Dziewięć razy Biało-Zielone wywalczyły tytuł mistrzyń. Jak pracuje się z tak zdolnymi kobietami? Sama przyjemność. Oczywiście nie było łatwo, bo droga do mistrzostwa okazała się długa. Na początku było trze - cie miejsce, później drugie, dopiero potem doczekaliśmy się najwyższych tytułów. Dziewczyny ciężko na to pracują i to procentuje. Widać po wynikach. W zasadzie trenujemy teraz jak zawodow - cy. Dlatego jest taki efekt. Mimo wszystko rugby kobiet to wciąż sport amatorski. Czy jest szansa na profesjonalizację i wyższy, zawodowy poziom? Jest to możliwe. Tylko, że jeśli chodzi o rugby w Polsce, to musimy się sku - pić jedynie na jakości, a nie na ilości, choćby w stosunku do takich krajów jak Francja, Anglia, Szkocja czy Walia, gdzie ten sport ma głębokie korze - nie. Trzeba wyławiać młode dziewczyny, które mają dobrą motorykę czy dobre warunki fizyczne, i ciężko z nimi pracować. Wtedy można stworzyć zawodową drużynę, która będzie rywalizować na poziomie światowym. Zresztą to widać po naszych dziewczynach, że ciężką pracą mogą zrobić wszystko. Skąd u Pana miłość do kobiecej wersji tego sportu? To jest raczej przypadek. W wieku 10 lat zacząłem grać w piłkę nożną. Tre - nowałem, mam ponad 30 występów w pierwszej lidze. Potem przyszło zain - teresowanie rugby. I tak się stało, że trafiłem na kobiecą drużynę. Nie żałuję, jestem zadowolony i bez wątpienia spełniam się, pracując z dziewczynami jako trener. Dla mnie to bardzo ważne. Jak klub i damskie rugby postrzegane są w środowisku? To jest kwestia popularyzacji tego sportu. Jeżeli osiąga się sukces sportowy, to w sposób naturalny dyscyplina staje się bardziej doceniona. Dziewczyny na początku, na swoim starcie nie były doceniane, ale udowodniły na boisku, jak wiele potrafią. Teraz są w czołówce europejskiej, dobijają się do czołówki światowej. To powoduje, że w końcu inni odnoszą się z szacunkiem do nich i pracy, którą włożyły. Czy wzrosła popularność rugby kobiet? Czy po tych dziesięciu latach dzia - łalności klubu nastąpiły istotne zmiany? Oczywiście. To przekłada się również na nasze coraz większe możliwości. Na początku trenowaliśmy gdzieś na skraju boiska albo na łące. Z każdym rokiem było nam troszeczkę łatwiej. Powoli mieliśmy coraz lepsze warunki. Dziś mocno wspiera nas miasto Gdańsk. Mamy do dyspozycji świetne obiek - ty treningowe, możemy spotykać się codziennie, a często nawet dwa razy dziennie. Jest sporo sponsorów, którzy nas wspierają i finansują. Może nie pozwala nam to jeszcze na płacenie pieniędzy dziewczynom czy sztabowi, bo cały czas jesteśmy amatorskim klubem, ale bardzo cieszymy się z tego, co mamy. Nasze możliwości sprzętowe czy organizacyjne są już na bardzo dobrym poziomie. Są sponsorzy, którzy wspierają klub i zawodniczki od początku. Jedną z ta - kich osób jest pan Mariusz Grzęda, właściciel firmy BU MARIO. Mario jest z nami od zawsze. To mój przyjaciel, tak samo jak Mariusz Gniech. Od początku dziewczyny swoją postawą, zachowaniem i zaangażowaniem sportowym potrafiły przyciągać sponsorów, choćby takich jak Mariusz. On zdecydowanie wspierał nas zawsze, także wtedy, kiedy jeszcze nie mieli - śmy niczego, także jeszcze nie mieliśmy sukcesów. Uwierzył w nas i to było najważniejsze. Pomagał nam nie tylko finansowo, ale samym faktem, że był z nami, sprzyjał nam i uwierzył w nas. To powodowało, że nasz klub mógł się rozwijać, miał dodatkową energię i szanse. Jesteśmy mu bardzo za to wdzięczni. Jego działania i niespodzianki, które nam sprawia, są zawsze szczere i życzliwe. To dla nas bardzo ważne.