Prawie zawsze w marcu pojawiają mi się tzw. kobiece konteksty, oczywiście za sprawą okolicznościowego Dnia Kobiet. Kulturalni – panie i panowie – czegoś sobie tego dnia życzą, dzisiaj najczęściej zdrowia.
Prawie zawsze w marcu pojawiają mi się tzw. kobiece konteksty, oczywiście za sprawą okolicznościowego Dnia Kobiet. Kulturalni – panie i panowie – czegoś sobie tego dnia życzą, dzisiaj najczęściej zdrowia.
A ci, co podśmiewają się, przywołując niczym mantrę PRL-owskie rajstopy i goździki, dowcipkują od lat bez wdzięku. Pewnie słabą mam pamięć, ale rajstop nie dostałam z tej okazji, a goździki to moje ulubione kwiaty, miałam je nawet w wiązance ślubnej.
Rozchwiały się emocje, zburzył codzienny tryb życia w tej trwającej już rok pandemii. Czasami nawet niewinne przekazy budzą napięcia. Odczuwamy zmęczenie. W świecie, który nas otacza – politycznym, gospodarczym i społecznym – nie brakuje dziwnych komunikatów: urywanych, niepełnych, niedopowiedzianych i z podtekstami. Trwa walka między prawdziwą a kłamliwą informacją (zwaną fake newsem). Radykalizują się postawy i zaburza proces komunikacji, narastają kryzysy emocjonalne. Pojawiają się niespodziewanie „chwile prawdy”. Rodzi nam się nowa normalność. Jakoś trzeba by nad tym zapanować. Ostatnio często słyszę, że „musimy spojrzeć prawdzie w oczy”. Zastanawiam się tylko – czy w realu, czy online? Online zdominowało nas w wielu działaniach.
Ostatnio przysłuchiwałam się wynurzeniom na temat przydatności kobiet na wysokich stanowiskach. Prowadząca internetowy webinar z wdziękiem i uśmiechem serwowała złote myśli. Mówiła: „Kobiety na stanowiskach w Polsce nie są już ewenementem, udowadniają, że nie tylko są empatyczne, ale również potrafią (!) być asertywne. Potrafią też już się wspierać w biznesach, klubach, stowarzyszeniach (nie ma to jak kobiece enklawy), i to bardzo dobrze” – oceniała z wdziękiem pani trenerka. I dalej: „wizerunek kobiety w biznesie jest coraz bardziej pozytywny i kobieta liderka nie budzi już obaw czy wątpliwości”.
Uff… Proszę, jakie piękne szkolenie „ku pokrzepieniu serce”. No i oczywiście pojawił się też wątek damsko-męski, czyli nawoływanie, by kobiety w biznesie mówiły o sobie tylko dobrze, by chwaliły swoje pomysły i siebie, by powtarzały, że robią wszystko najlepiej i znają się na wszystkim. I tutaj kończy się moja odporność na serwowane mądrości. Mam dość słuchania – obojętnie, jaka płeć wygłasza te maksymy, że zarządzający bądź rządzący na wszystkim znają się najlepiej. Ważne, żeby wiedzieli, co robią i o czym mówią.
Kobiety często mówią ostrożnie, także w biznesie. Ponoć brak im pewności siebie. Kulturową uległość kobiet nadal ćwiczy się w wielu domach. Godzą się więc na uległość, szczególnie wobec szefów.
Ileż to razy słyszałam od koleżanek: „Szef obiecał, że będzie ze mną rozmawiał i czekam na te rozmowę już miesiąc. I nic, denerwuję się, bo nie wiem, czy to nie są czasem zastrzeżenia do mojej pracy”. I to jest właśnie ten kobiecy brak pewności, brak przekonania, że dobrze pracują, fachowo wykonują obowiązki. Kobiety boją się też zjawiska określanego jako „women shaming”, czyli nieustannego oceniania i krytykowania. Z ogłoszonych badań prowadzonych w Uniwersytecie SWPS wynika, że 90 procent kobiet słyszało krytyczne uwagi pod swoim adresem dotyczące przede wszystkim wyglądu i sposobu wychowania dzieci. I co ciekawe, najczęściej krytykują koleżanki w pracy oraz matki i mężowie w domu. Społeczne zawstydzanie kobiet staje się normą i odbywa się w różnych okolicznościach: od domowych pieleszy po służbowe spotkania. Są to niby dobre rady przekazywane w różnej formie: od pouczeń do ironicznych komentarzy i złośliwych uwag. „Krytykowanie kobiet stało się niebezpieczną normą” – napisały badaczki z SWPS. Więc nic dziwnego, że właśnie w marcu naszły mnie takie refleksje.
A na zbliżające się Święta Wielkanocne życzę wszystkim Paniom i Panom: zanim ocenisz, spróbuj zrozumieć. Nawet jeśli żurek okaże się nieco za słony, a jajeczko lekko niedogotowane.
Alina Kietrys