Sztokholm jest teraz wielkim placem budowy, głównie mieszkań, ale też infrastruktury społecznej, szkół, przedszkoli, obiektów usługowych. Czy zachęcanie zagranicznych firm budowlanych wynika z braku rąk do pracy w budownictwie w Szwecji? Czasami występuje brak rąk do pracy. Na przykład SISAB ma kłopot z terminowym remontem szkół, bo może on być przeprowadzony tylko latem, podczas wakacji, i wtedy jest problem, bo w lipcu i sierpniu w Szwecji wiele firm zawiesza działalność. W przetargach np. na wymianę okien w szkole czasami nie wpływa żadna oferta. Powodem otwarcia rynku szwedzkiego na zagraniczne firmy jest głównie zwiększenie konkurencji. Obecnie dziewięć na dziesięć największych firm budowlanych jest ze Szwecji i to stwarza warunki niemal oligopolu na rynku, co powoduje wzrost kosztów w budownictwie. Więc im więcej oferentów będzie w naszych przetargach, tym większa będzie konkurencja w zakresie cen i rozwiązań. Dlatego jesteśmy zainteresowani poszerzeniem rynku budownictwa w Szwecji. W Szwecji prawdopodobnie są najwyższe w Europie koszty budownictwa – około dwa i pół razy wyższe niż np. w Polsce. Nie chodzi tylko i wyłącznie o koszty budowy, ale też o rozwiązania technologiczne, innowacje. Pod tym względem Polska jest coraz bardziej rozwijającym się krajem, więc na pewno może wiele zaoferować. Szwecja jest zainteresowana ofertą polskich firm. Reprezentuje pan SISAB, część administracji publicznej w Sztokholmie oraz dewelopera i właściciela ponad 600 szkół i przedszkoli w mieście. Do tej pory jednak polskie firmy nie uczestniczyły przy realizacji żadnej z Państwa inwestycji. W naszych przetargach w Sztokholmie zaczęli się już pojawiać oferenci Czy polskim firmom będzie łatwiej wejść na szwedzki rynek budowlany? Szwecja cierpi na największy w historii deficyt mieszkań. Do 2025 r. powinno powstać 600 tys. mieszkań. W latach 2018–2020 powstanie 175 tys. nowych mieszkań, o 147 tys. mniej niż powinno powstać, aby zaspokoić popyt. „Szwedzki, sztokholmski rynek budowlany czeka na polskie firmy” – zapewnia Konrad Szczęsny, m.in. menedżer projektów w SISAB, części administracji publicznej w Sztokholmie. z Polski. Natomiast na szwedzkim rynku nowe polskie firmy zauważamy od dwóch lat. To wszystko jest rzeczywiście we wstępnej fazie. Być może jedną z przeszkód w szerszym wejściu polskich firm na szwedzki rynek budowlany jest np. to, że dokumentacja przetargowa jest po szwedzku, szwedzki jest też głównym językiem projektowym? Na pewno. Ale z drugiej strony nie jest to tylko przypadłość szwedzka. Tak samo jest w Niemczech, a tam polskie firmy wygrywają dużo częściej postępowania przetargowe. Podczas spotkania zorganizowanego przez Polsko-Szwedzką Izbę Gospodarczą w siedzibie Pracodawców Pomorza w Gdańsku dało się zauważyć ze strony przedstawicieli polskich firm zainteresowanie i chęć wejścia na szwedzki rynek, ale też pewne oczekiwanie pomocy np. w tłumaczeniu dokumentów. Mamy tego świadomość i będziemy się starać pomagać. Ale też nie tylko polskie firmy są zainteresowane wejściem na szwedzki rynek. Pojawiają się firmy np. z Turcji, z Łotwy i Litwy. Co jest główną przyczyną tego, że polskie firmy przegrywają w przetargach na budowę w Sztokholmie, w Szwecji? W tej chwili główną przyczyną jest niedostosowanie produktów i usług do szwedzkich wymogów kwalifikacyjnych. Szwedzkie standardy określają wymogi techniczne i środowiskowe np. w zakresie budownictwa energooszczędnego. Istnieją też specyficzne uwarunkowania geologiczne (skały), które firmom nieprzyzwyczajonym do takich ograniczeń utrudniają budowę. Myślę, że te firmy, które próbują wejść na szwedzki rynek, mają też taką strategię: startują w kilku, kilkunastu przetargach wyłącznie po to, aby dowiedzieć się, co muszą zmienić, poprawić w swojej ofercie, aby zwiększyć szanse na wygranie postępowania. To nie jest zła strategia, bo nawet jeżeli w Sztokholmie nie wygrały, to zdarzało się, że wygrywały w innych miastach czy gminach w Szwecji. W Malmo i w Goeteborgu polskie firmy już działają. Rocznie SISAB ogłasza ok. 50–60 przetargów i zawiera ok. 40 kontraktów budowlanych, większość o wartości poniżej 5 mln euro. Przetargi ogłaszane są na stronie internetowej www.sisab.se, z około miesięcznym wyprzedzeniem. Czy i jakie działania są planowane, by ułatwić polskim firmom start na rynku budowlanym w Sztokholmie? Właściwie to po raz pierwszy w historii jest prowadzony dialog między SISAB, czyli deweloperem i właścicielem placówek oświatowych, a firmami zagranicznymi. Pierwsze rozmowy odbyły się w 2019 r. podczas targów BUDMA w Poznaniu, a w Gdańsku odbyło się drugie spotkanie. W październiku planujemy zorganizować w Sztokholmie spotkanie poświęcone wyłącznie firmom z sektora budowlanego. SISAB wraz z innymi deweloperami miejskimi powołał Grupę projektową, która ma przeanalizować szwedzkie wymogi kwalifikacyjne i dokumentację przetargową. To jest na pewno początek działań ułatwiających wejście firm zagranicznych na szwedzki rynek. Dziękuję za rozmowę.