„Bądź pracowity, nie będziesz bity” 

Paulina Kozień
Paulina Kozień
Studentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na UG. Redaktorka naczelna, szefowa działu Wywiad i koordynatorka ds. współpracy medialnej studenckiej gazety CDN...

Felieton Pauliny Kozień

 

Leniwi, roszczeniowi, wszystko chcą od razu. Nie angażują się, a wymagają. Nie chcą pracować. Takie głosy zewsząd dochodzą od zmartwionych pracodawców, którym przyszło współpracować z pierwszymi przedstawicielami generacji Z. Czy to pokolenie jest faktycznie takie złe? A może zwiastuje lepsze czasy, co poniektórym trudno jest jeszcze przyznać?*

*PS. Jestem Zetką. 

 

 

Statystyki pokazują, że Polska to kraj pracoholików. Praca dla aktywnych Polaków jest nie tylko źródłem zarobku, ale przede wszystkim wyznacznik sukcesu, tożsamości i centrum życia. Taki schemat budowano przez pokolenia. Boomerzy całe życie spędzali w jednym zakładzie pracy. Pokolenie X zaczęło masowo się kształcić i wspinać po szczeblach kariery, od pucybuta do milionera, a przynajmniej milionowego kredytu na 30 lat. Mobilni i niezależni milenialsi najlepiej odnaleźli się w korporacyjnym wyścigu szczurów. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie te wrednie dzieciaki. Prawdziwa zakała rynku pracy. Ale czy na pewno? 

Gen Z dorastało ze smartfonem w ręce. Wysokie zaawansowanie technologiczne sprawia, że z punktu widzenia zapotrzebowania gospodarki powinni być wręcz pożądani na rynku pracy. W końcu czują rzeczy, które wielu nie jest nawet w stanie zrozumieć. Jak brzmi znany trend: „To oczywiste, że jako gen Z prowadzę firmowego TikToka”. 

Duże zainteresowanie charakterem dorastającej generacji wystąpiło latem zeszłego roku, przy okazji omawiania ich znaczącej roli w wyborach parlamentarnych. Wtedy właśnie zaczęto spekulować, dokąd doprowadzą świat wartości, którym hołdują. W mediach można przeczytać wiele krytycznych artykułów na ten temat. Jednym z największych dział wymierzonych wobec nich jest zarzut lenistwa, bierności, braku ambicji i chęci otrzymania wszystkiego na tacy. Zetki na rozmowach kwalifikacyjnych ponoć bywają roszczeniowi i mimo braku wykształcenia czy doświadczenia wymagają wyjątkowo wysokich wynagrodzeń. Zatrudnieni wykonują swoje obowiązki powoli i stanowisko opuszczają punktualnie z momentem wybicia godziny 17. 

Ponadto ich bronią jest wspomniany Internet, który znają do szpiku kości. Po nieudanych kontaktach zawodowych, potrafią nadszarpnąć wizerunek expracodawy. Wszystko rzecz jasna bywa subiektywne. Jesteśmy pokoleniem, które nie zna Polski sprzed Unii Europejskiej, nie doświadczyliśmy pustek na półkach. Wręcz przeciwnie przyszliśmy na świat w momencie kapitalistycznego i technologicznego boomu. Nasi rodzice w większości mieli dobrze płatne prace, obdarowywali nas prezentami, wozili codziennie do szkół i na setki zajęć dodatkowych. Otoczono nas dużą opieką, dostawaliśmy, co chcieliśmy i byliśmy skutecznie przekonywani o swojej wartości, która miała zapewnić nam świetlaną przyszłość. I tej przyszłości oczekujemy na już. Tym bardziej, że doskonale zdajemy sobie sprawę ze swoich mocnych stron względem poprzedników. Jak wiemy, my narodowo nie znosimy pewności siebie, nie znosimy wymagań i stawiania granic, co Zetkom przychodzi naturalnie. Proste jest więc, że społeczeństwo zrówna to z chamstwem. 

Dziś mamy młodych dorosłych z nową filozofią kariery, bliższą do standardów „skandynawskich”. Główną i najważniejszą cechą jest podejście do roli, jaką w życiu pełni praca. Mamy po prostu inne priorytety. Przede wszystkim upragniony work-life balance i spełnienie na wielu płaszczyznach. Żeby mieć wszystkie te przymioty, stawiamy na elastyczność. Etat? OK, ale może być B2B. Praca stacjonarna? Chętnie hybryda lub zdalna. Miło jest wykonywać swoje obowiązki, leżąc na rajskiej wyspie. Wszystko, by tylko umiejętnie dodać pracę do innych rzeczy dziejących się w tygodniu. 

Czy to lenistwo? Nie, po prostu szanowanie siebie i swoich granic. Czy od tego gospodarka się zawali? Wątpię. Może wykształci się zupełnie inny system. System, z którego i starsi z chęcią skorzystają. Może wreszcie przyjdzie czas na cieszenie się życiem, pasją. I to chyba nie jest takie straszne. 

Młodość Gen Z naznacza pandemia, wojna i kryzys klimatyczny. Te dramaty tworzyły z nas nie tylko skrajnych indywidualistów, ale także osoby niezwykle wrażliwe, świadome i chcące zmian. Poświęcamy też dużo uwagi swojemu zdrowiu psychicznemu. Nie ma więc mowy o nadgodzinach i zabieraniu pracy do domu. On jest przestrzenią, która należy tylko do nas. Plus atmosfera jest kluczowa. Gdy nie czujemy się dobrze, odchodzimy bez żadnych sentymentów. 

Jest takie słowo, które pięknie to opisuje – odwaga. 
Skąd więc te negatywne opinie? Zetki wchodzą na rynek pracy z zupełnie innymi wartościami, co musi wywoływać reakcje starszych kolegów i koleżanek. Może to po prostu nie okropne pokolenie a innowacja? Czy dobra, czy zła – historia oceni. Może same Zetki po latach przestaną modernizować i się dostosują? Przecież każde pokolenie chciało zmieniać świat. 
Może ten problem w ogóle nie istnieje i mamy do czynienia jedynie z tradycyjnym konfliktem pokoleń? Nikt jednak nie zatrzyma zmian. A one raczej wcale nie będą końcem świata. 
Tylko czekajcie, co wymyśli pokolenie Alfa…