Opera przyszłości
O widzu, który chciałby usiąść wygodnie, napić się prosecco i zdążyć do toalety
W dobie nowoczesnych, wielofunkcyjnych gmachów operowych warto na nowo zadać pytanie: czym dla widza jest opera jako miejsce? Dzisiejsze doświadczenie operowe tworzą nie tylko scena, akustyka czy program repertuarowy, ale i przestrzeń, która gości publiczność – często przez długie godziny, w podniosłym nastroju, ale z bardzo przyziemnymi potrzebami.
Piszę ten tekst jako widz. Uważny, lojalny, nierzadko entuzjastyczny. Jako ktoś, kto pragnie – a może tylko marzy – o operze, która nie tylko zachwyca, ale też ułatwia życie. Te uwagi są zbiorem osobistych obserwacji z teatrów w Polsce i za granicą. Mają charakter praktyczny, bo skoro projektujemy operę XXI wieku, zaprojektujmy ją naprawdę dla ludzi.
Szatnia. Proszę nie schodzić do lochów
Pierwszym miejscem kontaktu widza z operą – zaraz po przekroczeniu progu – jest szatnia. W polskim klimacie, gdzie płaszcze, parasole i czapki są stałym elementem garderoby, to przestrzeń absolutnie niezbędna.
Szatnia powinna być łatwo dostępna, intuicyjna, pozbawiona chaosu. Teatr Wybrzeże w Gdańsku to dobry przykład rozwiązania tego problemu: widz oddaje okrycie tuż przy wejściu, bez zbędnego błądzenia. Ale zdarzają się i inne rozwiązania, na przykład szatnia, którą umieszczono w podziemiach, do których prowadzą wąskie korytarze i strome schody.
Toaleta. Temat wcale nie wstydliwy
Toalety w przestrzeni teatralnej to temat często przemilczany, a przecież niezwykle ważny. Powinny być licznie rozmieszczone i łatwo dostępne z każdego piętra, w szczególności z poziomu widowni. Powinny być przestronne, odpowiednią liczbą kabin, zwłaszcza damskich i w znacznie większej liczbie niż męskich. Przy projektowaniu nie należy kierować się tylko normami projektowymi, gdyż – jak życie wskazuje – nie są najlepiej zdefiniowane. Niemal w każdym teatrze przed damskimi toaletami podczas przerwy tworzą się kolejki. Na etapie projektu można by ten dyskomfort chociaż zminimalizować.
W Teatrze Wybrzeże toalety są rozlokowane funkcjonalnie. Nie najlepszym rozwiązaniem projektowym jest umieszczenie toalet w piwnicy – o komforcie widza trudno wtedy mówić.
Bufet. W antrakcie też chcę być gościem, nie klientem
Antrakt nie jest przerwą techniczną. To część spektaklu – moment refleksji, rozmowy, zanurzenia się w atmosferę wieczoru. W wielu teatrach projektanci zdają się o tym zapominać.
Teatr Wybrzeże daje ponownie przykład godny pochwały: całe piętro przeznaczono na przestrzeń konsumpcyjną z pięknym widokiem i wygodnymi miejscami do konsumpcji i do siedzenia. Podobnie jest w operze w Dijon, duże foyer zaprojektowano podobnie jak w Teatrze Wybrzeże – z dużym bufetem, komfortowo. Podobnie sympatycznie jest w Operze Bałtyckiej. Tymczasem w naszej Operze Narodowej bufet oznacza zwykle stanie w długiej kolejce.
Przerwa powinna się stać przyjemnym przerywnikiem w spektaklu, jednakże w różnych obiektach kultury w Europie natykamy się na kontrasty i przeszkody w skorzystaniu z bufetu. W nowoczesnym obiekcie Opéra Bastille w Paryżu młodzi widzowie piją wino, jedzą posiłki, siedząc na podłodze i na schodach – projektantowi zabrakło wyobraźni, by odpowiednio zaprojektować przestrzeń foyer. Z kolei w starej Operze Paryskiej (Palais Garnier) bufet jest niewielki i mało komfortowy. Zdarzają się jednak także przypadki, że aby skorzystać z bufetu, należy zejść do piwnicy i poszukać go w zaułkach korytarzy. Taka sytuacja często uniemożliwia skorzystanie z bufetu w czasie przerwy.
