego kina.

 

Wyjątkowo (i słusznie!) goszczono w Gdyni Franciszka Pieczkę, aktora – legendę, który w styczniu 2018 roku skończy 90 lat, a na festiwalu pokazywany był poza konkursem film z jego udziałem „Syn królowej śniegu” w reżyserii Roberta Wichrowskiego. Pieczka zadebiutował w filmie niewielką rolą w „Pokoleniu” Andrzeja Wajdy w roku 1954, ale największą popularność i sympatię widzów zdobył serialem „Czterej pancerni i pies”. Grał w filmach Kazimierza Kutza, Witolda Leszczyńskiego, Krzysztofa Kieślowskiego, Jerzego Kawalerowicza, Jana Jakuba Kolskiego. Publiczność w Gdyni owacyjnie przyjęła znakomitego aktora, a  on rekomendował film ze swoim udziałem i zapewniał, że to dobry materiał do refleksji i zatopienia się w sztuce.

 

Również z autentycznym aplauzem witano na festiwalu w Gdyni Jerzego Gruzę, reżysera niezapomnianych seriali: „Wojna domowa”, „Czterdziestolatek”, przedstawień takich jak „Rewizor” z Tadeuszem Łomnickim i Piotrem Fronczewskim, uznanym za jeden z najlepszych spektakli w historii Teatru Telewizji. Jerzy Gruza był też przez lata reżyserem festiwalu piosenki w Sopocie. Jako dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni i reżyser musicali „Skrzypek na dachu”, „Jesus Christ Superstar”, „Les Miserables” poruszał widzów nie tylko w Gdyni, przyjeżdżali do Muzycznego widzowie z całej Polski. Zrealizował też kilka filmów; szczególnie dowcipny, zatytułowany „Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka” zaprezentował w 1976 roku na festiwalu filmowym jeszcze w Gdańsku i  zdobył Nagrodę Publiczności.

 

Jerzy Gruza, 85-letni elegancki artysta, odbierał w Gdyni Platynowe Lwy za dokonania życia i... nie krył wzruszenia. Nagrodę za całokształt twórczości przyjmował ze łzami. – To ze szczęścia tak mi się głos łamie – wyjaśniał. – Gdynia to miejsce ważne, bo ongiś to był mój Teatr Muzyczny, kręcę się po foyer i salach z wielkim sentymentem – dodał.

Promowano też na festiwalu biografię Anny Przybylskiej, gdynianki, która „podbiła serca publiczności” za życia, a teraz trwa dyskusja czy powstanie autobiograficzny film o dziewczynie z filmu Piwowarskiego „Ciemna strona Wenus’.

 

I jeszcze dwa filmy z nagrodami w Gdyni, zdecydowanie warte odnotowania. To „Wieża. Jasny dzień” w reżyserii Jagody Szelc, młodej twórczyni (debiut) o wielkiej wrażliwości i dobrym filmowym warsztacie. Niby zwykła historia, czyli zjazd rodzinny z okazji I komunii, nagle staje się dramatem. Czy biologiczna matka będzie chciała odebrać dziecko, czy siostry się pogodzą, jaki świat stworzą dla dzieci i dla siebie? Pięknie filmowany, o spokojnej narracji, ale pełen ukrytych, dodatkowych sensów film dla smakoszy dobrego kina.

 

„Ptaki śpiewają w Kigali” – ostatni film Krzysztofa Krauzego zrealizowany wspólnie z żoną Joanną Krauze, porusza bardzo ważny problem ludobójstwa w Rwandzie dokonanego na ludziach z plemienia Tutsi. Przejmująca rola Jowity Budnik (główna nagroda za rolę żeńską) i doklejona niejako grzecznościowo nagroda dla Eliane Umuhir też za rolę, ale wyraźnie słabszą i odbiegająca od wyrazistości Jowity Budnik.

 

Kilka filmów jurorzy głównego konkursu pominęli, a szkoda.

 

„Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” w reżyserii Marii Sadowskiej była już na ekranach grubo przed festiwalem. Film przyjęto dobrze, a Magdalena Boczarska (naprawdę świetna rola!) wydawała się niekwestionowaną kandydatką do nagrody. Niestety, gdyńskie jury uważało inaczej. Film bardzo dobrze pomyślany, trzyma w napięciu, bawi i przywołuje „tamtą rzeczywistość” a brzmi dzisiaj jakoś tak aktualnie. Wydaje się, że właśnie skojarzenia z teraźniejszością mogły zaszkodzić tej opowieści.

 

Przepadli w ocenie jury: „Twój Vincent”, „Atak paniki” i „Najlepszy”.

