Co w teatrach na koniec roku?
Wybrzeże kusi
Jeszcze nie ochłonęliśmy do końca po kolejnym sukcesie „Pięknej Zośki” według scenariusza Justyny Bilik i Marcina Wierzchowskiego, po spektaklu pokazanym w Teatrze Telewizji w programie pierwszym. Wcześniej „Piękną Zośkę” pokochali widzowie Trójmiasta. Pisałam o tym przedstawieniu po premierze w „Magazynie Pomorskim” i zachęcałam do obejrzenia, bo aktorsko i inscenizacyjnie jest to bardzo dobry i naprawdę przejmujący spektakl. Słychać również z Krakowa, że Piotr Biedroń i Karolina Kowalska odtwórcy głównych ról, a także pozostali wykonawcy zawojowali Kraków na Festiwalu „Boska komedia”. To jeden z najważniejszych przeglądów teatralnych, który odbywa się zawsze w grudniu na kilku krakowskich scenach. Trwający już ponad półtora roku wielki sukces „Pięknej Zośki” nagradzanej i wychwalanej naprawdę cieszy.
A lokalnie, na deskach gdańskiej niewielkiej sceny Stara Apteka kameralna realizacja prozy popularnego francuskiego pisarza Edouarda Louisa zatytułowana „Zmiana”. To gorzka i brutalna autobiograficzna opowieść o cenie, jaką się płaci za kompletną życiową metamorfozę, oraz wyznanie, jak łatwo uzależnić się od wspierających przy uporczywym osiąganiu celu. Louis jest szczery i bolesny w swej opowieści. Zastanawia się, jak może wziąć odwet za to wszystko, przez co musiał przechodzić. „Zmiana” to przeistoczenie, poszukiwanie nowej tożsamości. Wyjście z prostego, robotniczego domu, w którym praca w fabryce dziadka i ojca była jedynym celem, to początek tej przemiany. Poszukiwani zaczynają się od Amiens, niezbyt dużego francuskiego miasta francuskiego miasta, od szkoły średniej o aktorskim profilu. Wrażliwy, prostolinijny i zupełnie nieoczytany młodzieniec o dużych ambicjach powoli przewartościowuje swój świat. Szuka sposobów na życie. Jest gejem. Pieniądze zdobywa na męskich randkach i tam nawiązuje ważniejsze znajomości. Zaczyna marzyć o prestiżowych studiach i paryskich salonach. Każdy sposób na przetrwanie jest dobry: od męskiej prostytucji po bycie urzędnikiem. Na salony wkracza z pomocą dobrze ustawionych i zamorzonych protektorów. Uczy się wszystkiego, od manier i dbałości o wygląd zewnętrzny po zmianę sposobu bycia, mówienia. Ta skomplikowana droga ku sławie kształtuje jego osobowość, ambicja napędza go do działania tak samo jak złość, że jeszcze czegoś mu brakuje. Otwiera więc i zamyka różne przestrzenie, w których znajduje się niespodziewania, bo najważniejszy jest życiowy awans.
Reżyser spektaklu Radosław Rychcik postanowił z monodramu, bo na to najlepiej nadawałby się tekst autobiografii Edouarda Louisa, zbudować wielopoziomowy spektakl w konwencji slamu, czyli swoistej rywalizacji trzech aktorów o jeden tekst. Rozpisał więc opowieść narratora na trzech aktorów, którzy mają być de facto jednym bohaterem. Opowiadają więc i prezentują doświadczenia bohatera, powtarzając je po kilka razy. Od czasu do czasu jeden z aktorów przez chwilę dominuje, by po chwili znów zgrać się w trójkątną jedność. I ta konwencja spektaklu Rychcika – reżysera wielokrotnie nagradzanego za niebywałe pomysłowe i ważne przedstawienia – jest dla mnie największym rozczarowaniem.
Natomiast najciekawszy interpretacyjnie aktorem jest w „Zmianie” Piotr Biedroń, w dobrze skrojonym garniturze z kamizelką, w gustownej koszuli, pod krawatem, w eleganckich butach zręcznie prowadzi widzów ku pozyskiwaniu nowej tożsamości bohatera. Potrzeba przebicia bariery z przeszłości, intelektualna przemiana, obsesja stworzenie siebie od nowa – to najważniejsze aspiracje bohatera generowana na półtonach, z rozwagą. Koszt tych przemian będzie wysoki, ale liczy się osiągnięty efekt końcowy w życiu autora „Zmiany”.
