Joseph Conrad – angielski kapitan, marynista z polską duszą
3 sierpnia 2023 roku minęło prawie 100 lat, jak na angielskiej ziemi odszedł na wieczną wachtę Joseph Conrad, światowej sławy marynista z polskimi korzeniami. Dla Polaków jest to od wielu lat Józef Conrad Korzeniowski, choć pod tym nazwiskiem nie jest znany szerzej w świecie.
Z okazji stulecia śmierci tego znakomitego pisarza POSK (Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny) zorganizował wystawę poświęconą pisarzowi. Zgromadzono liczne pamiątki, zdjęcia i wspomnienia oraz kilka wydań książek Conrada w różnych językach. Odtworzono miejsce pracy pisarskiej pisarza z jego domu w Oswalds.
Józef Teodor Konrad Korzeniowski urodził się grudnia 1857 w Berdyczowie. Ten światowej sławy marynista, autor wielu książek i opowiadań wyjeżdżał z Polski jako chłopak z Kresów z marzeniem, by zaciągnąć się na żaglowiec. Wybrał banderę francuską. Szkoły średniej nie ukończył – uczył się na Kresach, we Lwowie, potem w Krakowie.
W wieku lat siedemnastu udał się do Marsylii, bo – jak twierdzą jego biografowie – językiem francuskim posługiwał się tak biegle jak Francuz. Żeglarskie doświadczenie zdobywał jako praktykant i steward. Ponieważ na statkach francuskich nie mógł pływać bez zezwolenia władz carskich, po trzech latach przeniósł się pod banderę brytyjską. Pływając na statkach angielskich, uzyskał patent kapitański w 1886 r. W tym samym roku został poddanym królowej Wiktorii.
Kiedy zszedł na ląd, po około dwóch dekadach pływania wydał swoją pierwszą książkę – „Szaleństwo Almayera”. To również pierwsza pozycja Korzeniowskiego, którą wydał pod nazwiskiem Joseph Conrad, które przybrał, przenosząc się do Albionu. Ożenił się w 1886 r. z osiemnastoletnią Angielką Jessie George i miał dwóch synów: Alfreda Borysa i Johna Aleksandra. Pływał do 1994 r. na różnych jednostkach, w tym na statkach rzecznych w Afryce.
Styl Conrada
W literaturze angielskiej przyjęło się mówić o stylu Conrada, który nadspodziewanie silnie zaznaczył się u wielu pisarzy. Byli tacy, którzy wprost przyznawali, że czerpali z Conradowskiego podejścia do faktów i postaci oraz wzorowali się na sposobie jego narracji, byli to między innymi: Francis Scott Fitzgerald, William Faulkner, William S. Burroughs, Saul Bellow, Philip Roth, Joan Didion oraz Thomas Pynchon.
W Polsce Conrad kojarzony jest z lekturami szkolnymi, w gronie których przewijały się takie znane tytuły jak „Lord Jim”, „Jądro Ciemności” czy „Nostromo”. Pisarz jako tło swoich powieści i opowiadań wybrał egzotyczny Archipelag Jawajski – wówczas, a nawet dziś, obszar mało znany. Conrad świadomie wybrał ten region jako tło swoich powieści, bo dla Anglików były to obszary egzotyczne. Miał taż świadomość, że nie może konkurować z pisarzami angielskimi, którzy świetnie osadzali swoje powieści w specyficznej kulturze brytyjskiej, co podkreśla Zdzisław Najder, jego polski biograf.
Conrad w wielu powieściach opisywał prawdziwe postacie, które ubarwiał literacko. Doszedł do takiej wprawy, że został uznany za jednego ze stylistów brytyjskiej literatury.
Conradem zafascynowani
Conrad zapisał się silnie nie tylko w literaturze angielskiej, ale również polskiej i światowej. Powieści i opowiadania Conrada to w wielu przypadkach gotowe scenariusze filmowe. I zostały wykorzystane do adaptacji filmowych i teatralnych. Conrad świetnie umiał opisać sylwetki psychologiczne swych bohaterów, czytelnikowi pozostawiając oceny moralne ich decyzji i zachowań. Jego powieści to także świetne dokumenty epoki, w których Conrad ilustruje nie tylko panujące zwyczaje i odzwierciedla stosunki społeczne i poglądy, w których krytykował kolonializm. Mimo to kilkadziesiąt lat później przez biografów z Afryki posadzany był o rasizm. Jego obrońcy twierdzą natomiast, że wyrażał poglądy i prezentował zachowania ówczesnych kolonizatorów.
W 2009 „Jądro ciemności” i „Lord Jim” znalazły się także na liście 100 najlepszych książek literatury światowej Newsweeka. Wydawnictwo Modern Library na liście 100 najlepszych powieści anglojęzycznych XX wieku umieściło również powieści „Tajny agent” oraz „Nostromo”.
Po morzach pływało i pływa wiele statków i jachtów z nazwą „Conrad” na burcie, są stocznie i zakłady pracy, szkoły i biblioteki, a także stowarzyszenia upamiętniające dorobek powieściopisarza, dramaturga, a przede wszystkim marynisty. Dorobkiem i twórczością Conrada zafascynowani byli i są po dzisiaj nie tylko maryniści czy literaturoznawcy.
Obok kilkudziesięciu adaptacji filmowych i teatralnych powstały również komiksy, a nawet gra komputerowa. Do powieści i bohaterów Conrada nawiązują również autorzy wielu dzieł. W serii filmów „Obcy” nazwy statków i okrętów są wprost przeniesione z kart powieści Conrada.
To zasługa osób zafascynowanych dorobkiem angielskiego pisarza z polską duszą i – jak zaznacza wiele osób mówiących po angielsku – z silnym polskim akcentem. W pięćdziesiątą rocznicę śmierci Conrada wydano nawet zbiór opracowań krytycznoliterackich autorów z całego świata. O twórczości Conrada pisarze ze wszystkich stron świata napisali opracowania krytyczne i analizy. A dzieło liczy ponad osiemset stron. Od tego czasu liczba takich opracowań co najmniej się podwoiła.
Pomnik Conrada w Gdyni
„Pomnik powstał m.in. z inicjatywy Polskiego Towarzystwa Nautologicznego” – przypomniał prof. Daniel Duda, honorowy prezes Towarzystwa. Wmurowanie kamienia węgielnego było skromną uroczystością, natomiast samo odsłonięcie w 1976 r. odbyło się już z pompą i udziałem najwyższych władz. Autorami pomnika Conrada są Zdzisław Koseda i Wawrzyniec Samp. Za popiersiem pisarza ustawiono stylizowane maszty z żaglami, nawiązujące do barku „Otago”.
Józef Korzeniowski z polskiego Berdyczowa, gdzie urodził się 3 grudnia 1857 r., do angielskiego Bishopsbourne przebył drogę przez lądy, morza i rzeki. Do naszych serc trafił dzięki powieściom i opowiadaniom. Dobrze, że jego największy pomnik znajduje się w Gdyni, mieście z morza i marzeń. Dobrze, że pamiętają o nim samorządowcy i przedstawiciele organizacji społecznych. I to już koniec listy tych, co pamiętają i spotykają się co roku nieopodal Wydziału Nawigacyjnego Uniwersytetu Morskiego, Akwarium Morskiego i gdyńskiej Mariny z licznymi klubami żeglarskimi. Może przypomną sobie za rok?
Marek Grzybowski
Tekst po raz pierwszy opublikowano na stronach portalu GospodarkaMorska.pl.
Fot. Marek Grzybowski, Jolanta Berezowska