Wigilia w firmie. Przyjemny obowiązek czy obowiązkowa przyjemność? Choć firma to nie dom (całe szczęście), nastrój przy korpodrzewku jest jak choinkowa lampka. Świeci jasnym, ciepłym światłem, kiedy zasila ją dobra energia.
Przykład pierwszy, globalny. Gigant, którego pracownicy nie znają się osobiście, nawet jeśli pracują w jednym mieście, a co dopiero w innym kraju, na innym kontynencie. Z pomocą na świąteczne spotkanie przychodzi pomysł prosty, jak mikołajki w szkolnej ławce. Losujemy innego pracownika i musimy przygotować dla niego upominek za 10 złotych? Nieeeee, nuuuuda. Ciekawsza okazała się wymiana międzyoddziałowa oraz ZPT (znane dojrzalszej części Polaków zajęcia praktyczno-techniczne). I tak zespół belgijski wylosowanemu oddziałowi w Sztokholmie wysłał adwentowy kalendarz – oczywiście home made, a nawet office made. Polacy szykują dla Austriaków świąteczną nalewkę. Jeszcze nie wiadomo co i skąd trafi do Polski. I tak dalej. Całkiem ludzki wymiar korporacyjnego podejścia do świąt. Przykład drugi, skandynawski. Surowy klimat, kiepska pogoda, ale wyjątkowa bliskość świątecznych klimatów. Renifery prawie podchodzą pod bramy fabryki. Fabryka, nawet jak na polskie warunki, nieduża – nie więcej niż 100 pracowników plus pewnie 20 osób w administracji. A jednak działa jak serce tłoczące krew w lokalny organizm. Styczność z fabryką ma każdy mieszkaniec tej półtoratysięcznej miejscowości. Niesamowita jest obserwacja tych związków. Jest smutek, kiedy fabryka sprzedaje wysłużony już statek armatorowi gdzieś w Zatoce Perskiej. Jego ostatni rejs fiordem obserwują z brzegów mieszkańcy. Statek żegna się głośną syreną i kolorowymi racami. Na ścianie fabryki zostaje jego „portretowe” zdjęcie. Jest solidarność. Z kobietami, kiedy z okazji miesiąca walki z rakiem piersi wielkie silosy fabryki zaświeciły na różowo. Z mężczyznami, kiedy miesiąc później na tych samych silosach pojawiły się wielkie wąsy, by przypomnieć, że listopad to Movember – miesiąc, w którym każdy facet powinien zadać sobie pytanie – co z moją prostatą? Jest równość. Fabryka, w której najliczniejsza mniejszość jest prawie tak silna, jak skandynawska większość. Kilkudziesięcioro Polaków zajmuje tu różne stanowiska, od czysto fizycznej pracy po zarządzanie na poziomie kilkuosobowych działów. Kluczowe role odgrywają jednak miejscowi specjaliści. Czy są inne mniejszości? Praktycznie brak – jeden Hindus, jeden Koreańczyk. Plan na Wigilię wydaje się prosty. Protestanckie i katolickie klimaty. Będzie choinka i kolędy? Nie bardzo, bo nie dla wszystkich to jest najważniejszy symbol świąt. Co więcej, dla niektórych same święta nie są symbolem czegoś wyjątkowego, poza trochę dłuższym czasem wolnym od pracy. Co ich połączy? Zabawa, która chyba lepiej zbliża, niż nie zawsze szczere życzenia. Wyjazd poza fabrykę, poza swoją miejscowość, ale nie w typie „wyjazdu integracyjnego”. Raczej nienachalnej rozrywki, rekreacji i skrócenia dystansu. Jest więc wędrówka po lodowych grotach, zaśnieżonych pastwiskach (renifery znów są bardzo blisko). Jest wielkie ognisko na wynajętej farmie. Dobre, proste jedzenie i dużo rozluźniających napojów. Jest luźna atmosfera, nie ma pijaństwa. Nie ma opłatka, ale jest dużo dobrych słów.