Myślę, że Piotr Biedroń byłby niezłym wykonawcą monodramu na podstawie tej powieści, gdyby mu stworzono taką sceniczną szansę, bowiem więcej uwagi i napięcia wywołać, by mógł precyzyjnie zagranym i podanym tekstem niż nerwową bieganiną trzech aktorów wzdłuż i wszerz po niewielkiej scenie. Ich odbijanie się od ścian to zbyt dosłowne odniesienie. Reżyser Radosław Rychcik głównie ćwiczy aktorów w wymuszonym szybkim chodzeniu, które po kilku minutach już niezbyt przystaje do tekstu, a po pół godzinie po prostu irytuje. I co gorsze, zabiera sens tej gęstej i dramatycznej prozy. Pozostali dwaj partnerujący Biedroniowi aktorzy, wyraziści we wczesnej i późniejszej młodości narratora i w czasach dochodzenia do prosperity (kiedy łykanie upokorzeń staje się nawykiem bohatera), są odpowiednio dostylizowani przez scenografa Łukasza Błażejewskiego. Buntowniczy Janek Napieralski, wystylizowany na prostego chłopaka z ludu, w czarnych dresowych spodniach i jasnej, lekkiej kurtce, jest spięty i gniewny, a szukający innego świata znerwicowany, młodzieńczy Paweł Pogorzałek w niebieskich jeansach, białym podkoszulku i czarnej bluzie ma kłopot z dopasowaniem się do narastających życiowych wymagań bohatera. Spektakl rozpoczyna się na przystanku autobusowym tandetnie ukwieconym sztucznymi roślinami i niezależnie od tekstu, to miejsce stanowi centrum opowieści. Ciekawa propozycja dźwiękowo-muzyczna Michała Lisa jest ilustracyjnym tłem, co wydaje mi się zmarnowaniem niezłych dźwięków. Ale jeśli ktoś nie znam powieści „Zmiana” Edouarda Louisa, to warto pójść na spektakl, bo audiobook z tekstem francuskiego pisarza ma w Wybrzeżu jeszcze wizję.
W Miejskim w Gdyni komedia „Wróciłem, kochanie”
Angielska komedia, skrojona trochę staromodnie i napisana czasami zbyt dosłownie, budzi salwy śmiechu na widowni. Sporo w niej znanych od lat komediowych chwytów i erotycznych podtekstów. Autorem jest Jack Popplewell, ongiś popularny i często grywany brytyjski dramaturg, również autor słów do wielu piosenek. Był obecny w teatrach na West Endzie w końcówce ubiegłego stulecia. Reżyser Krzysztof Babicki wraca więc do sprawdzonej komedii, fabularnie prostej. Odwrócenie domowych ról staje się początkiem zabawnych wydarzeń. Znudzona w domowych pieleszach, klasycznie nic nierobiąca żona Mary postanawia zastąpić w biznesie wiecznie zmęczonego i niezadowolonego z aktualnej swojej życiowej sytuacji męża Roberta. W firmie, której Robert jest właścicielem, nie dzieje się najlepiej ekonomicznie, bo on jest słaby w interesach i nie ma pomysłu na uzdrowienie tego stanu rzeczy. Żona proponuje więc zamianę ról: on będzie prowadził teraz domu, a ona pójdzie do pracy. Dzięki swojej zręcznej i tzw. kobiecej taktyce bez kłopotów przeprowadza wymyśloną zamianę. Oczywiście będą komplikacje, bo Robert miał atrakcyjną sekretarkę, a Mary szybko znalazła sobie do pomocy młodego asystenta. I powoli zwyciężają stereotypy komediowe. Roberta szybko nudzi pobyt w domu, choć nie omijają go ciekawe zdarzenia, a Mary dostaje nowe propozycje, nie tylko zawodowe, i rozwija swoje rozliczne talenty. Firma prosperuje coraz lepiej. Nieoczekiwanie do domu przyjeżdża Karen, córka Mary i Roberta. Pojawią się też niebawem kolejny jej narzeczony. Karen przywozi rodzicom niespodziankę.
Jak zwykle w komedii najważniejsza jest obsada, by rzeczywiście spektakl bawił. Najciekawszą rolę w gdyńskim przedstawieniu zagrał Szymon Sędrowski jako Robert, który dobrze czuje się w tym gatunku teatralnym, a publiczność ceni go za spontaniczność i zabawne emploi. Nie po raz pierwszy też tworzy on duet sceniczny z Moniką Babicką, którą oglądamy jako Mary – elegancką i pociągającą bizneswoman. Naprawdę dowcipną rolę zbudował Grzegorz Wolf jako niedoszły mąż Karen. To znaczące ożywienie spektaklu. Natomiast z wdziękiem i pomysłowo Karen zagrała Martyna Matolaniec. Ta rola się udała. Oszczędna, ale funkcjonalna jest scenografia Marka Brauna, którą uzupełniają użyteczne i czasami nawet ekstrawaganckie kostiumy Jolanty Łagowskiej-Braun.
W Muzycznym Rewia 2000 +
Jak zwykle warto wybrać się na spektakle, które od lat są już w repertuarze Muzycznego, ale nowością inscenizacyjną będzie Koncert Sylwestrowy. W tym roku w Teatrze Muzycznym w Gdyni Rewia 2000+, czyli usłyszymy wszystkie wielkie przeboje stworzone po roku 2000. Będą nowe aranżacje utworów znanych wykonawców, a formuła koncertu będzie innowacyjna. Będzie to na pewno widowisko z rozmachem, feerią kolorów, świetnymi układami tanecznymi, z energią i zabawą. Gwarantowana elegancja i humor, ciekawe rozwiązania techniczne i scenograficzne i akrobacje, które zwyczajowo już od kilku lat towarzyszą karnawałowym rewiom. Muzyczny słynie z własnym, pomysłowych show zawsze przygotowywanych na finał roku i potem konsekwentnie powtarzanych kilkanaście razy.
Alina Kietrys