POWRÓT/WSTECZ
Futbol to narkotyk, od którego się uzależniłem

Futbol to narkotyk, od którego się uzależniłem

Z Robertem Bandrowskim, pierwszym trenerem kobiecej drużyny Lechii Gdańsk, rozmawiała Liwia Zaborska.

 

Dlaczego właściwie piłka nożna stała się dla Pana najważniejsza?

Od kiedy pamiętam, gra w piłkę nożną była moją najważniejszą aktywnością i grać w nogę lubiłem najbardziej. Gdy miałem siedem lat, już wtedy dużo starsi chłopcy wybierali mnie do gry na podwórku, a ja chętnie z nimi grałem, mimo iż byli prawie dwa razy ode mnie więksi. Mniej więcej w tym samym czasie zapisałem się do klubu, a że mieszkałem wtedy w Gdyni, to moim pierwszym wyborem był Bałtyk. Poszedłem więc na pierwszy trening, mając siedem lat, i pozostawałem zawodnikiem przez kolejne jedenaście. Dobrze mi szło, kilkakrotnie zostawałem królem strzelców w ligach juniorskich, grałem także w kadrze wojewódzkiej, jednak przygodę z piłką jako zawodnik zakończyłem już w wieku 18 lat. Przyczyniło się do tego kilka spraw, ale najgorsze były kontuzje i zwyczajne „zmęczenie materiału”. Przez następne lata musiałem odpocząć od piłki i zregenerować nie tylko ciało, ale i umysł. Przeprowadziłem się do Gdańska i całkowicie zmieniłem swoje życie.

Jakieś kilkanaście lat później zrobiłem pierwszy stopień uprawnień trenerskich i założyłem szkółkę piłkarską. W kolejnych latach poświęciłem się już tej pasji bez granic, intensywnie ucząc się rzemiosła trenerskiego i odbywając kolejne kursy, zdobywałem coraz wyższe uprawnienia trenerskie. Ostatecznie dziś mam licencję trenerską UEFA. To dla mnie bardzo ważne osiągnięcie, które pozwala mi myśleć poważnie o dalszym rozwoju w profesjonalnej piłce.

 

Zajmuje się Pan obecnie szkoleniem kobiet. Jak zaczęła się przygoda gdańskiego teamu występującego w III Lidze Makroregionalnej?

Są dwa etapy kształtowania zespołu. Pierwszy to lato 2016 do czerwca 2019, kiedy zespół był częścią stowarzyszenia Biało-Zielone i działał zupełnie niezależnie od Lechii Gdańsk (wykorzystywaliśmy jedynie herb Lechii, zgodnie z powstałą umową o współpracy z gdańskim klubem), a drugi to lato 2019, gdy drużyna została „wchłonięta” przez Lechię Gdańsk i zespół zaczął pisać zupełnie nową historię. Jako Biało-Zielone awansowaliśmy do II ligi kobiet, natomiast już w strukturach Lechii musieliśmy zaczynać znów „od dołu” – od razu wygraliśmy III ligę wojewódzką i awansowaliśmy do zreorganizowanej III ligi makroregionalnej, która po zmianach nie jest wcale słabsza piłkarsko od wspomnianej II ligi przed reorganizacją, w której miałem przyjemność ten zespół prowadzić.

 

Zakończyła się runda – Lechia jest na piątym miejscu. Jakie odczucia?

Cel minimum przed rundą został osiągnięty. Teraz po rozegraniu całej rundy wiem, że mogliśmy być przynajmniej o dwie pozycje wyżej. Źle zaczęliśmy, problemy ze zdrowiem zawodniczek pokrzyżował nam plany w ostatnim okresie przygotowań do rundy jesiennej i niestety odbiło się to na wynikach w początkowej fazie rozgrywek. Potem z każdym tygodniem było już coraz lepiej, ale poniesionych strat nie dało się już odrobić na tyle, by wskoczyć do pierwszej trójki. Wyciągamy z tego wnioski, pracujemy jeszcze mocniej i przede wszystkim bardziej świadomie, szczególnie zawodniczki zaczynają rozumieć jak ważny jest każdy aspekt treningu, zarówno tego – nazwijmy to –czysto piłkarskiego, jak i kwestii regeneracji, prewencji, a także sfery mentalnej, w której kształtowaniu pomaga dziewczynom psycholog klubowy. Dlatego jestem dobrej myśli, jeśli tylko los nam będzie sprzyjał i unikniemy poważniejszych kontuzji, będę spokojny o rundę rewanżową.

 

Dlaczego Lechia Gdańsk? Regionalne przywiązanie?

