POWRÓT/WSTECZ
Klubowy Wrzeszcz w Kulturalnym Garnizonie

Obok w galerii Na Miejscu prace studentów prof. Jadwigi Okrassy z Akademii Sztuk Pięknych w Gdańska. Niewielka, ale ciekawa kolorowa wystawa „Inspiracje” to ilustracje do książek, świata baśni i wyobraźni, ale też fantastycznej tajemnicy. Bo czy leśny puchaty zwierzak może mieć zamiast uszu dwie sterczące ryby? Czy na wieszaku mogą wisieć na sznurku dwie czerwone, ubrane w czapki rękawiczki? Dzieciom wystawa się podoba. A w kawiarni ruch rodziców i milusińskich. Przeglądają książeczki, które stoją na regałach na wyciągniecie ręki, coś malują, wycinają i zajadają słodkości. Gwar nikomu nie przeszkadza. Dla miłośników dobrej muzyki i spokoju jest Kreatywna Cafe.


Na ławkach na zewnątrz budynku, wokół oczka wodnego, ćwiczy zapamiętale kilka osób. Najtrudniejsze są „bioderka” i „brzuszki”. Wymachy nóg i rytmiczne: „Osiem, siedem, sześć… Z życiem proszę, tempo”. Po wybrukowanych alejkach, wśród pierwszej wiosennej zieleni, ale także wśród jeszcze budowlanego pejzażu, żeby nie powiedzieć – okiełznanego rozgardiaszu, przechadzają się tatusiowie i babcie z wózkami. Na ławkach zakochani. Słońce ośmiela.
To przestrzeń Garnizonu. Obszar 20 ha w samym sercu Wrzeszcza, między Strzyżą a Górnym Wrzeszczem, jest i placem budowy, i osiedlem z artystycznymi ulicami Szymanowskiego, Słowackiego, Hemara, Stachury, Norwida, Białoszewskiego. Tu od strony ulicy Słowackiego powstaje Centrum Interaktywnej Edukacji i Zabawy Edu-Fan.


W XIX wieku w tym ogromnym kwadracie miasta powstały pruskie koszary, po II wojnie był to garnizon wojskowy – niedostępny, zamknięty. Mieszkańcy dzielnicy Strzyża dobrze pamiętają kolory beretów formacji wojskowej, która stawała w pogotowiu w historycznych momentach naszej powojennej rzeczywistości. Stąd wyruszały niebieskie berety w grudniu 1970. Ta formacja stała też w pogotowiu w sierpniu 1980. Teraz o przeszłości garnizonu przypominają tylko rewitalizowane budynki kantyny, arsenału, szpitala, stajni huzarskiej i ujeżdżalni.

 

fot Bogna Kociumbas DSC6184 Stary Maneż koncert Rykardy Parasol1


Idę do Starego Maneżu – klubu, restauracji, kawiarni, winiarni, piwiarni, który zdobył już renomę i swoich klientów. Umówiłam się tam z szefową promocji Kulturalnego Garnizonu. Justyna Glazar – elegancka, szczupła, dziewczęca trzydziestoparolatka z Podkarpacia, do Gdańska przyjechała po studiach we Wrocławiu. Znęciło ją morze. Zauroczenie trwa od ośmiu lat, choć wydawało się, że wpadła tylko na chwilę. Najważniejsze, że tutaj zaczęła realizować marzenia. Spacery nad morze to dla niej nadal rytualny sposób na odpoczynek. A praca? Bardzo ważna u prywatnego inwestora w Grupie Inwestycyjnej Hossa SA. Hossa jest właścicielem ponad osiemdziesięciu pięciu procent terenu Garnizonu i buduje tu przede wszystkim osiedle mieszkaniowe z zapleczem usługowo-handlowym. Tworzy również nową przestrzeń rekreacyjno-kulturową Wrzeszcza. Pani Justyna została kierownikiem centrum marketingowego w Hossie.


W samo południe w Maneżu są wolne miejsca, ale kiedy wychodzę w porze obiadowej, wyraźnie coraz więcej osób. Mamy z wózkami, ludzie młodzi i stateczne pary zajęte rozmową. Przyjazne ukwiecone wnętrze z wygodnymi kanapami i szerokimi stolikami, integracyjna ława po środku. „To miejsce do wspólnej rozmowy” – mówi pani Justyna – „dla tych, którzy przychodzą w pojedynkę, a nie chcą się czuć samotni”. Wielkie, błyszczące miedziane kadzie, w których warzy się piwo, są elementem i użytecznym, i dekoracyjnym.


W Garnizonie jest też dom dla sześćdziesięciu studentów z różnych trójmiejskich uczelni, m.in. Akademii Sztuk Pięknych, Akademii Muzycznej, Uniwersytetu Gdańskiego i Politechniki Gdańskiej oraz uczelni niepublicznych. Dla młodych muzyków powstaje tu sala prób. „Będą chodzić w kapciach” – śmieje się pani Justyna.


