POWRÓT/WSTECZ
Flirtowanie z Szekspirem

 

Przełom lipca i sierpnia to jest czas Szekspira w Gdańsku. Na siedmiu scenach Trójmiasta obserwowano ponad siedemdziesiąt wydarzeń artystycznych. Wszystkie sztuki Szekspira (trzydzieści sześć spektakli w dziewięć dni) w bardzo oryginalnej formule (jeden aktor, wiele rekwizytów i współczesny język angielski) zagrał Forced Entertainment. Wśród prezentowanych sztuk znalazł się Król Jan, jedyna sztuka Szekspira nigdy wcześniej nie grana w Polsce. Poinformował o tym prof. Jerzy Limon, dyrektor festiwalu, przypominając, iż fakt ten ustalił prof. Andrzej Żurowski, nieżyjący już niestety świetny szekspirolog, który oglądał większość przedstawień szekspirowskich w Polsce i na świecie granych w ostatniej ćwiartce XX wieku. Prof. Żurowski związany był z Gdańskiem i od początku z Festiwalem Szekspirowskim. Jemu też został poświęcony pamiątkowy album Planeta Szekspir, którego promocja odbyła się w czasie festiwalu. To piękny gest Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego.

 

„Pani zna Hamleta?” – zapytała mnie niespodziewanie we foyer Teatru Wybrzeże elegancko ubrana czterdziestolatka. Myślałam, że to zaczepka-żart, bo to najczęściej grana sztuka Szekspira, która co roku ma wiele realizacji. W tym roku na festiwalu było kilka Hamletów – w wersjach polskiej, angielskiej, irańskiej, izraelskiej. Ale to nie była zaczepka, choć miałam ochotę odpowiedzieć Szekspirem: „Jak mam odpowiedzieć na to pytanie? Jak poradzi dowcip lub fortuna. Albo jak każą przeznaczenie”. Pytanie padało po spektaklu Narodowego Starego Teatru z Krakowa. Pani, nie zwracając już na mnie specjalnie uwagi, rozważała głośno: „Czy Hamlet był jeden, czy może było ich trzech? Czy w Hamlecie Szekspira jest bohaterska Polska, która tryska i ocieka krwią?”.

 

Tę dociekliwość wielbicielki Hamleta zrodziła inscenizacja duetu Marcin Cecko – Krzysztof Garbaczewski (dramaturg i reżyser), których to krytyka teatralna okrzyknęła „młodymi buntownikami”. Ich Hamlet budził wątpliwości nie tylko zaczepiającej mnie pani. Był to kolaż popkulturowy, bawiący widzów grą skojarzeń, tekstami dopisanymi do dramatu Szekspira, które drażniły gazetową doraźnością i agitką. Śmieszne to trochę było, ale i straszne, szczególnie gdy eksperymenty wspierało marne dość aktorstwo. Prym wiodła niejaka Ofelia. Nie rozpisywałbym się o tym zdarzeniu, gdyby nie fakt, że ten spektakl zgłoszono do nagrody Złotego Yoricka. Jeden z trzech, które wybrano z kilkunastu Szekspirów granych w polskich teatrach w ostatnim sezonie.

 

Juliusz Cezar reż. Barbara Wysocka Teatr Powszechny  w Waszawie fot. Krzysztof Bieliński 2083

 

Nagrodę Yoricka przyznaje od dwunastu lat Fundacja Theatrum Gedanense. W tym roku – na szczęście – trafiła w dobre ręce, czyli do Teatru Powszechnego w Warszawie. Reżyser Barbara Wysocka Juliuszem Cezarem udowodniła, że można współcześnie i artystycznie odczytywać dramaty Szekspira. Jej spektakl opowiada o dochodzeniu do władzy, o demoralizacji, przekupstwie mas, o krachu demokracji i dziwnej zmienności wartości etycznych. Przejmujący spektakl, z aluzjami do naszej współczesności, świetnie przyjęty przez publiczność. Ciekawostką był fakt, iż Barbara Wysocka była też aktorką w tym przedstawieniu i wygłosiła (świetnie) przejmujący monolog Antoniusza skierowanym wprost do widowni, wśród której na tym spektaklu byli gdańscy politycy różnych opcji politycznych, znani z pierwszych stron gazet. Klaskali, choć może nie wszyscy z jednakową siłą. Publiczność festiwalowa natomiast wywoływała wielokrotnie aktorów Teatru Powszechnego frenetycznymi brawami. To był sukces.

 

I właśnie publiczność była w tym roku naprawdę wierna Międzynarodowemu Festiwalowi Szekspirowskiemu w Gdańsku. Wszystkie spektakle były oblegane. A nawet na jeden – Hamleta Maszynę z izraelskiego Tmuna Theatre – czekano ponad godzinę, bo zasłabł jeden z aktorów. Ale warto było. Choć największym artystycznym osiągnięciem tegorocznej, jubileuszowej edycji był Hamlet niezależnej Quantum Theatre Group z Iranu. Po raz pierwszy udało pokonać się kłopoty formalne i irańscy artyści przyjechali do Gdańska. To był Hamlet absolutnie niezwykły: polityczny o przemocy, ale i o chaosie, który tworzy nieuporządkowany, pełen okrucieństwa świat. Ciemnoskóra Ofelia wirowała przez kilkanaście minut, nim zaczęło się przedstawienie, w długiej, białej, niczym ślubnej sukni, a Hamlet przypominał trochę błazna, trochę szaleńca, który w złym świecie może tylko udawać, że robi coś ważnego i że chce pomścić zabójstwo ojca. Najwięcej do powiedzenia w tym Hamlecie miał… grabarz. „Wszędzie są groby, gdzie by człowiek łopaty nie wbił” – mówił. Niby Dania, w której jedna dyktatura zastępowana jest następną. Takie przemyślane i świetnie zagrane przedstawienie pamięta się latami.

 

Szekspir jest wymagający – wobec twórców i publiczności. Prowokuje do myślenia, obnaża nadmierne i często niepotrzebne ambicje „nuworyszy” teatralnych. Wszak „świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają”.

 

Należy jednak mieć nadzieję, że festiwal szekspirowski, choć osiągnął już godną ilościową i jakościową markę, jest teatrem, który nie zniknie, a organizatorzy konsekwentnie, niezależnie od powtarzających się kłopotów finansowych, będą swej wiernej publiczności dostarczali ciągle nowych wrażeń. Ktoś może powiedzieć, że to snobistyczny festiwal. Być może, ale mądry i warto pamiętać, że prawdziwa sztuka rozwija i utrwala zdrowy snobizm.

 

Alina Kietrys

 

Juliusz Cezar reż. Barbara Wysocka Teatr Powszechny  w Waszawie fot. Krzysztof Bieliński 0396

 

Hamlet Iran- M.Zakrzewski 1

 

Hamlet Iran- M.Zakrzewski 2

 

Hamlet Iran- M.Zakrzewski 3

 

POWRÓT/WSTECZ