W Gdańsku poznałem moją żonę i tu zamieszkałem na stałe. Dlaczego Lechia, a nie inny gdański klub? Lechia to klub z tradycjami, klub, do którego szacunek miałem zawsze, nawet jeszcze wtedy, kiedy grałem w piłkę w Bałtyku. Pamiętam, że kiedyś pomyślałem sobie, że następnym klubem mogłaby być Lechia. Inni myśleli o Realu Madryt czy Barcelonie, a ja o Lechii. Naprawdę! Lechia z każdym rokiem pobytu w Gdańsku stawała się dla mnie coraz ważniejsza i coraz więcej rzeczy zaczęło mnie z tym klubem łączyć. W pewnym momencie mój syn dostał się do Akademii Lechii, a potem ja zacząłem trenować dziewczyny. Wszystko zaczęło się zatem kręcić wokół barw biało-zielonych i tak to trwa do dziś. Obecnie jestem trenerem w Lechii Gdańsk, co jest dla mnie niesamowitym wyróżnieniem, dumą i bardzo dużym bodźcem motywującym.

 

Jak często odbywają się treningi i jak szeroką kadrą dysponuje żeński zespół Lechii Gdańsk?

Treningi mamy pięć razy w tygodniu. Jeden z tych dni spędzamy na siłowni pod okiem trenera od motoryki. W pozostałe cztery dni trenujemy na boisku. Do tego dochodzą treningi bramkarskie, za które odpowiada trener Marcin Kośnik. Od czasu do czasu mamy także zajęcia z psychologiem klubowym, zarówno jako grupa, jak i indywidualnie. Jeśli ktoś czuje potrzebę, może zawsze zwrócić się z prośbą o rozmowę, poradę – to jest bardzo potrzebne w dzisiejszym futbolu i im wcześniej zawodnicy lub zawodniczki mają okazję z takiej porady skorzystać, tym lepiej. Jeśli chodzi o kadrę, to obecnie mamy w drużynie dwadzieścia pięć zawodniczek. Sytuacja jednak zmienia się dynamicznie. Z niektórymi co jakiś czas musimy się pożegnać, inne dochodzą, wszystko robimy jako sztab szkoleniowy z myślą o rozwoju drużyny.

 

Skąd zainteresowanie kobiecym futbolu? Przypadek czy przeznaczenie?

Tak zupełnie szczerze, to jeszcze cztery lata temu nie pomyślałbym, że będę kiedyś prowadził zespół kobiet. Dotychczas pracowałem z chłopcami i wydawało mi się, że inaczej nie można. Jak bardzo się pomyliłem, uświadomiłem sobie chyba już po pierwszym kontakcie z drużyną, a dokładnie wtedy, gdy zastępowałem ich ówczesnego trenera w trzech meczach. Pamiętam, że już po pierwszym meczu poczułem, że to mnie wciąga, ta atmosfera walki, zaangażowania i prawdziwej miłości do piłki. I zostałem z drużyną, zrezygnowałem z prowadzenia swojej szkółki i całą swoją trenerską energię i zaangażowanie skupiłem na drużynie dziewczyn. Swoją przyszłość już teraz zresztą wiążę przede wszystkim z piłką kobiecą, w tym chciałbym się specjalizować.

 

Czy kobiety ciągle przechodzą swoisty ostracyzm społeczny? No bo jak to: dziewczyna gra w piłkę nożną? 

Na pewno mamy wciąż do czynienia z głęboko zakorzenionymi stereotypami, jeśli chodzi o „piłkarza w spódnicy”. Na szczęście, choć powoli i daleko nam jeszcze do huraoptymizmu, zjawisko to zaczyna zanikać. Mają na to wpływ przede wszystkim zintensyfikowane działania mediów na rzecz piłki kobiecej, np. częstsze transmisje meczów. Dobrym sygnałem jest także skłonność w ostatnim czasie, czego sami jesteśmy beneficjentem, do budowania nowych czy przejmowania istniejących już zespołów kobiecych przez kluby Ekstraklasy. Cieszy także mnogość różnych artykułów czy po prostu ciekawych informacji na portalach społecznościowych o tematyce piłki kobiecej. Warto angażować się więc w różnego rodzaju działania promujące ten sport w wykonaniu kobiet. Stałe podnoszenie poziomu polskiej i światowej piłki nożnej kobiet też sprzyja coraz lepszym opiniom.

 

Różnice między męską wersją tego sportu a kobiecą są pewnie ogromne.

