Sprawdzam

Alina Kietrys
Alina Kietrys
Dziennikarka, publicystka,
wykładowczyni i mentorka.

Felieton Aliny Kietrys  

Sprawdzam

Coraz częściej dopadają mnie sytuację, że mówię sama sobie: sprawdzam. A więc sprawdzam, czy ktoś słucha lub ogląda coś rzeczywiście czy tylko w przyspieszeniu. Czy skroluje tylko i pozornie zajmuje się sprawą, czy jednak chce poświęcić jakiemuś problemowi dłuższą chwilę. Ostatnio ze zdziwieniem zobaczyłam na jednym z portali, niby opiniotwórczym, informację, że jak nie mam czasu na czytanie, to portal mi streści tekst, żebym nie musiała się fatygować samodzielnie. Bo może mnie głowa rozboli i co wtedy. Sprawdzam. Streszczenie było beznadziejne. Martwi mnie, że nasza uważność na coś, na kogoś, na sprawę toczy się mimo chodem. Rozumiem. Natłok informacji i zdarzeń zalewa ludzi (czasami niczym krew) i skupić się jest coraz trudniej. Słowem towarzyszy nam – mnie, panu, pani, państwu swoista nieuwaga. Dlaczego? Bo równocześnie dzieje się zbyt wiele, bo jesteśmy przeładowani informacjami, bo uważamy, że nie warto się skupiać, skoro i tak za chwilę minie to, co wymagało dopiero co naszej uwagi. Takie wątpliwości dopadły mnie przy kolejnych rozmowach, lekturach, spotkaniach. Mam ich zawodowo sporo, więc doświadczam tego pozornego zainteresowania nader często. Dochodzi do tego – zazwyczaj – pozorna troska. Sprawdzam. Zgadza się i powtarza. Pesymizm? Nie. Po prostu reality show. 

Ostatnio goni mnie pustka. A to już za sprawa odchodzących, czyli umierających osób, które znałam, z którymi się spotykałam, pracowałam, rozmawiałam, dyskutowałam, czasami polemizowałam. Żegnam ich w sobie. Pozostają niezamazane twarze (na razie), sytuacje, które się wyświetlają niczym kadry filmowe, spóźnione, bo nieodbyte spotkania. Sprawdzam. Nawet w kalendarzu były jakieś plany, żeby się zobaczyć, tylko trzeba było dograć terminy. Ale się nie udało, tak jakoś mignął ten czas. Warto wyostrzyć swoją uwagę. Powtarzam sobie to już w tym miesiącu po raz piąty, za każdym razem, gdy dochodzi wiadomość, że znowu moja pustka się powiększyła.

Marzec pod koniec miesiąca ma święto, które lubię szczególnie – czyli międzynarodowy dzień ludzi teatru. Czytane orędzia na prawie wszystkich teatralnych scenach – pełne szlachetnych i wzniosłych myśli – są niczym pyszna przekąska przed daniem głównym, czyli zazwyczaj przed spektaklem. A dodatkowo oczywiście dobry moment, by nagrodzić osobowości życia teatralnego. Trzeba przyznać, że Gdańsk ma ostatnio szczęście, bo zespół Teatru Wybrzeże naprawdę doborowy, z gwiazdami pierwszej wielkości (Dorota Kolak, Katarzyna Figura, Mirosław Baka) i z bardzo dobrą, zdolną młodzieżą – zarówno tą po trzydziestce, jak i tą dopiero co po szkołach teatralnych. A sam dyrektor Adam Orzechowski w marcu odebrał nagrodę imienia Zygmunta Hübnera przyznawaną Człowiekowi Teatru za działalność zgodną z myślą i działaniami Zygmunta Hübnera. A warto przypomnieć, że był to również reżyser Teatru Wybrzeże, który „bawił” u nas zawodowo kilka razy, zawsze zostawiając swój znaczący ślad artystyczny. Choćby prapremierową reżyserią sztuki Witkacego „Szewcy”, którego to przedstawienia cenzura nie wypuściła na sopocką scenę teatru. A było to 12 października 1957 roku. Hübner czuł politykę. I wiedział, że konfrontacja z polityką to ostre doświadczenie, ale robił taki teatr, który się wtrącał. Wtrącał się w ten polski świat rządzony byle jak. To właśnie jeden z tych spektakli z pierwszego okresu Hübnera w Teatrze Wybrzeże. A potem była wielka realizacja „Ulissesa” Jamesa Joyce’a na podstawie tłumaczenia Macieja Słomczyńskiego. Prapremiera polska odbyła się na gdańskiej scenie 14 lutego 1970 roku. W rolach głównych niezapomniani: Stanisław Igar w roli Leopolda Blooma i Halina Winiarska jako Molly Bloom. Ten spektakl grano przez ponad trzy lata przy pełnej widowni. Ze statystyk wynika, że zagrano go 90 razy dla 50 tysięcy widzów. Tym razem Hubner zwyciężył. Sprawdzałam, bo widziałam to przedstawienie nawet dwa razy. Sprawdzałam wielkość i sens teatru. Tym bardziej się cieszę, że nagrodę im. Zygmunta Hübnera wręczono w tym roku dyrektorowi Teatru Wybrzeże. Taki honor zobowiązuje. 

Marzec to też początek wiosny. I nie muszę tego sprawdzać. Budzi się wyraźnie zielone życie. W moim ogrodzie przebiśniegi i krokusy przekwitły, małe żonkile mają się dobrze, czekam na białe narcyzy. Sprawdzam, wyszły z ziemi. Tulipany też liczą centymetry zielonego wzrostu. Jak zakwitną kolorowymi kępami nie będę umiała ich ścinać do wazonu. Wolę je w ogrodzie. 
Sprawdzona wiosna, bo powtarzalna, ułatwi pokonywanie nieuwagi. Z moją pustką wiosna nie powalczy, pustka mnie już nie opuści. Ale zawsze, kiedy potrzebuję wsparcia mogę poczytać albo pójść do teatru. Wiem, bilety trudno upolować To już sprawdziłam. 

Alina Kietrys