Administracja głupcze!

Tomasz Bojar-Fijałkowski
Tomasz Bojar-Fijałkowski
dr hab. Tomasz Bojar-Fijałkowski prof. ucz.
Prorektor Powiślańskiej Akademii Nauk Stosowanych

Felieton - dr hab. Tomasz Bojar-Fijałkowski prof. ucz., Prorektor Powiślańskiej Akademii Nauk Stosowanych

 

Administracja głupcze!

Jak Państwo z łatwością rozpoznaliście, tytułem felietonu nawiązuję do często przywoływanych słów „Gospodarka, głupcze”, których autorstwo przypisuje się czterdziestemu drugiemu prezydentowi USA Billowi Clintonowi. O gospodarce politycy pamiętają, często o niej mówią, jedni chwalą, drudzy ganią. Jest ona w dyskusjach i debatach wszechobecna, prawie jak Bill Clinton w stolicy Kosowa – Prisztinie. Stoi tam jego pomnik, choć jest on na nim tak mało do siebie podobny, że fasadę wysokiego bloku w tle przykryto banerem ze jego zdjęciem, żeby nikt nie miał wątpliwości. Mieszkańcy Kosowa darzą amerykańskich liderów z końca minionego tysiąclecia na tyle dużym szacunkiem, że okazała aleja w centrum stolicy także nosi imię prezydenta USA z lat 1993–2001, a przy niej znaleźć można pomnik, dla równowagi republikańskiego, senatora Boba Dole’a. Przy alei Clintona odnajdziemy też butik odzieżowy „Hilary”, ale także „Monica”. Imiona te i kontekst skojarzą już tylko starsi czytelnicy, ale może młodszych zachęci to do poszukiwań albo chociaż zapytania AI.

Wracając do gospodarki, to mam kompetencje się on niej wypowiadać, w końcu w przywołanym haśle zastosowany jest wołacz, więc na zawołanie odpowiadam. Kiedyś się nawet wybrałem na sztukę „Kolacja dla głupca”, ale mimo moich zapewnień, że jestem gościem tytularnym, musiałem pokazać bilet. Na gospodarce, jak na polityce, chyba znają się wszyscy. Co innego nad realizacją jej celów i założeń. Tu potrzebna jest sprawna machina wykonawcza, wszakże polityka, także polityka gospodarcza, nie wcieli się sama. Taką mądrość zawdzięczamy dwudziestemu ósmemu prezydentowi USA Thomasowi Woodrowowi Wilsonowi. W Polsce pamiętamy go głównie jako współtwórcę odzyskania przez nasz kraj niepodległości w 1918 roku, której rocznicę obchodzimy właśnie o tej porze roku. Nauka pamięta Wilsona także jako twórcę pojęcia „administracja publiczna” i teorii, że jest ona niezbędna do realizacji, wcielania i kontroli efektów polityki rządu.

Wobec szerokiej dyskusji o celach gospodarczych, o G-20, o strategicznych inwestycjach i deregulacji przepisów celem ułatwienia działalności gospodarczej zupełnie niezauważalna jest kondycja polskiej administracji publicznej, szczególnie rządowej i tej w terenie. O ile samorząd terytorialny, po ponad ćwierćwieczu funkcjonowania w obecnym kształcie, wciąż udowadnia swą witalność, elastyczność i dynamikę zmian, o tyle rozbudowana administracja rządowa trwa w ciszy w modelu zaprojektowanym w latach stalinowskich z kilkoma, głównie incydentalnymi i koniunkturalnymi zmianami. 

Administracja rządowa w modelu resortowym to poza wystawionymi na oczy dziennikarzy i opinii publicznej ministrami dziesiątki organów centralnych, którym podlegają setki i tysiące jednostek terenowych, czasem w każdym powiecie. Są to osobne administracje odpowiadające za rolnictwo, środowisko, sprawy techniczne, górnictwo, lotnictwo, miary i wagi, transport wszelkiego rodzaju i wiele, wiele innych. Z tym, że w samym obszarze środowiska działa kilka organów, a szereg innych ma w tym zakresie kompetencje. Struktura ta jest tak rozbudowana i zawiła, że nawet specjalistom często trudno odpowiedzieć na pytanie, który organ za co odpowiada. Stąd klient, często przedsiębiorca, krąży od urzędu do urzędu, zamiast wszystkie sprawy z obszaru np. budownictwa czy bezpieczeństwa żywności załatwić w jednym miejscu. 
Struktura administracji rządowej przez dekady obrastała kolejnymi warstwami zadań, ale i zapomnienia. Z Warszawy niezbyt widać, jak działa organ powiatowy gdzieś na głębokiej prowincji. Zmiany, jakie zachodziły, sprowadzały się głównie do dzielenia organów na kilka lub powoływania nowych. Jedynym chwalebnym i udanym wyjątkiem było powołanie Krajowej Administracji Skarbowej w miejsce urzędów celnych, skarbowych i kontroli skarbowej. Taki sam proces powinien dotyczyć pozostałych obszarów administracji rządowej, która jest dziś nieefektywna i zbyt kosztowna. Choćby wyeliminowanie dublujących się komórek obsługowo-administracyjnych, przy pełnym zachowaniu realizacji zadań i komórek specjalistycznych, da oszczędności kadrowe i kosztowe. Barierą zdają się być politycy najwyższego szczebla traktujący od lat podległe im służby i inspekcje jak trofea i odmawiający jakichkolwiek zmian w tym dominium. Dlatego tak potrzebnej reformy administracji rządowej nie zaplanują politycy, bo ona musi dotyczyć ich samych. Należy po prostu zadania realizowane przez państwo na nowo przydzielić do odchudzonej struktury organów i najlepiej, żeby dla jasności w całej sferze – dajmy na to środowiska – był to jeden taki, a nie kilka organów. 

Od czasów premiera Buska każdy rząd boi się dużych reform, ale tę wymuszają coraz bardziej: stan finansów publicznych, zmiany demograficzne, cyfryzacja oraz prawo do dobrej administracji. W razie pytań jestem do usług. Nową strukturę administracji rządowej na ćwiczeniach z łatwością opracowują studenci – oni też służą pomocą.