POWRÓT/WSTECZ
Jestem umówiona z Lady Gagą

 

Francuzi nazywają ją swoim dobrem narodowym. Na jej koncertach pojawiają się całe rodziny. Rodzice przyprowadzają dzieci, dziadkowie – wnuki. Nie znać piosenek mademoiselle Mathieu to wstyd. Jak sama diva otwarcie przyznaje, nie ma żadnego wykształcenia muzycznego. W październiku ta legenda francuskiej sceny przyjedzie do Polski na kilka koncertów. Zaśpiewa w Warszawie, Gdańsku i Wrocławiu. To jej trzeci pobyt w naszym kraju.

 

Po raz pierwszy byłaś w Polsce w 1969 roku – pamiętasz jeszcze ten występ?
Och tak! To było na początku mojej kariery. Miałam tylko jeden koncert w Warszawie i bardzo go przeżywałam. Byłam bardzo zaskoczona, jak mnie przyjęto. Oklaski, owacje na stojąco. Po występie po prostu byłam otoczona tłumem ludzi, którzy mi gratulowali. Dla każdego artysty to ważny moment. Zresztą podobnie było, gdy wystąpiłam po raz drugi, kilka lat temu…dokładnie w 2010 roku, po czterdziestu jeden latach.


Jeszcze wtedy towarzyszyła mi mama, która zmarła rok temu. I znów po koncercie wyszłam do fanów. Pamiętam, że rozdałam mnóstwo swoich zdjęć, które musiałam podpisywać [śmiech]. Aż w pewnym momencie zabrakło nam i zdjęć, i innych materiałów promocyjnych. To było niezwykłe. Naprawdę niezwykłe. Byłam tak oczarowana, że nawet nie zmartwiłam się śnieżycą, która zatrzymała mnie w Warszawie o jeden dzień dłużej.

 

Występowałaś w wielu krajach. Śpiewałaś przed wieloma politykami, nawet tymi kontrowersyjnymi, jak Muammar Kaddafi.
Wielu artystów występuje przed politykami, nie ja jedyna. Ale polityka mnie nie interesuje. Ja śpiewam. Tylko tyle. I staram się robić to jak najlepiej. Uważam, że poprzez swoje piosenki mogę zrobić coś dobrego dla innych. Jestem dumna z tego, że jestem Francuską, i chcę jak najlepiej reprezentować swój kraj. Jeśli moje piosenki sprawiają, że ludzi stają się lepsi, to nie ma dla mnie nic piękniejszego.


Jesteś też pierwszą artystką europejską, która występowała w Chinach.
Dowiedziałam się, że Chińczycy zastanawiali się, kto najlepiej odzwierciedla kulturę francuską. I padło na mnie [śmiech]. Pojechałam tam trzydzieści lat temu. Oczywiście, że spotykałam się z różnymi politykami czy ministrami. To było nieuniknione. Ale publiczność była taka sama jak na całym świecie. Tak samo wzruszona i tak samo przeżywała moje piosenki, choć myślę, że nie rozumiała, o czym śpiewam. Przygotowałam tylko jedną piosenkę w języku chińskim, dość popularną i znaną. Nazywała się „Moliroah”, czyli ‘kwiat jaśminu’. Gdy skończyłam, najpierw zrobiła się cisza, a potem ludzie wstali z miejsc i bardzo długo klaskali. To było piękne.

 

Otwarcie mówisz, że jesteś osobą wierzącą i nie wstydzisz się o tym opowiadać.
Bo nie mam się czego wstydzić! Duchowość jest bardzo ważnym elementem naszego życia. Miałam okazję kilka razy spotkać się z papieżem Janem Pawłem II. I do końca życia będą powtarzać, że jestem dumna z tego, że dane mi było spotkać takiego niezwykłego człowieka. To był osoba z ogromną charyzmą, wewnętrzną siłą. Poznałam wielu polityków, prezydentów i królów, ale to spotkania z papieżem są w moim sercu najważniejsze. Gdy byłam dzieckiem i uczyłam się na lekcjach religii o świętych, nigdy bym nie przypuszczała, że spotkam kogoś takiego. Czasami chodzę do polskiego kościoła w Paryżu. Tamtejsze siostry zagadują mnie i pytają: „Jaki był Ojciec Święty?”. Ja im opowiadam to, co pamiętam, i one są szczęśliwe.

