Od musicalu „1989”, przez baletowego „Don Kichota” do komedii „Umrzeć ze śmiechu”
Teatralne różnorodności w Trójmieście
Oby święta nie kojarzyły się tylko z leniwym odpoczynkiem, przedstawiam Państwu ofertę teatralną, z której warto i można skorzystać, pod warunkiem, że wcześniej zaplanuje się takie przedsięwzięcie, bowiem – jak wieść niesie – bilety znikają szybko i spektakle idą przy pełnej widowni. Zajęte bywają nawet schody.
Na pewno największym wydarzeniem teatralnym mijającego roku w Trójmieście jest spektakl przygotowany i wyprodukowany wspólnie przez dwa teatry: Gdański Teatr Szekspirowski i Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Żywa dyskusja wokół tego wydarzenia już się przetoczyła. Oczywiście opinii jest wiele, bo i jest o czym rozmawiać. Bardzo ciekawy pomysł musicalu to dzieło Marcina Napiórkowskiego, profesora politologa, który zna i rozumie współczesność. Dobry musicalowy scenariusz stworzyła trójka autorów: Marcin Napiórkowski, Katarzyna Szyngier i Mirosław Wlekły. Teksty piosenek, które są prawdziwym atutem tego spektaklu to też dzieło Marcina Napiórkowskiego, wespół z Patrykiem „Bober” Boberkiem, Adamem „Łoną” Zielińskim. A muzyka, która określa ten musical, to dzieło Andrzeja Mikosza Webbera, znanego głownie z hip-hopowych kawałków. Tutaj muzyk pokazał, że i inne gatunki nie są mu obce. I choć „1989” reklamowany jest jako rapowa opowieść odwołująca się do naszej nieodległej, historycznej rzeczywistości, to muzycznie ma wysmakowaną różnorodność – od rapu, poprzez soul, pop do odrobiny bluesa i dobrego folku. Musical jest gatunkiem łatwo przyswajalnym i to jest w gdańsko-krakowskim przedstawieniu siła spektaklu, który skrzy się szczególnie kobiecymi rolami. A więc świetna jest aktorsko i muzycznie Karolina Kazoń jako Danusia (Danuta Wałęsowa) – urodą, aktorskim taktem i talentem wzrusza, podobnie jak Magdalena Osińska w roli Gai (Gaja Kuroń) śpiewa znakomicie i pięknie opowiada historię swojej bohaterki. Również znacząca jest rola Krysi Frasyniuk, którą gra Katarzyna Zawiślak-Dolny muzycznie i ruchowo porywająca. Role męskie niosą inny artystyczny ciężar w tym spektaklu. Na pewno na wyróżnienie zasługują Marcin Czarnik jako Jacek (Jacek Kuroń), który kompletnie jest poza fizycznym podobieństwem do historycznego bohatera, a zagrał Kuronia, bardzo dobrze również dobrze śpiewając. Lecha (Lecha Wałęsę) wykreował Rafał Szumera, a Władka (Władysława Frasyniuka) Mateusz Bieryt. To na pewno do zapamiętania role, podobnie jak Rafała Dziwisza – świetnego wokalnie w roli generała Jaruzelskiego, wyraźnie z ironicznym dystansem do postaci, czy Antoniego Sztaby – bardzo sprawnego ruchowo i wokalnie m.in. w epizodzie á la Kwaśniewski. Są w tym spektaklu piosenki, które zostają w głowie i z którymi wychodzi się z teatru, tak jak „Zróbcie szum, zróbcie dym, niech się Polska obudzi”. To też stanowi o sile tego musicalu.
Artystyczna opowieść o znaczącym i przełomowym, częściowo już zmitologizowanym okresie naszej najnowszej historii jest ważnym artystycznym pomysłem. Zespół teatru dramatycznego z Krakowa dzięki umiejętnościom scenicznym i absolutnemu zawodowstwu aktorów udowodnił, że pomysły reżyserskie Katarzyny Szyngier, których w tym spektaklu nie brakuje, zrealizują w musicalowej formie na najwyższym poziomie. Wszelkie zastrzeżenie dotyczące tzw. prawdy historycznej, które dotyczą scenariusza „1989” dowodzą, że ta odważna próba teatralna okazała się świetnym pomysłem na poruszenie umysłów, a może też sumień. Walka o obecnych i nieobecnych w tym spektaklu ciągle się toczy, ale równie ważna jest waga i wartość artystyczna tego przedsięwzięcia. Przedstawienie wraca do Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego w lutym 2023 roku. Naprawdę warto je obejrzeć.
