Wielki Brat ery cyfrowej

dr inż. Jacek Kotarbiński
dr inż. Jacek Kotarbiński
kotarbinski.com

Wielki Brat ery cyfrowej

Rodzina Jana wybierała się w podróż życia do jednego z krajów azjatyckich. Białe plaże, turkusowa woda, po prostu raj. Kiedy dolecieli na miejsce .... 

Wielki Brat ery cyfrowej

Rodzina Jana wybierała się w podróż życia do jednego z krajów azjatyckich. Białe plaże, turkusowa woda, po prostu raj. 

Kiedy dolecieli na miejsce, zmęczeni kilkunastogodzinną podróżą, czekali w kolejce po wizy. W zasadzie to formalność, ktoś sprawdzał paszport, przystawiał pieczątkę, pobierał opłatę. Ale nie tym razem. Urzędnik zeskanował paszport, a system podświetlił rekord na czerwono. Komunikat: nie wpuszczać i odesłać do miejsca wylotu. 

Całą powrotną drogę do domu, Jan pocieszał dzieci i małżonkę. Zastanawiał się, czy wpływ na ich ekstradycję miały śmieszne memy o prezydencie tego kraju, jakie wymieniał prywatnie ze znajomymi. 
Science fiction? Niekoniecznie. Żyjemy w świecie, w którym analiza danych i zachowań w sieci może decydować o wszystkim, bez względu na status ich prywatności.

Historia komputerowej analizy zachowań jest tak samo długa jak wykorzystywanie maszyn obliczeniowych. W początkowej fazie rozwoju dane wykorzystywano głównie do celów naukowych i wojskowych.
Jednak upowszechnianie informatyzacji sprzyjało pozyskiwaniu danych transakcyjnych. Świat analogowy nie miał narzędzi, by je analizować. Wiedza o kliencie istniała w pamięci sprzedawcy i zapisach ksiąg handlowych. Na początku XX wieku pojawiły się w USA rozwiązania przypominające karty kredytowe. Ale dopiero w 1968 roku opracowano technologię EDI (ang. Electronic Data Interchange), która stworzyła podstawy elektronicznej wymiany informacji. Pierwszy bankomat pojawił się w 1975 r. Rewolucja komputerowa w handlu na przełomie lat 60. i 70. XX wieku spowodowała rozwój skanowania cen produktów i analizowania danych zakupowych, szczególnie po upowszechnieniu systemu kodów kreskowych. Dwa główne nurty, czyli rozwój transakcji elektronicznych w połączeniu z miejscami, w których mogliśmy dokonywać zakupów, stworzyły podstawy ekonomii behawioralnej. 

W sferze biznesu przed erą cyfrową analizowano dane deklaratywne wynikające z badań rynkowych i informacji przekazywanych przez klientów w ramach wywiadów, ankiet czy badań fokusowych. Jednak badacze przekonywali się, że wartość deklaracji klientów w porównaniu do informacji uzyskiwanych z obserwacji zachowań jest o wiele niższa. Tak odkryto kopalnię „big data”: wielopłaszczyznowych informacji behawioralnych. 

Jednak samo zbieranie danych nie służy niczemu, jeżeli na ich podstawie nie będą tworzone algorytmy wpływające na nasze zachowania. 

Współcześnie obserwujemy gwałtowny wzrost mocy i możliwości przetwarzania danych oraz możliwości budowania algorytmów. Dzisiejsze komputery przetwarzają informacje milion razy szybciej niż kilkadziesiąt lat temu. Sztuczna inteligencja (AI) gromadzi dane i uczy się na jej podstawie. Jako użytkownicy sieci w ciągu 60 sekund oglądamy ponad 4 mln filmów na YouTube, wysyłamy 0,5 mln tweetów i zadajemy 3,5 mln pytań w Google. Pływamy w morzu danych, jesteśmy aktywnymi uczestnikami całego procesu ich gromadzenia i analizowania. 

Czy ten proces jest niebezpieczny? Tak, jest niebezpieczny. To kwestia ludzi, którzy decydują o wykorzystaniu danych oraz zastosowaniu określonych algorytmów. To również niebezpieczeństwo utraty informacji w wyniku ataków hakerskich i problematyka cyberbezpieczeństwa. Nie zahamujemy rozwoju AI, ponieważ podstawą ludzkiej inteligencji jest nieustanne uczenie się. 

Technologie ułatwiają życie i akceptujemy do pewnego stopnia zbieranie i przetwarzanie informacji o naszych zachowaniach. Nie zmienia to faktu, że zarządzanie danymi osobowymi to nadal młoda gałąź ekonomii cyfrowej. Jeżeli jakaś dziedzina jest nowa, to często panuje w niej swoisty dziki zachód – przedsiębiorcy zmieniają zasady działania dopiero pod wpływem precyzyjnie sformułowanego prawa. 
Świat cyfrowy zdominowany jest przez swoistą korporację GAFA, czyli Google, Amazon, Facebook i Apple. A te bywają niczym krnąbrne dzieci, kierujące się wyłącznie parametrem szybkiej zyskowności dla akcjonariuszy, bez względu na związane z tym koszty społeczne.

Jacek Kotarbiński