 

Dlaczego nie chcesz opowiadać o swoim życiu prywatnym? W dzisiejszych czasach każdy artysta o wszystkim informuje swoich fanów: gdzie był, co jadł, co kupił. A ty strzeżesz swojej prywatności niczym lwica.
I niech tak już zostanie. Moja prywatność to mój tajemniczy ogród, do którego wpuszczamy wyłącznie najbliższe mi osoby. Nie mam potrzeby opowiadania o tym. Wszystko, o czym chciałam opowiedzieć, znalazło się w mojej autobiografii. I w tej książce opowiadam o swoim dzieciństwie, o początkach kariery i o ciemnych stronach sławy. To wystarczy. Pewnie jestem mało nowoczesną osobą [śmiech], ale bardzo mi z tym dobrze. Wiem, że jest cos takiego jak Internet i media społecznościowe, ale to moja siostra trzyma nad tym pieczę. Ja nawet nie mam prawa jazdy! Jestem totalną dyslektyczką: myli mi się prawa strona z lewą.

 

 

Więc wyobrażasz sobie taką osobę jak za kółkiem?

Ludzie bardzo często zadają mi to pytanie. Opowiadam: nie! Kocham swoją fryzurę i nigdy jej nie zmienię. To moja wizytówka. Poza tym ona jest zawsze modna. Jak przeglądam kobiece pisma albo patrzę na modelki na pokazach, to często widzę dziewczyny w takim samym uczesaniu jak moje. Jak mówiła Coco Chanel: „moda przemija, styl pozostaje”.

 

A propos mody. Zawsze jesteś świetnie ubrana. Nie wierzę, że nie interesujesz się modą.
Przecież jestem kobietą i do ciuchów ma słabość! Uwielbiam klasykę w wydaniu Coco Chanel. A jeżeli chodzi o suknie, które noszę na scenie, to szyje je dla mnie niezwykle utalentowany projektant młodego pokolenia, Stephen Rolland.

 

W jego strojach chodzą inne gwiazdy muzyki pop, takie jak Rihanna
czy Beyoncé. Znasz je?
Jeszcze nie miałam okazji. Ale poznałam Lady Gagę. Cudownie nam się rozmawiało. To świetna dziewczyna. Umówiłyśmy się, że zaśpiewamy w duecie „La vie en rose”.

 

Więc słuchasz nowoczesnej muzyki?
Wolę klasyczną. Ona mnie uspokaja i wycisza, przy niej najlepiej wypoczywam. Ale mam dość eklektyczny gust i do ucha wpadają mi najróżniejsze dźwięki. Na przykład ostatnio podoba mi się muzyka, którą robi William Pharell.


Lato w pełni. Wybierasz się na wakacje?
Wolne chwile spędzam u siebie w Awinionie lub pod Paryżem, gdzie też mam dom. Od zawsze wakacje spędzałam u swojej mamy. To będzie pierwsze lato bez niej i bardzo to przeżywam. Jednak postanowiłam nie zmieniać planów. Jak co roku od trzydziestu lat pojadę do Biarritz na talasoterapię. W każdą niedzielę wyruszam stamtąd do pobliskiego Lourdes. To niezwykłe miejsce. Dobrze się tam czuję. Pewnie nie tylko za sprawa jodu, którego jest tam w nadmiarze [śmiech].

 

Patrzę na twoją figurę i muszę zadać to pytanie: jak to robisz?
To tajemnica Francuzek [śmiech]. Uwielbiam jeść, choć sama nie gotuję. Śpiewanie i występy na scenie to ciężka praca fizyczna, muszę więc być w dobrej formie. I tę formę zapewnia mi między innymi dobre jedzenie. Choć niezbyt skromnie uważam, że u nas, we Francji, to wcale nie jest takie trudne, bo mamy naprawdę doskonałą kuchnię. A gdy jestem w Prowansji, to jest jeszcze łatwiej, bo świeże warzywa, owoce i ryby są na wyciągniecie ręki.

 

Znasz polską kuchnię?
Nie, ale może uda mi się ją odkryć w ciągu tych kilku dni, gdy będę z koncertami.

 

Za jeden z polskich specjałów uważane są pierogi.
O! W Prowansji są również popularne pierogi z kozim serem i szpinakiem. Są bardzo małe. Wszyscy je uwielbiają.

 

Polecam też barszcz czerwony.
A to ciekawe. W Prowansji robi się wiele dań z burakami, a nawet desery. Ostatnio widziałam lody z buraków z kremem. Wyglądało wyśmienicie.

 

A masz ulubioną piosenkę ze swojego repertuaru?
To trudne pytanie. Bardzo przeżywałam piosenki, które znalazły się
na mojej pierwszej płycie. Chciałam, aby opowiadały o mnie. Jednak nie potrafię wskazać jednej. Bardzo bliski jest mi utwór „Santa Maria de la mer” i „Love story”, jednak nie mogę powiedzieć, że to ta jedna, jedyna piosenka.
[po chwili ciszy]

Moja mama bardzo lubiła te piosenki [artystce drży głos]. Nie ma jej i jest mi trudno się z tym pogodzić. Dla mnie moja mama była najpiękniejsza, najcudowniejsza…

 

unnamed

POWRÓT/WSTECZ