Porównywanie piłki kobiecej z męską nie jest dobre. Przecież w innych dyscyplinach sportowych poza piłką nożną zawody sportowe także organizowane i rozgrywane są oddzielnie dla kobiet i dla mężczyzn. I nie porównuje się dyscyplin. Podstawowe różnice dotyczące samej gry to fakt, że piłka żeńska jest wolniejsza, mniej dynamiczna, mniej atletyczna. Daleki jednak jestem od szukania porównań męskiej i żeńskiej piłki.

Jedyne co może być warte uwagi, to różnice w prowadzeniu zespołów kobiecych i męskich. Myślę, że ktoś, kto jak ja pracował w obu takich drużynach, widzi te różnice.

 

Jak aktualnie wygląda rozwój piłki nożnej kobiet w Polsce?

Piłka nożna kobiet w Polsce zmieniła się w ostatnich latach i idzie to w dobrym kierunku. Na pewno przyczyniło się do tego dużo lepsze szkolenie, jest ono zdecydowanie na wyższym poziomie, drużyny zaczęli prowadzić coraz lepsi trenerzy. Piłka kobieca przestaje być już „karą” dla trenera – jest tak samo ważnym zadaniem i odpowiedzialną pracą jak w przypadku prowadzenia drużyn męskich. Sytuacja na pewno poprawiłaby się, gdyby piłkarki zaczęły zarabiać podobnie (albo tylko trochę mniej) co ich „odpowiednicy” z męskiej piłki. Porównywanie zarobków piłkarza Ekstraklasy z zawodniczką także grającą w Ekstralidze nie ma jednak żadnego sensu, bo słowo przepaść byłoby tu i tak łagodnym stwierdzeniem. W niższych ligach większość zawodniczek gra za darmo, godząc często z grą pracę i naukę. Niestety, przez to duża część naprawdę uzdolnionych piłkarsko dziewczyn kończy karierę zbyt wcześnie. To musi się zmienić, szczególnie jeśli chcemy, by piłka nożna stawała się dla zawodniczek zawodem, a nie wyłącznie hobby.

 

Wciąż trwają potężne reorganizacje futbolu kobiecego w Polsce. Jakie są cele drużyny seniorskiej?

Na razie w klubie nikt nie mówi o zdobywaniu tytułu mistrza Polski, ale na pewno taki klub jak Lechia w przyszłości będzie tego chciał i nie wątpię, że będzie się liczył i walczył o najwyższe cele. Na teraz jednak celem jest budowanie drużyny na miarę możliwości, jakie mamy. Gramy w III lidze, kolejnym etapem będzie awans do II ligi, a potem dalej. Potrzebne są odpowiednie nakłady finansowe, głównie na transfery nowych zawodniczek a także na kontrakty dla coraz lepszych zawodniczek. Lechia coraz bardziej inwestuje w kobiecą drużynę, mamy coraz lepsze warunki i możliwości rozwoju. Przyjdzie pewnie i taki czas, że te naprawdę duże inwestycje czy kontrakty z zawodniczkami staną się faktem. Wszystko w swoim czasie.

 

Kolejna runda wbrew pozorom już niedługo. Jak wyglądają przygotowania żeńskiego zespołu?

11 grudnia kończymy treningi i zaczynamy przerwę. Podczas tej przerwy zawodniczki będą miały czas na odpoczynek i zresetowanie sobie głowy od piłki, ale otrzymają także plan treningowy. Powrót planujemy w pierwszym lub drugim tygodniu stycznia – wówczas czeka zawodniczki bardzo aktywny i ciężki okres przygotowawczy. Zaplanowane mamy już cztery mecze kontrolne, co do reszty, to będziemy decydować, kiedy tylko dowiemy się o terminie rozpoczęcia wiosennych rozgrywek.

 

Futbol – praca, pasja czy styl życia?

Wszystko razem! Myślę, że futbol to narkotyk, od którego uzależniłem się już w najmłodszych latach. Zawsze liczyła się głównie piłka. Wiadomo natomiast, że dla większości takich osób jak ja byłoby idealnie, gdyby realizacja swoich pasji mogła być pracą, tą jedyną, którą się wykonuje. Często jednak trzeba angażować się równocześnie w inne projekty poza trenowaniem, czego konsekwencją jest choćby mniej czasu spędzanego z rodziną. Myślę jednak, że dopóki udaje nam się robić to, co kochamy, jeśli mamy klub, w którym jako trenerzy jesteśmy szczęśliwi, to nie można narzekać. Sport uczy walki i konsekwencji w dążeniu do celu nie tylko na arenie sportowej. Dla mnie rodzina i realizowanie się jako trener to sens życia. Nie widzę obecnie innej drogi do własnego szczęścia i niech tak zostanie.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

POWRÓT/WSTECZ