POWRÓT/WSTECZ
Festiwal polskiego kina w Gdyni Wpadki, afery, ale też dobre filmy

„To był ciekawy festiwal, choć niepozbawiony napięć nie tylko w rywalizacji o nagrody” – stwierdziła Bożena Dykiel, znana i popularna aktorka, członkini jury tegorocznego święta polskiego kina w Gdyni. A Agnieszka Holland – zdobywczyni Złotych Lwów za film „Obywatel Jones” i jedna z najchętniej słuchanych przez dziennikarzy osób związanych z kinematografią światową, oświadczyła: „Warto mieć odwagę w każdej sytuacji. Najbardziej niepokoi mnie zjawisko inżynierii społecznej w Polsce i na świecie, i takie megalomańskie jednowładztwo, które myśli, że może wyeliminować jednych kosztem drugich. Skutki tego widzieliśmy już w XX wieku i teraz znowu zaczynamy iść w tę stronę. To bardzo niebezpieczne. Niestety, wszystko jest możliwe, jeśli przestaje istnieć obiektywne, uczciwe i odważne dziennikarstwo. I o tym jest również mój film – »Obywatel Jones«”.

Film Agnieszki Holland opowiada historię młodego dziennikarza brytyjskiego Garetha Jonesa, który zamierza pojechać do Moskwy i przeprowadzić wywiad ze Stalinem. Scenariusz Andrei Chalupy, dziennikarki i producentki filmowej ze Stanów Zjednoczonych, która studiowała m.in. na Ukrainie, trafił do Agnieszki Holland dość przypadkowo. Scenarzystka ma ukraińskie korzenie. Jej dziadek przeżył Hołodomor, czyli Wielki Głód na Ukrainie, w trakcie którego zmarło ponad 6 milionów ludzi. Chalupy uważa za Orwellem, że „naszym zadaniem jest uczynienie życia wartym na ziemi”. Film Holland opowiada też o tłumieniu prawdy, o opresyjnym Związku Radzieckim. Gareth Jones (świetna rola Jamesa Nortona) jedzie na Ukrainę i tam doświadcza skutków Wielkiego Głodu. Mimo nacisków i gróźb, a także podważania jego wiarygodności, opowie w filmie Holland o swoich przeżyciach Orwellowi, autorowi „Folwarku zwierzęcego”. Film jest bardzo sprawnie zrealizowany, ma wręcz mistrzowską formę. Nic dziwnego, że reżyserka uznała, iż następną nagrodą na festiwalu w Gdyni będą dla niej już Platynowe Lwy – za całokształt twórczości. Holland jest twórczynią dojrzałą i odważną, a jej kino porusza.

Srebrne Lwy na 44. festiwalu przyznano Maciejowi Pieprzycy za film „Ikar. Legenda Mietka Kosza”, który również zdobył nagrodę Złotego Klakiera – filmu najdłużej oklaskiwanego przez widzów.

Kiedy rozpoczynał się prasowy pokaz filmu, nierozpoznany przez nikogo reżyser stał z boku w nacierającym tłumie. Nagle nieśmiałym głosem zapytał panie z obsługi, czy mógłby wprowadzić bliską sobie osobę na ten film. „Jestem reżyserem »Ikara«” – dodał nieśmiało. Pozwolono mu oczywiście wejść z osobą towarzyszącą. Publiczność oklaskiwała ten film zarówno w trakcie projekcji, jak i owacyjnie długo po zakończeniu pokazu. Bo jest to film wyjątkowy. Przywrócił pamięć i legendę Mietka Kosza, zapomnianego, niewidomego artysty z lat 60., znakomitego jazzmana. Mietek Kosz był wirtuozem fortepianu, uczył się u sióstr zakonnych w Laskach, w ośrodku dla niewidomych dzieci, a potem w akademii muzycznej. Odnosił sukcesy w Polsce i na świecie: wygrał m.in. Montreux Jazz Festival. „Zapomniano o nim, bo pamięć ludzka jest ulotna” – powiedział Leszek Możdżer, twórca muzyki do tego filmu, również znakomity pianista-jazzman, laureat Złotych Lwów za fenomenalną muzykę do tego obrazu. Złote Lwy wręczono aktorowi Dawidowi Ogrodnikowi, który zagrał Mietka Kosza, za pierwszoplanową rolę męską. Ogrodnik jest aktorem znanym i docenianym. Zdobywał już nagrody na gdyńskim festiwalu – w uznaniu jego talentu w ubiegłym roku przyznano mu nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego. Olśnił w takich filmach jak „Chce się żyć”, „Ostatnia rodzina” i „Cicha noc”. Tym razem w opowieści o Mietku Koszu zbudował niebywałą postać: neurotycznego, zagubionego geniusza. Ten film trzeba koniecznie obejrzeć.

