rzez przypadek usłyszałem rozmowę dwóch moich sąsiadów. Pierwszy mówił: Słyszałem, że na sylwestra byłeś w Jastrzębiej Górze? Drugi odpowiadał: Tak, był bal w stylu karaibskim, kubańska orkiestra, kubańskie drinki i zabawa do białego rana. A we wrześniu byłeś w Ustce w hotelu ze SPA? To też prawda: baseny, sauny, jaccuzi; podleczyłem reumatyzm. Stary, to ty jesteś zamożnym człowiekiem. Nie powiedziałbym, że zamożnym, po prostu oszczędzałem przez cały rok.
Sąsiedzi gaworzyli dalej, a ja, zainspirowany ich rozmową, poszedłem do domu zastanawiając się nad pytaniem: kto jest dzisiaj zamożnym Polakiem? A także, nie bójmy się tego określenia, nawet bardzo bogatym Polakiem? I co o tym decyduje? Jakie są dziś kryteria zamożności? Zacznijmy od metodologii. W badaniach naukowych dotyczących tej tematyki najczęściej stosuje się trzy progi: człowiek zamożny, człowiek bogaty i człowiek mający tak dużo pieniędzy, że tak naprawdę nie wie dokładnie ile ich ma. Co decyduje o zakwalifikowaniu do jednej z trzech wymienionych grup? Według raportu o rynku dóbr luksusowych w Polsce (korzystałem z raportu KPMG – jednej z czterech największych firm audytorsko-doradczych w Polsce, opracowania „Bogaci duchem” w tygodniku „Polityka” nr 3 i innych źródeł) za osobę zamożną uważa się człowieka legitymującego się dochodami miesięcznymi w wysokości 7,1 tysiąca złotych brutto; człowiekiem bogatym jest zarabiający ponad 20 tysięcy złotych brutto (jest ich w Polsce 164 tysiące), a grupę najbogatszych tworzą ludzie zarabiający więcej niż 50 tysięcy złotych (tych mamy w kraju 42 tysiące). Oczywiście, chodzi o zarobki miesięczne. Mamy więc w kraju ludzi zarabiających około 600 tysięcy złotych rocznie, Mamy też rodaków o dochodach rocznych rzędu 30 tysięcy rocznie, a bywa, że nawet mniej. Nie wyciągam z tego jakich populistycznych wniosków, odnotowuję tylko fakty. No, może jednak jeden wniosek: zamożność w wersji polskiej w żadnym aspekcie nie odpowiada tej zachodnioeuropejskiej. Mimo, że z roku na rok zarabiamy coraz więcej, a poziom życia w ostatnich latach stale się podnosi, to jednak ciągle nasze zarobki są zazwyczaj kilkakrotnie mniejsze niż te porównywalne na Zachodzie. A jednak liczba zamożnych i bogatych Polaków przekroczyła ostatnio milion osób. I nie jest to jedyna wiadomość „w tym temacie” przyprawiająca o lekki zawrót głowy. No bo kto z Czytelników „Magazynu Pomorskiego” ma świadomość, że w naszym niebogatym kraju nad Wisłą żyją setki, a nawet tysiące milionerów i to ocenianych w dolarach? Ale wróćmy do rzeczy… Z najnowszych badań wynika, że 57 tysięcy Polaków zgromadziło dorobek rzędu 1 – 5 milionów dolarów. Ponad 2,8 tysiąca rodaków ma majątek wart od 10 do 50 milionów dolarów, górę pieniędzy stanowiącą ponad 100 milionów dolarów posiadają 203 osoby, natomiast 12 ludzi (mowa, oczywiście, o Polakach) dysponuje majątkiem o wartości przekraczającej miliard dolarów. Co zaś do geografii bogactwa, to najwięcej zamożnych i bogatych Polaków mieszka w województwach: mazowieckim, śląskim i dolnośląskim. Pomorskie sytuuje się gdzieś w środku tej stawki. Zmieniają się też atrybuty bogactwa. Jakie konkretne rzeczy Polacy zaliczają do luksusu? To na przykład samochód z tak zwanej górnej półki (o wartości powyżej 215 tys. zł), damska torebka za co najmniej 1900 zł, czy też butelka markowego wina od 350 zł w górę. Pomyślałem, że na podstawie informacji zebranych z różnych źródeł można pokusić się o nakreślenie sylwetki bogatego Polaka. Jest więc on człowiekiem pracowitym, spędzającym w robocie co najmniej 10 godzin dziennie, wolny czas poświęcającym rodzinie, realizującym jakąś pasję, na co pozwala mu wysoki status majątkowy. Nie jest amatorem siedzenia przed telewizorem, więc nie ogląda seriali i filmów. Lubi wybrać się od czasu do czasu do dobrej restauracji, albo do markowego hotelu ze SPA. W domu zatrudnia gosposię (lub, jak kto woli, pomoc domową), a często również pracownika do utrzymania ogrodu i trenera personalnego. Dzieci kształci w dobrych, sprawdzonych szkołach prywatnych. Pytani o główne przyczyny sukcesu ludzie, którym się udało, bogaci Polacy, w udzielanych wywiadach i innych wypowiedziach mówią przede wszystkim o ciężkiej, zaangażowanej pracy, o pozytywnych cechach charakteru oraz o wykształceniu. Natomiast na dalszych miejscach lokują kategorie takie, jak szczęście i talent. Można by wyciągnąć z tego wniosek, że sukces i zamożność leży w zasięgu możliwości prawie każdego Polaka, bo przecież każdy może pracować dużo i dobrze, prawie każdy może zadbać o wykształcenie (w pewnym uproszczeniu, oczywiście) i dołożyć do tego odrobinę szczęścia. Z drugiej jednak strony ktoś złośliwy mógłby odpowiedzieć, że od ciągłego harowania w konkretnych warunkach prędzej garb wyrośnie, niż osiągnie się zamożność, że najlepszy charakter nie pomoże w osiągnięciu sukcesu bez spełnienia szeregu innych warunków oraz, ze osiągnięcie dobrego wykształcenia jest np. w rodzinach bezrobotnych czy patologicznych prawie niemożliwe. Bo nie ma prostych recept gwarantujących sukces, tak, jak w dowcipie, w którym facet skarży się koledze, że dookoła jest tyle pięknych dziewczyn, a przecież wszystkich nie da się poderwać. Na co ten drugi odpowiada: zgoda, nie da się, ale starać się trzeba. Tak i w osiągnięciu sukcesu – na pewno go nie będzie bez maksymalnych starań i zaangażowania. No i odrobiny szczęścia. Ale niezbędny jest również „wkład własny”, jak w kolejnym dowcipie o Janie złorzeczącym, że inni się dorabiają, że wygrywają w lotka, a on nigdy nie wygrywa i nadal pozostaje biedny. Na to rozchylają się chmury i Pan Bóg, chyba lekko poirytowany, mówi: Janie, jak chcesz dać szansę losowi, to najpierw wypełnij i wyślij kupon…