POWRÓT/WSTECZ
Gmina Sierakowice skanalizowana w 97 procentach Do nas jeździ się na zakupy

Gmina Sierakowice skanalizowana w 97 procentach
Do nas jeździ się na zakupy
Rozmowa z Tadeuszem Kobielą, wójtem gminy Sierakowice.

Panie Wójcie, już 33 lata sprawowania tej funkcji w gminie Sierakowice. Kawał czasu…
Mam 66 lat, to połowa mojego życia tutaj. Jestem geografem z wykształcenia po Uniwersytecie Gdańskim i nie przypuszczałem, że swoje życie zawodowe zwiążę z samorządem. To się stało za namową mojego nieżyjącego już, serdecznego przyjaciela Zbyszka Jakubowskiego, który pochodził z Łomży, a był tutaj na Kaszubach weterynarzem. Znał świetnie środowisko. 
Zbliżały się pierwsze wybory samorządowe, przyjeżdżali do Sierakowic ludzie z Gdańska, jak Grzegorz Grzelak i Małgorzata Gładysz, i robili spotkania z mieszkańcami. Przychodziły tłumy. Informowali nas w szczegółach, co to jest ta samorządność. Ja sobie nie wyobrażałem wówczas, że będziemy mieli w gminie swoje pieniądze, że będziemy mogli szkoły budować, remontować drogi i robić wiele innych pożytecznych rzeczy dla swoich mieszkańców. Startowałem z tym moim przyjacielem Zbyszkiem w wyborach na radnego. Ja przegrałem, on został radnym. I to on mnie namówił do startu w wyborach na wójta. Kontrkandydatem był ówczesny naczelnik Sebastian Myszkowski, który był wcześniej szesnaście lat naczelnikiem gminy. Wygrałem tamte wybory.

W maju tego roku dostał Pan po raz 32. absolutorium od radnych gminy Sierakowice.
Tak, przy kilku głosach wstrzymujących się, większość radnych zdecydowanie poparła absolutorium. Zawsze starałem się robić to, co dla Sierakowic i gminy było najlepsze. Współpraca z radnymi to również ważne moje zadanie. Doskonale rozumiem, że każdy radny chciałby dla gminy jak najlepiej, ale nie wszystko można załatwić od razu. Na to potrzeba lat, właśnie to wiem ze swego doświadczenia i chciałem zawsze układać zadania według priorytetów, analizowałem to, co najpierw trzeba zrobić.

A więc co najważniejsze było dla Sierakowic, miejscowości ponad siedmiotysięcznej i dla gminy, w której mieszka blisko dwadzieścia tysięcy ludzi?
Najważniejsze dla Sierakowic, dla tej gminy i dla okolicznych gmin przyległych do Sierakowic, jest powrót kolei. Kartuzy–Sierakowice–Gdańsk to trasa konieczna, która nam pozwoli na realizację dodatkowych planów. Nasza gmina żyje głównie z rzemiosła i wszyscy wiedzą, że z rana mieszkańcy ruszają do pracy właśnie stąd do Trójmiasta. Ludzie wyjeżdżają codziennie do ponad dwustu firm, a młodzież dojeżdża do okolicznych szkół średnich i też do Trójmiasta. To jest armia ludzi, którym potrzebny jest dogodny i łatwy transport. I tylko kolej może go zapewnić. A więc to byłoby dobrodziejstwo dla naszej i okolicznych gmin.

Dworzec w Sierakowicach jest już gotowy.
Tak, jest zabytkiem i wygląda teraz identycznie jak w 1904 roku, gdy mój dziadek jako dwudziestokilkulatek budował tę kolej. Mamy obok dworca gotowy parking, żeby mieszkańcy gminy mogli dojeżdżać do Sierakowic i tu się przesiadać do pociągu. Nasza gmina jakiś czas temu układała się już z koleją, że podstawą do realizacji tych połączeń będzie odnowiony i przygotowany dla pasażerów dworzec kolejowy. Stworzyliśmy więc studium wykonalności od razu. Na mapie województwa pomorskiego widać, że gmina Sierakowice jest centralnie położona, więc ta kolej do nas i od nas jest po prostu konieczna. Drogi lądowe tego wszystkiego nie zagwarantują, a poza tym wzmożony ruch to nieustające korki u nas i w okolicy.

