POWRÓT/WSTECZ
Lubił sprawiać radość… Wspomnienie o Henryku Janie Lewandowskim


Lubił sprawiać radość…
Wspomnienie o Henryku Janie Lewandowskim

Zastanawiam się, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Na pewno w drugiej połowie lat 70. poprzedniego stulecia. Jakoś to dziwnie przyznawać się do tak długiej znajomości. A jednak… Kiedy po raz pierwszy rozmawialiśmy, był już na pewno dobrze znany w branży gastronomicznej. Trwał jakiś konkurs dla mistrzów patelni albo dla młodych wstępujących do zawodu restauratora. Radio, w którym wtedy pracowałam, miało patronat, a ja popołudniową audycję o dobrym smaku i pysznym jedzeniu. Było to w czasie świątecznym, bodaj karnawałowym. Zaproszonym do studia gościem był pan Henryk. Przyszedł przed czasem, rozmawialiśmy dłuższą chwilę. Opowiadał tak barwnie i szczegółowo, że nagle poczułam, że chętnie bym coś pysznego zjadła. I to była pierwsza opowieść Henryka Lewandowskiego, którą zapamiętałam. Potem jeszcze wielokrotnie spotykaliśmy się przy różnych okazjach. Był zawsze uśmiechnięty, ciepły i pełen dobrej woli, często deklarujący pomoc i wsparcie…

Pamiętam Go też jako wykładowcę, koordynatora wielu przedsięwzięć, specjalistę od działań w zakresie biznesu i administracji, menagera gastronomii nie tylko na naszym Pomorzu, a także jako miłośnika Gdańska i zapalonego podróżnika, jeżdżącego w różne egotyczne miejsca, których potem chętnie opowiadał albo pisał. 

Pamiętam też ostatnie nasze spotkanie w Restauracji Gdańskiej, kiedy przygotowywałam materiał do „Magazynu Pomorskiego” z okazji 60-lecia pracy zawodowej państwa Lewandowskich. Rozmawiałam głownie z Marią, Henryk w sąsiedniej sali oglądał mecz w telewizji. Potem nagle wyszedł. „Dokąd ruszył Heniu?” – zapytałam Marię. „Pewnie po zakupy” – powiedziała. „Bardzo lubi chodzić na gdańską halę, tam go wszyscy znają.” 

Wrócił z kwiatami dla żony, ja też dostałam gustowny bukiecik. Potem przygotował mi całą dokumentację wspomnieniową do artykułu. Obejrzałam mnóstwo zdjęć, przewertowałam wydane przez Henryka książki, w których opisał i uwiecznił niezapomniane spotkania w Restauracji Gdańskiej. „Tajemnice kultury salonów gdańskich” to lektura miła i pożyteczna. Spotkania w Restauracji Gdańskiej zawsze miały uroczystą oprawę i niezapomniany nastrój. Wspominali o tym wielokrotnie absolwenci Uniwersytetu Gdańskiego, bo Henryk przez długie lata był Kanclerzem Stowarzyszenia Absolwentów UG. Spotykali się w Gdańskiej politycy, artyści, społecznicy. Henryk Lewandowski chciał zawsze ugościć. Przyjaciele i znajomi bywali u Niego przy ważnych życiowych okazjach. Starał się, by w Gdańskiej było naprawdę dobrze i smacznie. Myślę, że w okresie szczególnie świątecznym warto o tym pamiętać i wspominać. Wszak to dzięki Henrykowi i jego żonie Marii wiele osób mogło w świątecznym nastroju spędzić naprawdę miły i spokojny wieczór. Zawsze w okolicach Bożego Narodzenia, a i potem karnawału atmosfera w Restauracji Gdańskiej była szczególna – naprawdę bliska i niemal rodzinna. Nic dziwnego, że wiele osób z różnych środowisk wspomina Henryka Lewandowskiego ciepło, a Jego odejście kończy ważny czas w środowisku pomorskich gastronomików. 

Nie tak dawno znalazłam taki już historyczny wpis na FB: „Miałam okazję poznać osobiście na kursie barmanów w Akwarium we Wrzeszczu Pan Henryka. Wyjątkowy człowiek, przy którym chciało się zdobywać wiedzę”. 

No właśnie, przy ludziach wyjątkowych zawsze chce się być blisko i czerpać od nich jak najwięcej. Pamiętajmy o tym w ten szczególny świąteczny czas i wspominajmy jak najlepiej i najserdeczniej tych, którzy w naszej pamięci pozostawili ważny ślad.


Alina Kietrys

 

Marszałek Maciej Płażyński

Z posłanką Izabelą Jaruga-Nowacką.

Z prezydentem Bronisławem Komorowskim (z lewej)
Z ks. arcybiskupem Tadeuszem Gocłowskim. i prezydentem Wejherowa Krzysztofem Hildebrandtem.

Z ministrem Leszkiem Balcerowiczem.

Z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim.

Z ks. arcybiskupem Tadeuszem Gocłowskim.

Henryk Lewandowski z Danutą i Lechem Wałęsą.

Z żoną Marią.

 

POWRÓT/WSTECZ