Felieton - Tomasz Bojar-Fijałkowski dr hab. prawa, profesor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego
„I have a dream”
Zgodnie ze sztuką zacznę od podania źródła powyższego cytatu, bowiem już zbyt wielu pogrzebało swoje latami budowane kariery przez zarzuty, najczęściej niestety zasadne, o naruszenie prawa własności intelektualnej, dokładanie praw autorskich. Martin Luter King Junior, tymi słowami rozpoczął swoją przemowę w Waszyngtonie dnia 28 sierpnia 1963 roku. Ten amerykański pastor i aktywista praw człowieka miał sen, miał marzenie, mówił o nim i walczył o nie. Każdy z nas na swój sposób i na swoją skalę podążą taką samą drogą. Musi tylko swój sen wyśnić, zapamiętać i podjąć próbę jego realizacji.
Kiedy czytacie Państwo ten felieton, może znani są już laureaci tegorocznych Orłów Pomorskich. Ja, mimo pewnych znajomości w redakcji, nie wiem, kto zostanie nagrodzony podczas XVIII Gali w Dworze Artusa, choć planuję być tam 24 listopada i się dowiedzieć. Ktokolwiek znajdzie się na liście laureatów z pewnością będzie człowiekiem sukcesu, który jak Martin Luter King miał sen i o niego zawalczył. Tylko bowiem odważni i zdeterminowani w dążeniu do celu realizują swoje marzenia. Wspominam o tym czasem studentom podczas wykładu, może nie na przykładzie nagrody Pomorskich Orłów ani urodzonego w Atlancie pastora, ale funkcji zarządzania.
Pisząc ten tekst ponad miesiąc po wyborach parlamentarnych z 15 października, nie sposób pominąć porównania, że rekordowa frekwencja, której nam wszystkim gratuluję, także była próbą realizacji marzeń Polaków. Każdy z tych 21 600 000 głosujących na kandydatów do Sejmu i, co chyba unika w debacie, aż 21 955 000 wybierających senatorów, szedł do urny z jakimś marzeniem. Wynik, jak to w demokracji, stał się wyśnionym snem dla jednych, a koszmarem dla innych, ale jako społeczeństwo zdaliśmy egzamin z odpowiedzialności i szacunku dla naszego wspólnego dobra – Polski. Teraz wielu czeka na zmiany i reformy, które były zapowiadane w kampanii, a pod którymi podpisały się miliony Polaków, stojąc w długich kolejkach do lokali wyborczych nawet zimną nocą.
Wychodząc naprzeciw trudnej roli władzy, która te reformy musi teraz zaplanować i zrealizować, postanowiłem z zespołem mojej uniwersyteckiej katedry zorganizować na początku przyszłego roku konferencję naukową o roboczym tytule „Administracja gospodarcza”. Chcemy na niej mówić o tym, jak działa administracja publiczna odpowiedzialna za kontrolę, w tym regulatorzy rynków, co i jak można w tej działalności zmienić i poprawić. Doświadczenie podpowiada, że przedsiębiorcy będą mieli tu do powiedzenia nie mniej niż naukowcy. Dowodem niech będą choćby felietony z innych stron czasopisma, które trzymacie Państwo w dłoniach, jakże często postulujące niezbędne zmiany z organizacji państwa i jego relacji z gospodarką. Skoro przedsiębiorcy mają taki sen, to dam im przestrzeń do powiedzenia tego na uniwersytecie tak głośno, jak kiedyś pewien amerykański pastor w Waszyngtonie, w nadziei, że usłyszą to także parlamentarzyści na ulicy Wiejskiej w Warszawie.
Dzięki Państwa reakcjom, przekazywanym osobiście oraz w mediach społecznościowych, wiem, że kwestie bardziej ekologicznej, zrównoważonego gospodarki, społecznie odpowiedzialnej, uwzględniającej na stanowiskach kierowniczych kobiety i równo je wynagradzającej, są nie tylko moim snem, ale wielu spośród nas. Ja swój częściowo realizuję, pisząc na łamach „Magazynu Pomorskiego” o zielonej transformacji. Co więcej, w poprzednim felietonie zapowiedziałem, nie zdradzając szczegółów zawczasu, że z rozpoczęciem roku akademickiego 2023/2024 obejmę nową rolę związaną z tymi właśnie celami. Dziś mogę już oficjalnie ogłosić, że zostałem członkiem senatu Powiślańskiej Szkoły Wyższej oraz pełnomocnikiem JM Rektora ds. społecznej i środowiskowej odpowiedzialności uczelni. O ile działania społeczne są podejmowana w szeregu uczelni i jeszcze większej liczbie organizacji biznesowych, choćby w ramach polityk CSR, o tyle uwypuklenie pośród nich działań środowiskowych, klimatycznych, ekologicznych jest wciąż rzadkie. Bezspornie swoje sny trzeba przekuwać w rzeczywistość, w każdej sferze życia zawodowego, ale równocześnie i rodzinnego.
Dlatego też muszę kończyć już pisanie, czekają na mnie jeszcze inne obowiązki. Córka Patrycja wylatuje na baletową olimpiadę do Rygi, trzeba jej pomóc w pakowaniu. Jak dziecko, od małego, ma swoje marzenia i dużo poświęca, aby je realizować obowiązkiem rodzica jest je wspierać. Wspólnie łatwiej jest osiągnąć cel. To też chyba z nauki o zarządzaniu, którego się uczyłem za młodu.
A propos nauki, to dziś już wiem, że felietony także kształcą, nawet autora. Przy okazji przygotowywania się do napisania tego dowiedziałem się, że z Martinem Luterem Kingiem mamy ten sam dzień i miesiąc urodzin. Jeśli pójdę tym tropem w następnych tekstach, nawiążę do pisarza kryminałów Remigiusza Mroza, Moliera – też pisarza, acz innego gatunku, Stanisława Wyspiańskiego, albo rapera o pseudonimie Pitbull. Poza tym podzielę się z Państwem informacją o sukcesach córki, bo na pewno będziecie ciekawi, ile medali przywiozła z Łotwy. No cóż – „She has a dream”!