Tuż obok żyje Clipster, czyli inkubator przedsiębiorczości wspomagany przez gdański Starter i Alfabeat, który stworzyli twórcy programów akceleracyjnych. Młodzi aktywni i pomysłowi (wybrano szesnaście osób) wynajmują za kilkaset złotych studio i pracują pod okiem mentorów i tutorów na swoim, czyli realizują własne pomysły biznesowe w różnych branżach. Mają trzy miesiące na rozwinięcie swego projektu. Jeśli jest on atrakcyjny i dobrze oceniony, mogą przedłużyć pobyt o kolejne trzy miesiące. W zależności od weryfikacji dokonań mogą zyskać kolejne trzy miesiące. To projekt ogólnopolski, międzynarodowy i – co ważne – jedyny taki w Polsce.
Nieopodal tworzy siedmiu rezydentów zajmujących się sztuką. Powstaje szkoła tańca Artistic, która do tej pory mieściła się w Gdyni, a od wiosny ma uczyć tańca klasycznego i baletu w Garnizonie. Swoją siedzibę będą mieli tu młodzi filharmonicy, którzy planują okazjonalne koncerty.

 

fot Bogna Kociumbas DSC0703 Stary Maneż1


„Piękny będzie też teren zielony Garnizonu” – zapewnia Justyna Glazar. „Wspaniale stare kasztanowce i okazały dąb, a jeszcze do tego zagospodarowane tereny parkowo-rekreacyjne. W lecie chcemy wyjść z ofertą kulturalną na zewnątrz” – dodaje. Choć koncertowa sala Maneżu jest okazała, na tysiąc dwieście osób, z profesjonalną infrastrukturą, dobrą akustyką i porządnym zapleczem, to pani Justynie marzą się działania artystyczne na świeżym powietrzu.


Pytam o zakłócanie spokoju mieszkańcom z sąsiadujących budynków.
„Były na początku jakieś nieporozumienia” – przyznaje – „ale teraz wszystkie koncerty zaczynają się o godzinie dziewiętnastej i kończą przed dwudziestą drugą. Wiemy, że jest kłopot z parkingami, bo większość gości chce podjechać pod sam budynek Maneżu. A parking tu nie jest wystarczający. Trzeba więc pojechać w głąb osiedla albo przyjechać na koncert środkami komunikacji miejskiej, tym bardziej że dojazd do nas jest świetny. Ale nie wszyscy dają się namówić, kiedy proponujemy taki rodzaj dojazdu”.


Wie też doskonale o skargach, które pojawiają się w Internecie.
„Reagujemy na te uwagi i muszę powiedzieć, że cały czas się uczymy tej nowej przestrzeni i organizowania tutaj oferty kulturalnej w jak najlepszy sposób” – mówi. „I staramy się przekonać mieszkańców, że te działania w Garnizonie Kultury są dla nich. Zaczęliśmy od koncertów, jak większość klubów, ale mamy już działania plastyczne, rekreacyjne, w planach są też spektakle teatralne. Nie działamy dla elit finansowych, lecz dla ludzi, którzy są wokół nas.”
I w tej kwestii zdania są podzielone. Lidia Makowska, radna dzielnicy Wrzeszcz Górny, bardzo aktywna i wymagająca mieszkanka Gdańska, często spiera się z władzami o koncepcje przestrzenne w naszym mieście. Tym razem uważa, że ten obiekt to ważna nowa przestrzeń we Wrzeszczu, podobnie jak powstający po drugiej stronie torów SKM Browar.


„To swoiste wejście przemysłu w kulturę” – mówi – „ale to przemysł kreatywny. To nie są jeszcze miejsca kulturotwórcze, choć są publiczne. Nie są też jeszcze wystarczającym wsparciem dla artystów. Będzie tu prezentowana kultura, ale czy będzie się tworzyła? W takiej przestrzeni kultura to biznes. I w Garnizonie. i w Browarze kultura widziana jest jako dźwignia ekonomii, gospodarki. Prywatny inwestor rewitalizuje historyczne budynki – to fakt. Buduje też nowe, które osadza w tej przestrzeni, ale wprowadza w nie płatną kulturę. Odbiorca będzie wyselekcjonowany, a więc nie jest to na razie kultura powszechnie dostępna. To oferta dla klasy średniej naszego Wrzeszcza” – dodaje. Lidia Makowska zdecydowanie akceptuje tworzenie nowej przestrzeni architektonicznej, bo to miejsce generuje ruch – komentuje.

 

Alina Kietrys
Fot. Bogna Kociumbas

POWRÓT/WSTECZ