Pomorskie marki dziedzictwa

dr inż. Jacek Kotarbiński
dr inż. Jacek Kotarbiński
kotarbinski.com

Felieton - dr inż. Jacek Kotarbiński 

Pomorskie marki dziedzictwa

Pomorze od wieków jest miejscem, gdzie spotykają się morze, handel i przedsiębiorczość. To tutaj rozwijały się warsztaty złotników, browary, cukiernie i zakłady rzemieślnicze. Dziś na mapie regionu widać marki, które nie tylko pielęgnują tradycję, ale mają potencjał, by stać się konkurencyjne w całej Europie. Marka dziedzictwa to nie tylko nazwa i logo. To przedsiębiorstwo, które ma udokumentowany dorobek, istnieje od pokoleń, kieruje się stałymi wartościami i traktuje historię jako część swojej tożsamości. To opowieść, której nikt inny nie jest w stanie skopiować i która budzi zaufanie, bo oferuje coś więcej niż produkt. Oferuje emocje i autentyczność.

Znakomitym przykładem jest LPP, dziś globalny gigant mody z Gdańska, właściciel marek Reserved czy Sinsay. Historia tej firmy pokazuje, że na Pomorzu można zbudować brand, który skutecznie konkuruje w Europie. Równie inspirującym przykładem jest Ziaja, założona przez małżeństwo farmaceutów w 1989 roku. Ta rodzinna firma, dzięki jakości i spójności wartości, zdobyła rynki zagraniczne i stała się ambasadorem polskiej pielęgnacji. Do grona marek dziedzictwa należą także rodzinne browary. Browar Amber w Bielkówku, prowadzony przez Piotra Chmielewskiego, wprowadził na rynek piwa, które stały się legendą: „Żywe”, „Koźlak” czy „Pszeniczniak”. Obok niego rozwija się Browar Kociewski w Starogardzie Gdańskim, kontynuujący XIX-wieczne tradycje, oraz Stary Browar Kościerzyna, który łączy kaszubską gościnność z piwowarskim kunsztem. Krawiec Wiśniewski, czyli Janusz Wiśniewski, to z kolei marka z ponad 80-letnią tradycją, wywodząca się z rodzinnej pracowni krawieckiej w Gdyni. Od 1936 roku, a od pokoleń prowadzona przez rodzinę Wiśniewskich, słynie z szycia garniturów na miarę o perfekcyjnym kroju i dopracowanych detalach. Janusz Wiśniewski, mistrz krawiectwa od 1959 roku, wraz z synem Tomaszem tworzy ubrania dla prezydentów, dyplomatów, aktorów i klientów ceniących elegancję. 

Równie silne są tradycje cukiernicze i gastronomiczne. Pellowski w Gdańsku, założony w 1925 roku, to marka prowadzona do dziś przez rodzinę, znana w całym Trójmieście. Cukiernia Sowa, choć z Kujaw, mocno zaznaczyła swoją obecność na Pomorzu i stała się symbolem rodzinnej jakości. W regionie funkcjonują także lokalne produkty o ogromnym potencjale eksportowym, kołacz kaszubski, ryby wędzone z Helu czy miód drażnieński, które mogłyby być dla Europy tym, czym dla Włoch prosciutto, a dla Francji sery. Gastronomiczne tradycje podtrzymują też takie miejsca jak restauracja Kubicki w Gdańsku, sięgająca 1918 roku, czy Goldwasser, związana z historycznym likierem znanym już od XVI wieku. Trzeba wspomnieć także o bursztynnikach, takich jak S&A Bursztyn z Gdyni, którzy kontynuują rodzinne tradycje, czyniąc z „bałtyckiego złota” produkt luksusowy i rozpoznawalny na świecie. Z kolei Cukiernia „Justynka” i pizzeria „Gdynianka” to ikony kulinarnego dziedzictwa Gdyni. „Justynka”, działająca od 1980 roku, słynie z tradycyjnych wypieków, lodów i tysięcy pączków, budując renomę marki rodzinnej i rzemieślniczej. „Gdynianka”, obecna od 1987 roku, to kultowe miejsce serwujące pizzę na grubym cieście i smak dzieciństwa wielu mieszkańców i gastronomiczna legenda Trójmiasta. Obie marki, zakorzenione w lokalnej tradycji, łączą rodzinne wartości z autentycznością, stając się częścią tożsamości konurbacji trójmiejskiej.

Dlaczego takie marki mogą być konkurencyjne w Europie? Konsumenci coraz częściej poszukują autentyczności, chcą kupować produkty z duszą, zakorzenione w tradycji, a nie bezosobowe towary masowe. Browar Amber nie konkuruje z globalnymi gigantami ceną, lecz opowieścią o rodzinnym piwie warzonym w Bielkówku. Krem Ziaja to nie tylko kosmetyk, ale też historia małżeństwa farmaceutów, którzy postawili na jakość i wartości. Piernik od Pellowskiego to kawałek Gdańska, a bursztyn to symbol Bałtyku i naszej tożsamości. To właśnie ta historia, zakorzenienie i emocje stanowią przewagę konkurencyjną, której nie da się podrobić.
Jednak te marki mogły skutecznie konkurować w Europie, potrzebują marketingu rozumianego nie jako reklama, ale jako budowanie i komunikowanie lokalnych wartości. Chodzi o to, by opowiadać historię bursztynnika, piekarza czy browarnika w sposób, który poruszy wyobraźnię. Dzisiejszy konsument chce wiedzieć, kto stoi za produktem i jakie wartości wnosi on do jego życia. Dlatego to właśnie regionalne firmy rodzinne są najlepszymi ambasadorami pomorskiego dziedzictwa. To one najpełniej rozumieją, że biznes to nie tylko bilans i rachunek zysków, ale też spuścizna przekazywana kolejnym pokoleniom.

Firmy rodzinne wcielają w życie ideę gospodarczego szlachectwa, obecną w II Rzeczpospolitej. Przedsiębiorca miał wtedy nie tylko prowadzić zakład, ale też odpowiadać za ludzi i społeczność. Tacy przedsiębiorcy dbają o jakość, pracowników i reputację, wiedząc, że każde potknięcie to nie tylko strata finansowa, ale i rysa na rodowym herbie. Inspiracją może być też Japonia, gdzie koncepcja „shinise” oznacza stare, renomowane firmy, które trwają od setek lat, bo szanują tradycję, pracowników i klientów. Właśnie takie podejście może uczynić z pomorskich marek odpowiednik japońskich, swoisty znak jakości, który sam w sobie jest rekomendacją.
Klienci potrzebują autentycznych historii marek, a my takie historie mamy. Bursztyn, piwo, kosmetyki, cukiernicze tradycje, rodzinne restauracje to nie tylko lokalne biznesy, to marki dziedzictwa, które stają się wyróżnikami regionu, Kaszub i Polski. Wystarczy odrobina odwagi i świadomość, że to, co lokalne, może być globalne. Jeśli europejscy klienci kochają nasze bursztyny, kremy, piwa i pierniki, to nie dlatego, że są tanie, ale dlatego, że są prawdziwe w swych wartościach.

dr inż. Jacek Kotarbiński
kotarbinski.com