Restauracja. Przykłady z zagranicy
W wielu operach problem konsumpcji rozwiązano współpracą z restauracjami nie koniecznie stanowiącymi integralną część opery.
• W La Scali działa kawiarnia-restauracja, którą w ciągu dnia można odwiedzić z zewnątrz, a jednocześnie stanowi miejsce spotkań artystów.
• W Covent Garden znajduje się przestronny bufet oraz kilka restauracji.
• W Operze Królewskiej w Madrycie – oprócz bufetów – działa ekskluzywna restauracja.
• W Operze w Walencji działa restauracja z opcją all inclusive. W wydzielonej dużej przestrzeni z foyer, z pięknym widokiem, można skorzystać z restauracji, wykupując dostęp przed spektaklem.
• W Amsterdamie istnieje zwyczaj spożywania kolacji przed spektaklem w restauracji znajdującej się w gmachu opery.
• W Operze Rzymskiej wino pije się w przerwie na placu przed gmachem – a wszystko to zgodnie z rytmem miasta i widza.
• W Bayreuth publiczność przychodzi na spektakl z dużym wyprzedzeniem – restauracje i bufety w obrębie opery stają się sceną towarzyską, dopełniającą wrażenia muzyczne.
W niektórych teatrach, np. Metropolitan Opera w Nowym Jorku, istnieją kluby dostępne tylko dla uprzywilejowanych gości – podczas gdy „zwykli” widzowie muszą się zadowolić ograniczoną ofertą gastronomiczną, skromniejszą niż np. w Operze Bałtyckiej.
Dobrze zaprojektowana restauracja może nie tylko wzbogacić wieczór operowy, ale również działać w ciągu dnia – jako miejsce spotkań, także dla artystów, nawet między próbami. W przypadku planowanej opery w Gdańsku warto rozważyć zaprojektowanie restauracji, najlepiej godząc jej działalność z ewentualną funkcją hotelową.
Widownia. Ergonomia ma znaczenie
Kolejny aspekt – często bagatelizowany – to komfort miejsc na widowni. Fotele powinny być wygodne, z odpowiednim miejscem na nogi, z dwoma podłokietnikami, bez konieczności „negocjowania” przestrzeni z sąsiadem.
Dobrze zaprojektowana widownia nie tylko gwarantuje wygodę, ale również zapewnia odpowiednią widoczność sceny z każdego miejsca. Stare budynki operowe w Rzymie, Madrycie, Neapolu czy La Fenice w Wenecji nie zapewniają wszystkim takiego komfortu zwłaszcza w drugich, trzecich miejscach balkonów. W nowych obiektach w Hamburgu, w Dijon czy w Operze Nova w Bydgoszczy takie warunki w dużym stopniu są zapewnione, ale nie wszędzie w równym stopniu.
Taras. Miejsce spotkania, nie tylko widoku
Nowoczesna opera powinna być również miejscem spotkań otwartym na miasto. Pomysł tarasu widokowego na dachu gdańskiej opery jest doskonały – i nie nowy. W Oslo, Wiedniu w Atenach czy Kopenhadze dach opery to przestrzeń tętniąca życiem.
Filharmonia w Hamburgu udowodniła, że taras może być osobną atrakcją – odwiedzaną przez tysiące turystów. W Gdańsku można by zaprojektować taras na dachu opery z dwoma wejściami: jedno dla widzów, (by w przerwie spektaklu mogli skorzystać z tarasu), drugie – np. z panoramiczną windą – dla mieszkańców i turystów odwiedzających taras w ciągu dnia (za opłatą lub bez). A na tarasie – stały bufet z lampką prosecco w kieliszku z logo opery. Pomysł od lat realizowany z powodzeniem w Weronie. Detal? Może. Ale taki, który buduje prestiż i wspomnienie.
Opera jako miejsce kompletne
Opera nie kończy się na kurtynie. Współczesny widz – coraz bardziej wymagający – chce być traktowany całościowo: jako gość, uczestnik wydarzenia i obywatel miasta. Dobrze zaprojektowana opera to nie tylko sala widowiskowa, ale też szatnia, toalety, restauracja, taras, miejsca do odpoczynku i rozmów. To przestrzeń funkcjonalna, przyjazna, komfortowa – słowem: ludzka.
Wierzę, że taką właśnie operę można – i należy – zaprojektować w Gdańsku.
dr Jan Grzanka

Obecna siedziba Opery Bałtyckiej. Fot. K. Mystkowski/ KFP