Platynowe Lwy za całokształt twórczości odebrał Krzysztof Zanussi. Reżyser obchodzi w tym roku 80. urodziny. Wybitny twórca, który powtarza, że „lepiej być niż mieć”, wyznaje, że wybrał film, bo nic innego w życiu dobrze mu nie wychodziło. Z wykształcenia jest fizykiem, był dziennikarzem studenckim, zajmował się teatrem, studiował filozofię, którą uważał za wykształcenie a nie zawód. Żałował przez chwilę, że nie został – jak jego ojciec i dziadek – architektem. Pierwsze laury za filmy amatorskie przekonały go, że to jest jego zawodowe miejsce. Krzysztofowi Zanussiemu podziękowano w Gdyni za dotychczasowe dokonania artystyczne kilkunastominutową owacją na stojąco.

Zdj. Festiwal kadr z filmu Boże Ciało
Kadr z filmu „Boże Ciało”.

Nagrodę specjalną jury przyznało ostatniemu filmowi wyprodukowanemu w Watchout Studio przez zmarłego tragicznie Piotra Woźniaka-Staraka. Ta decyzja spotkała się ze znakomitym przyjęciem festiwalowej publiczności, bo film „Ukryta gra” jest po prostu bardzo dobry i świetnie się ogląda. To historia z lat 60., kiedy to u szczytu kryzysu kubańskiego amerykańskie służby porywają Joshuę Mansky’ego, wybitnego, uzależnionego od alkoholu matematyka. Ma on rozegrać pojedynek szachowy z sowieckim mistrzem Gawryłowem na międzynarodowym turnieju szachowym w Warszawie, który odbywał się w Pałacu Kultury i Nauki, świeżym darze architektonicznym dla narodu polskiego od radzieckich towarzyszy. Zwracam uwagę na świetną rolę Roberta Więckiewicza w roli dyrektora pałacu. W roli Joshuy wystąpił Bill Pulman, amerykański gwiazdor Hollywood. Jego przyjazd do Gdyni wywołał prawdziwe poruszenie. Gwiazdor – bezpośredni, miły w kontaktach, oblegany przez dziennikarzy i fanów dobrego kina – starał się spokojnie odpowiadać na każde pytanie. Oczywiście nie omieszkał dodać, że Gdynia i Gdańsk to piękne, warte odwiedzenia miejsca. Pulmanowi w filmie „Ukryta gra” partneruje w roli rosyjskiej agentki Lotte Verbeek, kolejna hollywoodzka gwiazda. Film w reżyserii Łukasza Kośmickiego – bardzo udany debiut! – ogląda się z zainteresowaniem. „Pełna profeska” – jak mówią młodzi krytycy. Świetne kino akcji, dobry montaż, ciekawe zdjęcia doskonałego profesjonalisty Pawła Edelmana, stylowa, osadzona w epoce scenografia Allana Starskiego. Niestety, jury nie uhonorowało Łukasza Kośmickiego. I to – moim zdaniem – poważny błąd w tegorocznych nagrodach, choć nie jedyny. Dodatkowym wzruszającym momentem była taktowna obecność na festiwalowej projekcji żony zmarłego producenta – dziennikarki Agnieszki Woźniak-Starak. Jej mąż kilka miesięcy temu utonął w mazurskim jeziorze.