Co jest główną przyczyną, że nie można ruszyć tej inwestycji kolejowej? 
Uwarunkowania na szczeblu ministerialno-rządowym w Warszawie, bo w województwie pomorskim mamy pełne wsparcie Urzędu Marszałkowskiego i samego marszałka Mieczysława Struka, który jest bardzo zaangażowany w wybudowanie tych wszystkich połączeń nieodzownych wręcz dla województwa pomorskiego. Ta kolej powinna też pójść z Sierakowic na północ do Lęborka. I wtedy będzie to jedyna dobra obwodnica. Mamy jednak nadzieję, że coraz bliżej do pokonania różnych trudności, bo według mego rozeznania jest już projekt techniczny, ale ciągle są jeszcze jakieś inne priorytety. Dlatego czekamy. Drążymy ten temat już właściwie od siedmiu lat. Do tego naszego działania dokładała się też Rafineria Gdańska, bo wiedzieli, że transport kolejowy będzie nieodzowny.
 
A inne przedsięwzięcia gminy?
One zostały już wykonane i pewnie trochę już zapomnieliśmy, że skanalizowaliśmy Sierakowice w 97 procentach, to prawdziwy sukces. To była przez cztery lata największa nasza inwestycja. Gdybyśmy mieli kolej, to w zasadzie mielibyśmy niemal wszystko.
W gminie Sierakowice funkcjonuje dwanaście szkół podstawowych. Wszystkie, poza jedną, mają bardzo dobre sale gimnastyczne i dobre warunki do nauki dla dzieci, a co też ważne – dobre warunki pracy dla nauczycieli. Tę jedną, ostatnią salę gimnastyczną do zbudowania zostawiam dla swojego następcy. 

Nie zamierza Pan już startować na urząd wójta?
Nie będę startował i mówię już o tym od jakiegoś czasu. To moja ostatnia kadencja, a mam przed sobą jeszcze rok pracy. I potem powiem „do widzenia”, ale będę zaglądał. A jeśli pójdzie coś nie tak, to będę krzyczał. Ale mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby.

Dobry szef ma zazwyczaj upatrzonego następcę. Ma Pan już?
Tak. Rozmawiałem z nim już dwa lata temu. Wtedy się zastanawiał, bo przecież to decyzja życiowa, więc musiał się skonsultować z rodziną. Po dwóch tygodniach dał mi odpowiedź pozytywną. Jest radnym od czterech kadencji, więc świetnie zna specyfikę i problemy gminy.

Czy Sierakowice są w lecie oblegane przez turystów?
My nie mamy aż tylu walorów przyrodniczo-krajobrazowych co inne części Kaszub. Trudno nam więc konkurować np. z gminami Chmielno, Stężyca, Sulęczyno czy Kartuzy. Ale do nas się jeździ na zakupy. W naszej wsi Sierakowice mamy ponad dwieście sklepów różnych i wiele prestiżowych firm, które działają w Sierakowicach i najbliższej okolicy. My znamy swoje miejsce na mapie turystycznej. 

Kiedyś był Pan przeciwnikiem uruchamiania w Sierakowicach dużych supermarketów.
To prawda i nawet mi się to przez kilka ładnych lat udawało, bo zależało mi, żeby lokalni sprzedawcy mieli dobre obroty. Ale czas biegnie, musiałem przemyśleć różne działania, a jeszcze do tego przyszedł moment upadku i bankructwa jednego ze sklepów spożywczych. I wtedy wszedł pierwszy market. Nie miałem już mechanizmów, żeby to zatrzymać. I okazało się, że nasi lokalni sprzedawcy musieli podciągnąć usługi do standardów obowiązujących w nowoczesnych marketach. To się przydało.

