POWRÓT/WSTECZ
Doskonalić się i służyć innym Reporterki i soroptymistki

 

Owo doskonalenie się znakomicie korespondowało z opowieściami obu reporterek, zarówno o Tajlandii, jak i o amerykańskiej Coney Island w Nowym Jorku. Obie książki wydała Fundacja Instytutu Reportażu. Najciekawsze w trakcie spotkania były osobiste opowieści reportażystek. Obie związane były z „Gazetą Wyborczą – Dużym Formatem”, a Karolina Sulej była również redaktorką „Wysokich Obcasów”. Obie do pisania i szukania tematów popchnęła ciekawość nietypowych miejsc i ludzi. Karolina Sulej sama wymyśliła temat i do Nowego Jorku udała się pierwszy raz w dość romantycznych okolicznościach, bowiem tam właśnie oświadczył się jej przyszły mąż, który potem towarzyszył jej w drugiej ważnej wyprawie, z której obserwacje i doświadczenia zaowocowały zbiorem reportaży. Jej opowieści dotyczą świata egzotycznego, dzielnicy rozrywki, niebywałych ludzi i spotkań, cyrku, którzy może zafascynować na wiele godzin. Coney Island, czyli Królicza Wyspa, pełna jest niespodzianek, osobliwości, wulgarności, kiczu, a największą atrakcją na niej jest kolejka górska The Cyclone. To wyjątkowe miejsce, w którym można doznać przeżyć i zdarzeń trudnych do wyobrażenia. I Sulej o nich opowiada – o ludziach dziwolągach, o popkulturze, o burdelmamach i nielegalnych emigrantach, outsiderach, dziwakach i wyrzutkach. Wesołe miasteczko zapełniają cyrki, w których najważniejsze są pokazy osobliwości – ludzi odmieńców, dotkniętych innością, chorobami. Obok mistrzyń burleski czy pochodu syren bawią się tu przybysze z różnych dziwacznych klubów. To miejsce zaplanowanej i wszechobecnej tandety, niepokojów, narkotyków i zbrodni. Ludzie na cyrkowej scenie wykonują zazwyczaj dziesięć magicznych popisów...

 

Swoją książkę Karolina Sulej uważa za wielką metaforę szekspirowskiego cytatu „życie jest teatrem”, bo to alternatywna stolica Ameryki, w której znaleźć można wszystko, co niechciane. Autorka przez rok zbierała materiały i uczyła się tego miejsca, poznała słynny Elephant Hotel kojarzony z nowojorską dekadencją. Tam też zrozumiała dogłębnie, na czym polega istota człowieczeństwa, także tego wyśmiewanego i upodlanego.

 

„Dziwni jesteśmy wszyscy” – mówi autorka – „tyle że niektórzy bardziej, niż myślą. Na Coney Island, w tej części Brooklynu uczyłam się innego świata. Bo Coney Island to stan umysłu, a równocześnie wielkie śmietnisko. Krzykliwa i krzywo uszminkowana Ameryka” – pisze autorka.

 

Urszula Jabłońska propozycję napisania książki o Tajlandii dostała od wydawcy. Postanowiła pierwszy raz wyjechać sama jako turystka, ale przeceniła swoje siły, bo w tym strzeżonym przez wojsko kraju, w którym wszyscy muszą kochać króla, bardzo trudno kontaktować się z ludźmi i docierać do reporterskiego materiału. Po pierwszych trzech miesiącach pobytu w Tajlandii wróciła do Polski i drugi raz wyjechała w towarzystwie fotoreportera. Mroczna Tajlandia daleka była od turystycznego wyobrażenia o tym kraju. Najważniejszymi problemami, które Jabłońska rozpracowywała, były handel ludźmi i współczesne niewolnictwo. Jej przewodniczkami po Tajlandii były kobiety, które tam pracują bardzo ciężko na budowach, w dzielnicach czerwonych latarni, bo muszą utrzymać duże rodziny. Tysiące Tajek sprzedaje swoje usługi seksualne i najważniejsze, żeby udało im się złapać białego chłopaka. „Tajowie pełnią głównie funkcje reprezentacyjne, wynika to z tajskiego konserwatywnego buddyzmu, w którym kobiety są gorszymi istotami” – dodała reporterka. Autorka wyznała również, że to tajskie doświadczenie bardzo ją przygnębiło.

 

Rozmowa z autorkami zakończyła się analizą powinności reporterek w dzisiejszej rzeczywistości. Obie reportażystki zauważyły, że piszące kobiety mają więcej empatii, są bardziej wrażliwe i cechuje je skromność. Spotkanie w Sopotece to potwierdziło.

 

IMG 8065

Magdalena Szkarłat- Meszczyńska, prezes gdańskich soroptymistek.

 

Alina Kietrys

POWRÓT/WSTECZ