Złote Lwy za reżyserię zdobył Jan Komasa za dzieło znakomite i piękne – „Boże Ciało”. Film w październiku wszedł na ekrany polskich kin. Opowieść o fałszywym księdzu zauważono już na świecie i nagrodzono, otrzymała m.in. Srebrne Lwy w Wenecji i nagrodę FIPRESCI – Międzynarodowej Federacji Krytyków. Bohater filmu, dwudziestoletni Dawid (świetna i odważna rola Bartosza Bielenia, który wyznał, że sprawy wiary, religii nie były mu obojętne) w trakcie pobytu w poprawczaku (zgodnie ze scenariuszem) przechodzi duchową przemianę i skrycie marzy, żeby zostać księdzem. Scenarzysta – debiutant Mateusz Pacewicz – pracował nad tym tematem osiem lat i słusznie dostał za scenariusz Złote Lwy. Opowieść w „Bożym Ciele” jest wielowarstwowa, wstrząsająca i bardzo ciekawa pod względem ocen moralnych. Nagrodę za drugoplanową rolę żeńską w tym filmie przyznano Elizie Rycembel – duże brawa za wyraziste zbudowanie postaci. „Boże Ciało” to film ważny, zrobiony przez mądrego i wrażliwego twórcę. Jan Komasa jest reżyserem docenionym już kilka lat wcześniej za filmy „Miasto 44” i „Sala samobójców”.

Najwięcej zamieszania zrobił w trakcie trwania tegorocznego festiwalu film „Solid Gold” Jacka Bromskiego – prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich. To właśnie jego film wycofano nagle w czasie trwania konkursu. Opowieść ta miała rzekomo odzwierciedlać głośną w Polsce aferę finansową parabanku Amber Gold. Dyskutowano o tym filmie w kontekstach politycznych jeszcze przed festiwalem – czy należy „Solid Gold” wprowadzać do kin przed wyborami 13 października? Wcześniej na ekranach naszych kin pojawił się film Patryka Vegi „Polityka”. Warto wiedzieć, że Vega do tej porty ani razu nie zgłosił swojego filmu na Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, a „Solid Gold” miał być rzekomo „odpowiedzią” na prześmiewcze opowiastki w filmie Vegi, bo afera z Amber Gold wydarzyła się za czasów sprawowania rządów przez ekipę Platformy Obywatelskiej.

Jedno jest pewne – gdyńskie festiwalowe zamieszanie stało się najlepszą reklamą filmu „Solid Gold”, a jury festiwalu słusznie nie uwzględniło tego filmu w puli nagród.

Jedną z kontrowersyjnych nagród na tegorocznym festiwalu w Gdyni jest z pewnością uhonorowanie Złotymi Lwami za pierwszoplanową rolę kobiecą bardzo dobrej aktorki Magdaleny Boczarskiej za rolę Marii – pierwszej żony marszałka w filmie „Piłsudski”. Na tegorocznym festiwalu urodzaj artystyczny ról męskich był wyjątkowy, natomiast role kobiece (no może poza Krystyną Jandą w filmie „Słodki koniec dnia” w reżyserii Jacka Borcucha, za który aktorka już dostała nagrodę na festiwalu kina niezależnego w Sundance) to zestaw wręcz skromny. Magdalena Boczarska powinna była dostać nagrodę w ubiegłym roku w Gdyni za rolę Michaliny Wisłockiej w filmie „Sztuka kochania”. W tym roku wydaje się, że było to zadośćuczynienie za rok ubiegły.

Nieporozumieniem było także niedostrzeżenie przez jury filmu „Pan T.” w reżyserii Marcina Kryształowicza. To znakomita surrealistyczna groteska, która rozgrywa się w naszej rzeczywistości w klimacie lat 50., w tzw. zbuntowanej i donosicielskiej artystyczno-literackiej „warszawce”. Niewątpliwym ponownym odkryciem festiwalowym w tym filmie jest Paweł Wilczak jako Pan T. Polecam gorąco film Marcina Kryształowicza – jest wyrafinowany, inteligentny i dowcipny.