Głośno jest o budowie wielofunkcyjnego ośrodka kultury w Sierakowicach.
My mamy już swój ośrodek kultury i dom kultury, który prężnie działa i skupia ludzi o różnych zainteresowaniach. Zresztą budowaliśmy go też od fundamentów. Mamy przy tym domu kultury znany dobrze od czterdziestu lat zespół ludowy Sierakowice, który jeździł i jeździ po świecie, zdobywa nagrody. Są marką Sierakowic. Niestety, nie działa już nasz bardzo dobry teatr amatorski, żałuję, ale część ludzi poumierała, część wyjechała z Sierakowic, ale funkcjonują za to różne orkiestry i młodzieżowe, i dorosłych. Ludzie z chęcią grają na wielu instrumentach. To radość. Ten nowy dom kultury będzie oddalony od starego niespełna kilometr. W nowym mają być trzy sale: dwie m.in. na szkolenia i jedna główna widowiskowa na spektakle i koncerty na prawie trzysta miejsc, w której krzesła będą chowane za naciśnięciem guzika.

Panie Wójcie, Sierakowice nazywane są „krainą miłości”, nawet ostatnio powstała piosenka na ten temat skomponowana przez influencerkę Karolinę Stankowską z zespołem Tuchlinki.
To chyba dobrze. A skąd ta opowieść o „krainie miłości” się wzięła – już mówię. Co roku kilku dziennikarzy pytało mnie o fenomen demograficzny w gminie Sierakowice, bo wiadomo, że w naszej gminie przez lata rodziło się najwięcej dzieci w Polsce. I wtedy nieco już rozbawiony i znudzony ciągle tym samym pytaniem, uświadomiłem dziennikarzy, że to gmina chce więcej dzieci, dlatego się one rodzą. 
Proszę pamiętać, że na Kaszubach wielodzietne rodziny to od pokoleń prestiż i duma. Też jestem Kaszubą, mówię perfekt po kaszubsku, ale mam tylko trzy córki, więc się nie wpisuje w ten kaszubski nurt dużej rodziny. Ale dlatego też w naszej gminie jest aż dwanaście szkół podstawowych, żeby dzieci nie musiały nigdzie dojeżdżać.

Po tych 33 latach bycia wójtem, co dla Pana jest największą dumą?
Tak naprawdę wszystko, bo widzę, jak dzięki współpracy z mieszkańcami i radnymi nasza gmina Sierakowice i nasza wieś naprawdę się zmieniły, wypiękniały i stały się przyjazne dla mieszkańców. Mam prawdziwą satysfakcję z pracy dla Sierakowic, a pamiętam, jak rozpoczynałem, to myślałem tylko: „wytrzymać pierwszą kadencję”. A potem wszystko potoczyło się tak szybko, jedna inwestycja, a potem następna i następna. Więc nawet nie wiem, kiedy minęły te 33 lata. Największą satysfakcję daje mi wykonanie kanalizacji w gminie Sierakowice razem z sąsiednią gminą Sulęczyno, co na pewno uczyniło bardzo czystym m.in. Jezioro Gowidlińskie. A ludziom w gminie niezmiernie ułatwiło życie i do jeziora wróciły raki. Pomógł nam wtedy nieżyjący już profesor Brunon Synak, wspominam to z wielką wdzięcznością.

Dziękujemy za spotkanie i życzymy dobrego ostatniego roku na stanowisku wójta.

 

Ołtarz Papieski w Sierakowicach.

Dworzec kolejowy w Sierakowicach.

Drewniany Zabytkowy Kościół w Sierakowicach.

Zespół boisk wielofunkcyjnych w Gowidlinie.

Zespół Szkół w Tuchlinie

Stanica żeglarska w Gowidlinie.

Stadion lekkoatletyczny w Sierakowicach

Sierakowice z lotu ptaka

Park Praw Natury w Puzdrowie.

Park Praw Natury w Puzdrowie.

Sala gimnastyczna w Mojuszu

Rozbudowana Szkoła Podstawowa w Lisich Jamach

 

POWRÓT/WSTECZ