 

„Twój Vincent”, animowany film o van Goghu w reżyserii Doroty Kobieli i Hugho Welchmana już triumfuje na konkursowych światowych pokazach. W ciągu trzech tygodni od październikowej premiery w Polsce obejrzało ten film blisko 24 tysiące widzów. „Twój Vincent” ma dobrą reklamę, startuje do walki oskarowej. Jest opowieścią niezwykle plastyczną, pięknie namalowaną przez ponad 100 artystów ze świata na 65 tysiącach obrazów. Każde olejne dzieło odwołuje się do twórczości van Gogha i wtapia się w tajemnicze, bujne życie postimpresjonistycznego artysty. Fascynuje w tym filmie pracowitość reżyserów, montażystów, scenografów i specjalistów od animacji przy składaniu fabularnej, pełnometrażowej opowieści. Mankamentem jest scenariusz, w którym opowieść o życiu i twórczości van Gogha przypomina edukacyjną bajkę. Jednak techniczna strona filmu fascynuje.

 

Ważnej nagrody festiwalu nie przyznano filmowi „Najlepszy” w reżyserii Krzysztofa Polkowskiego, reżysera hitu sprzed trzech lat, filmu „Bogowie” o profesorze Relidze. Bohaterem „Najlepszego” jest Jerzy Górski, zapomniany sportowiec, który ukończył bieg śmierci i ustanowił rekord świata w mistrzostwach triathlonowych, a wcześniej wydawało się, że jest człowiekiem skończonym przez heroinę i morfinę. Mimo że nie jest wolny od pewnego schematu, urzeka autentycznością. Premiera filmu w listopadzie 2017 i wydaje się, że jest szansa na kolejny sukces u widzów. Na gdyńskim festiwalu zdobył Nagrodę Publiczności. Jury nie doceniło ani filmu, ani odtwórcy głównej roli Jakuba Gierszała, natomiast nagrodziło Kamilę Kamińską, grającą rolę dziewczyny Najlepszego za profesjonalny debiut aktorski. I dobrze. Ale zlekceważenie Gierszała to nieporozumienie. Był on na tym festiwalu najczęściej „wykorzystywanym” i obleganym aktorem młodego pokolenia. Zagrał w czterech festiwalowych filmach i udowodnił, że ma talent i potrafi stworzyć przekonujące postaci.

 

Kompletnie innym stylistycznie niż „Najlepszy”, ale również nieomal niezauważonym filmem (nagroda tylko za drugoplanową rolę żeńską przyznana Magdalenie Popławskiej) jest „Atak panik” w reżyserii Pawła Maślony. To niezwykle inteligentna komedia, sprawnie nakręcona, świetnie zmontowana i uświadamiająca widzowi, że dystansując się od samego siebie można też dobrze się bawić. Brawurowa w tym filmie rola Doroty Segdy (rektor krakowskiej Akademii Teatralnej) i prawdziwa dawka najlepszego humoru gwarantują sukces. Świat wiruje w zawrotnym tempie, a zabawne sytuacje w ataku paniki mogą każdego dotknąć.

 

Z filmową komedią polską nie jest najlepiej, widzowie tęsknią do filmów Chęcińskiego i  Barei, a oto mamy twórcę – debiutanta otwartego i inteligentnego. Jury na tym festiwalu pewnie zbyt często nie było do śmiechu.

 

Alina Kietrys

 

DSC 2033

Konferencja prasowa po projekcji filmu „Ptaki śpiewają w Kigali”, w środku reżyser filmu Joanna Kos-Krauze.

 

DSC 2161

Po projekcji filmu „Sztuka kochania” Maria Sadowska przyjmuje gratulacje od aktorki Bożeny Dykiel, a potem szczęśliwe i wzruszone panie pozowały naszemu fotoreporterowi.

DSC 2079

Dwaj wielcy reżyserzy; od lewej Janusz Zaorski i Feliks Falk.

 

DSC 1982

Andrea Otalvaro, odtwórczyni głównej roli w filmie „Catalina”, w głębi Andrzej Chyra.

 

DSC 2172

Borys Szyc, w głębi kompozytor Radzimir Dębski.

 

DSC 2248

Kasia Adamik.

 

DSC 2267

Aktorzy; Grzegorz Warchoł i Borys Szyc.

 

DSC 2174

Spotkanie z publicznością twórców i aktorów filmu „Sztuka kochania”, od lewej Maria Sadowska, Magdalena Boczarska, Radzimir Dębski, Borys Szyc.

 

DSC 2113

Reżyser Juliusz Machulski udziela wywiadu dziennikarkom z „Dziennika Bałtyckiego” i Radia Gdańsk.

 

DSC 2290

Po projekcji filmu „Pokot” jego twórcy i aktorzy spotkali się z publicznością, przy mikrofonie Kasia Adamik.

POWRÓT/WSTECZ