Czy chciwość jest ok?

Jacek Kotarbiński
Jacek Kotarbiński
Ekonomista, autorytet świata marketingu, mentor innowacyjnych firm, konsultant zarządów, trener biznesu. Autor bestsellerowej "Sztuki Rynkologii" i bloga kotarbinski.com.

dr inż. Jacek Kotarbiński

 


Czy chciwość jest ok?

Wpadł na mównicę jak burza. Odstawiony niczym szczur na otwarcie kanału. Zabłysnął uśmiechem wartym miliona dolarów. Okazja była zacna. Wykład inauguracyjny na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley 18 maja 1986 roku.
„Chciwość jest ok!” – ponownie błysnął obezwładniającym uśmiechem. „Nawiasem mówiąc, chciwość jest w porządku” – dodał beztrosko. „Chcę, żebyś to wiedział. Uważam, że chciwość jest zdrowa. Możesz być chciwy i nadal czuć się dobrze ze sobą.” Owym keynote speakerem był Ivan Boesky.
Dokładnie 18 grudnia 1987 r., czyli 19 miesięcy później poszedł siedzieć. W tym dniu ten spekulant świata finansowego został skazany na 3 lata więzienia za nielegalne zarobienie 50 milionów dolarów dzięki zakupowi poufnych informacji od Dennisa B. Levine’a. Boesky we wczesnych latach osiemdziesiątych zarobił setki milionów dolarów na handlu akcjami, zawieraniu transakcji na rynku nieruchomości i planowaniu wykupów lewarowanych firm znajdujących się w trudnej sytuacji. Chwalono go jako geniusza finansowego w wielu mediach oraz nieustannie zapraszano do przemawiania na konferencjach, seminariach, uniwersytetach i szkołach wyższych. 
Rok później te same słowa padają ponownie. Tym razem w kultowym serialu „Wall Street”: „Chciwość jest dobra, jest w porządku, sprawdza się, oczyszcza, dociera do sedna, uosabia ducha ewolucji (…) dobra jest chciwość wszelkiego rodzaju: życia, pieniędzy, miłości, wiedzy. Zawsze wskazywała ludzkości drogę do góry” – to słowa Gordona Gekko, bohatera filmu „Wall Street” z 1987 roku, zagranego genialnie przez Michaela Douglasa. 
30 lat później Oliver Stone wyjaśnił pochodzenie tej frazy ze scenariusza „Wall Street”, który napisał wspólnie ze Stanleyem Weiserem. „To była część przemówienia wygłoszonego przez gościa o Ivanie Boeskym, który był finansistą” – ujawnił Stone. „Był dość znany i trafił do więzienia… Ale w jednym ze swoich przemówień powiedział: Chciwość jest dobra, więc oparliśmy tę scenę na tej wypowiedzi.”
W 2013 roku powstaje film „Wilk z Wall Street” Martina Scorsese. Leonardo di Caprio, odtwarzający rolę Jordana Belforta, również kieruje się myślą, że „chciwość jest ok”. Pamiętna scena, gdy po wywiadzie w jednym z dzienników ekonomicznych i ewidentnym wykazaniu naciągactwa finansowego, na drugi dzień w biurze „Wilka” pojawia się wianuszek „wilczków” gotowych na zatrudnienie na jakichkolwiek warunkach.
Jordan Belfort został oskarżony o oszustwa finansowe i skazany na prawie dwa lata więzienia. Nie przeszkadzało mu to monetyzować swojej działalności. „Wilk z Wall Street” w niektórych kręgach nadal nosi tatuaż kultowości, szczególnie wśród wyznawców bożka chciwości.
Belfort oszukał ludzi na ponad 110 milionów dolarów. Przynajmniej tyle mu udowodniono. W porównaniu do Bernarda Madoffa to skromny detalista. Madoff oszukał ludzi na ponad 50 miliardów dolarów. 
Klient może być traktowany przez bank i każdą inną firmę na dwa sposoby. Jako gęś do oskubania. Albo kura znosząca złote jajka. To oznacza całkowicie inne podejście. Pierwsze doskonale wpisuje się w formułę „chciwość jest ok”. Do drugiego pasuje „dostarcz jak najwyższą wartość za jak najniższą cenę i zarabiaj na tym”. Niestety, nadal o wiele łatwiej jest oszukiwać ludzi i zarabiać pieniądze, niż zarabiać pieniądze na dostarczaniu wartości. 
Sformułowania „chciwość jest ok” nie wymyślił ani Boesky, ani Oliver Stone. To przeniesienie myśli Miltona Friedmana zawartej 52 lata temu w artykule dla „New York Timesa”: „Społeczna odpowiedzialność biznesu polega na zysku”. Ten punkt widzenia wraz z innymi osiągnięciami doprowadził go do Nagrody Nobla w dziedzinie nauk ekonomicznych w 1976 r.
Istotą artykułu była teoria, że firmy najlepiej służą społeczeństwu, jeżeli zrezygnują ze społecznej odpowiedzialności, a skoncentrują się jedynie na maksymalizacji zysku dla akcjonariuszy. Tymczasem dziś już wiadomo, że wprowadzenie doktryny prymatu akcjonariuszy skutkuje krótkoterminowym działaniem, kolosalnymi oszustwami, czyli skubaniem gęsi, a nie hodowlą złotodajnych kur, oraz brutalnymi cięciami miejsc pracy. Doktryna Friedmana nie była kwestionowana do pierwszej dekady XXI wieku, czyli pierwszych poważnych perturbacji na rynkach finansowych. Banki i instytucje finansowe po prostu zamieniły rynki w jedno wielkie kasyno. Kto wygrał? Kto przegrał? A może lepiej zapytać, kto przetrwał? 

dr inż. Jacek Kotarbiński