Co jeszcze warto obejrzeć z polskich filmów po tym festiwalu? Miłośnikom kina historycznego polecam film „Kurier” w reżyserii Władysława Pasikowskiego, dobrze znanego z takich filmów jak „Kroll”, „Psy” czy „Pokłosie”, a także film Michała Rosy „Piłsudski” z ważną rolą Borysa Szyca. To obraz o Piłsudskim właściwie mało znanym, bo opowiada o życiu Marszałka sprzed roku 1914.

Zwracam też uwagę na publicystyczne kino współczesne w filmach „Wszystko dla mojej matki” w reżyserii Małgorzaty Imielskiej (Złote Lwy za debiut w Gdyni) i na „Interior” Marka Lechkiego, a w kategorii sensacyjnej na film „Czarny mercedes” klasyka polskiego kina Janusza Majewskiego. Klasycznie i fachowo zrealizowany obraz – wbrew niektórym opiniom, uważam ten film za godny uwagi. Można sprawdzić, bo jest już na ekranach kin.

Miłośnikom wspaniałego obrazu i nastrojowej, filozoficznej konkluzji wobec świata spodoba się z pewności dzieło Lecha Majewskiego z absolutnym gwiazdorem światowego kina Johnem Malkovichem – „Dolina Bogów”. To film z fascynującą warstwą wizualną i opowieść o mitach zrealizowana w zaskakujący sposób. Film dla widzów, którzy się nie spieszą i marzą o oddechu od codzienności.

Fanów kina otwartych na fragmentaryczną narrację i kilka świetnych ról uwiedzie z pewnością „Mowa ptaków” Xawerego Żuławskiego. To kolejny film z perturbacjami – mimo wskazań komisji selekcyjnej pierwotnie nie dopuszczono go do Konkursu Głównego, podobnie jak filmów „Interior” i „Supernova”. Po interwencji reżyserów i groźbie bojkotu festiwalu w Gdyni wszystkie te filmy znalazły się w Konkursie Głównym. „Interior” i „Supernova” opowiadają o naszej rzeczywistości, gorzkiej i przejmującej. Warto je obejrzeć.

W trakcie tegorocznego festiwalu w Gdyni żałowano, że zabrakło przeglądu filmów w kategorii Inne Spojrzenie. Żal był słuszny, ale poniewczasie. Tłumaczenie przewodniczącego jury Macieja Wojcieszki było dość trudne do przyjęcia, bowiem jury wyeliminowało z nagród zgodnie ze swoją tegoroczną filozofią kino eksperymentujące obrazem i treścią (filmy Lecha Majewskiego i Xawerego Żuławskiego).

44. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni był pełen niespodzianek ekranowych, gorących i burzliwych dyskusji środowiska filmowego, a także napięć wynikających z wcześniejszych decyzji (także politycznych) odnośnie kwalifikacji filmów do Konkursu Głównego, w którym rozdaje się najważniejsze nagrody. W efekcie o Złote Lwy ubiegało się 19 filmów. Do konkursu filmów krótkometrażowych, który odbywa się równolegle w Gdyni, wybrano 27 filmów. Kino polskie w krótkim metrażu jest potęgą, stąd wiele prestiżowych nagród dla polskich twórców na wszystkich znaczących festiwalach na świecie. W Gdyni główną nagrodę w kinie krótkometrażowym zdobył Hubert Patynowski za film „Nie zmieniaj tematu”. Podkreślono w tym filmie prostotę i autentyczność opowiedzianej historii i wyjątkową czułość w przedstawieniu relacji ojca z synem.

Łącznie w trakcie sześciu festiwalowych dni w czasie 44. FPFF w Gdyni, w różnych kategoriach i grupach tematycznych pokazano 180 filmów na 400 projekcjach. To swoisty rekord ilościowy i frekwencyjny, bo festiwal obejrzało ponad 70 tysięcy widzów. Na festiwalu było również ponad 6 tysięcy gości zagranicznych.

Alina Kietrys

 
POWRÓT/WSTECZ