W Operze Bałtyckiej „Don Kichot” balet komiczny na motywach powieści Cervantesa i najbardziej klasycznej wersji baletowej Mariusa Petipa i Aleksandra Górskiego z muzyką Ludwiga Minkusa. Choreografię przygotowali Izabela Sokołowska-Boulton i Wojciech Warszewski. I od razu warto zaznaczyć, że najważniejszy w tej wersji jest hiszpański rytm, brawura baletowa odwołująca się zarówno do baletu klasycznego jak i żywiołowości pomysłów muzycznych zawartych w partyturze. Miłość, zabawa, feeria barw i radość życia, zmysłowość i hiszpański temperament – to wizja choreografów zrealizowana zarówno przez corps de ballet, jak i przez koryfei, a także uczniów szkoły baletowej im. Janiny Jarzynówny -Sobczak, którzy biorą udział w tym spektaklu. Ale przede wszystkim dzięki solistom porywa ten spektakl, w tym świetnemu duetowi Mayu Takata jako Kitri (córka oberżysty) oraz Gento Yoshimot w roli cyrulika Basilio. Piękne podnoszenia, znakomicie wykręcone piruety i ogromna gracja w popisowych numerach duetu nagradzane są przez publiczność zasłużonymi brawami. Cudowanie kolorowe są kostiumy Hanny Wójcikowskiej-Szymczak, stylowe, bajkowe i dopracowane w każdym calu. To bardzo zdolna kostiumolożka, która i temu widowisku baletowemu nadała własny, indywidualny rys. Orkiestrę na żywo prowadzi z werwą Franc Chastrusse Colombier. Brawo. Dla miłośników klasycznego baletu „Don Kichot” jest blisko trzygodzinnym popisem umiejętności i możliwości baletu Opery Bałtyckiej.
A w Teatrze Miejskim w Gdyni komedia, na którą trudno dostać bilety, bowiem „Umrzeć ze śmiechu” Paula Elliota, sztuka niewielka amerykańskiego aktora, reżysera i scenarzysty dobrze już zagościła na polskich scenach teatralnych. Recepta na sukces tej sztuki pozornie jest prosta – trzeba mieć trzy dobre aktorki, które potrafią śmiać się także ze swoich postaci, lubią czarny humor, a równocześnie są paniami dojrzałymi i urodziwymi, nie pozbawionymi swoich dziwactw. Beata Buczek-Żarnecka, Elżbieta Mrozińska i Monika Babicka dobrze wpisały się w tę konwencję jako trzy przyjaciółki, które muszą pożegnać niespodziewanie tę najbardziej szaloną z nich wszystkich. Ta „czwarta do brydża” odeszła, ale zostawiła dziwny testament, który realizuje się na oczach widzów m.in. z udziałem przystojnego, muskularnego młodzieńca, którym jest zainteresowana córka jednej z owych statecznych dam. Każda z bohaterek tej komedii ma swój styl, charakter, temperament i sposób bycia. Reżyser spektaklu Krzysztof Babicki nie udziwniał sytuacji, pozwolił aktorkom rozwinąć skrzydła i stworzyć nastrój, który udzieli się też publiczności. Nic dziwnego, że przedstawienie przerywane jest salwami śmiechu. Nie jest to żadna nadzwyczajna komedia, choć sprawnie napisana, ale na małej scenie Teatru Miejskiego w Gdyni dobrze bawią się widzowie i nie najgorzej aktorzy, choć oczywiście jako zawodowcy skrzętnie to ukrywają.
A więc jest w czym wybierać, wystarczy tylko sprawdzić, kiedy grane jest wybrane przez Państwa przedstawienie. Życzę dobrego wieczoru w każdym z teatrów.
Alina Kietrys
foto Bartek Barczyk