POWRÓT/WSTECZ
Chris Niedenthal. Gdańsk 2018 Portrety miasta i ludzi

 

Christopher Jan Niedenthal od 1973 roku mieszka w Polsce. Ma 69 lat. Urodził się w Londynie w rodzinie polskich emigrantów. Ojciec – przed wojną zastępca prokuratora w Wilnie, na emigracji pracował w Ministerstwie Oświaty Wielkiej Brytanii, a matka do 1939 roku była zatrudniona w Polskiej Agencji Telegraficznej, potem zajmowała się domem. Chris Niedenthal kończył w Anglii trzyletnie studia fotograficzne College of Printing. Pierwszy aparat fotograficzny dostał jako jedenastolatek i od tego momentu właściwie zaczęła się jego wielka przygoda z fotografią. Do Polski po raz pierwszy przyjechał w 1963 roku i było wtedy, jak wspomina, tylko „szaro i smutno”, ale i tak coś go w tym kraju rodziców zaciekawiło. Był w Jastarni, na Helu, w Sopocie, ale w Gdańsku chyba nie, bo tego miasta nie pamięta. Dziesięć lat później przywiodła go do Warszawy młodzieńcza miłość.

 

Życie codzienne miasta w obiektywie Chrisa Niedenthala fot. Chris Niedenthal mat. Muzeum Gdańska 3


Przez kilka lat był wolnym strzelcem, ale jego zdjęcia zamieszczał m.in. niemiecki „Stern”. Pierwszą oficjalną redakcją angielskiego fotoreportera mieszkającego w Polsce był „Newsweek”, a potem swoje zdjęcia umieszczał też w „Time”, „Der Spiegel” i w „Forbs”. Laureatem Word Press Photo został w 1986 roku. Zasłynął symbolicznym zdjęciem zrobionym w stanie wojennym pod kinem Moskwa w Warszawie, w którym wyświetlano film Coppoli „Czas Apokalipsy”. Pod budynkiem z proroczym tytułem filmu stał opancerzony bojowy transporter scot.

 

Do Gdańska po raz pierwszy przyjechał w sierpniu 1980 roku, do Stoczni im. Lenina. Do tej eskapady namówił go brytyjski dziennikarz Michael Dobbs. Byli pierwszymi zagranicznymi reporterami w strajkującej stoczni. Nie było łatwo wejść w nieufne środowisko stoczniowców, ale udało się i choć na początku nie wolno mu było robić zdjęć, w pewnym momencie zaczął dokumentować wpierw nastrój pierwszego strajku 1980, a potem uwieczniał bohaterów tamtego czasu. Poznał wówczas, 39 lat temu, Lecha Wałęsę, ale nie zapamiętał jego nazwiska. Wyszedł ze stoczni po dwóch dniach i wrócił dopiero pod koniec strajku, kiedy świat usłyszał już o Sierpniu 80 w Gdańsku. Do dzisiaj właściwie żałuje, że wtedy nie do końca wtajemniczony zbyt łatwo zrezygnował z wydarzeń w stoczni. Jednak był to równocześnie początek jego fascynacji fotografią reporterską i polityczną. To było też – jak mówił – odkrycie Gdańska, chrzest bojowy.

 

Życie codzienne miasta w obiektywie Chrisa Niedenthala fot. Chris Niedenthal mat. Muzeum Gdańska 6

 

W ubiegłym roku był w Gdańsku od sierpnia do grudnia. Na zaproszenie śp. prezydenta Pawła Adamowicza i przy aktywnym wsparciu Barbary Frydrych z biura kultury postanowił opisać Gdańsk AD 2018 swoim okiem. A nie było to łatwe zadanie, bo Gdańsk – jego zdaniem – jest piękny, pocztówkowy, uwodzący turystów swoją urodą, a Niedenthal szukał ducha miasta i obecności ludzi, dla których to miasto było ważnym miejscem na ziemi. Jeździł, oglądał, szukał i fotografował. Godzinami. Zrobił więc zdjęcia ważnym gdańszczanom: zamyślonemu prezydentowi Lechowi Wałęsie, zajętemu rozmową w samochodzie prezydentowi Gdańska Pawłowi Adamowiczowi, sfotografował profesor Joannę Penson, a także profesorów Jerzego Limona – twórcę idei Teatru Szekspirowskiego, i Andrzeja Januszajtisa – wybitnego znawcę historii Gdańska, czy Basila Kerskiego – szefa Europejskiego Centrum Solidarności. Zrobił też pozowane zdjęcie małżeństwu literackiemu Krystynie i Stefanowi Chwinom. Te portrety są oczywiście na wystawie w Ratuszu Głównego Miasta. Podobnie jak zdjęcia mieszkańców Gdańska: na dworcu, na spacerze, w pociągu, na ulicy. Są to piękni, młodzi ludzie, ale też i zagubieni, samotni, tak jak opuszczony bezdomny na ławce w oliwskim parku czy zadumany starszy pan przyglądający się gdańskiej architekturze. Są na zdjęciach rowerzyści i stoczniowcy. Jest też architektura i pejzaż stoczniowy z dźwigami, i miasto wybudowane na wzgórzach morenowych.


120 zdjęć na wystawie wybranych z tysiąca to zrealizowanie idei prezydenta Pawła Adamowicza, by Jego miastu wolności stworzyć album na miarę naszych czasów. Przewodnikiem Chrisa Niedenthala był Wojciech Duda, jeden ze współautorów serii albumów „Był sobie Gdańsk” i równocześnie redaktor naczelny „Przeglądu Politycznego”. To z nim Niedenthal wędrował nie tylko po centrum jak z pocztówek, ale również po Dolnym Mieście i zakątkach mniej znanych. Przewodnikami fotografa po naszym mieście byli również bezimienni taksówkarze. Chodził też sam, by odnaleźć swoje rozumienie miasta, własne nastroje i osobiste widzenie przestrzenie architektonicznej.

 

Chris Niedenthal nie chciał zrobić Gdańskowi laurki czy pięknej reklamowej fotografii. Chciał poczuć tętno miasta i chłonął niezwykłość, ale też przeciętność z jednakową artystyczną łapczywością. W tych zdjęciach możemy się przejrzeć, my współcześni, bo udało się artyście uchwycić klimat napięć między ludźmi i klimat miasta. Ruch przerywa nagle spokój, niespodziewane zastygnięcie pejzażu, architektury – choćby te zdjęcia z wieży z przypadkowym atletycznym, wytatuowanym ciemnoskórym turystą. On ogromny w kadrze, a miasto przed nim w perspektywie, z niezwykle wyrazistymi, rozpoznawalnymi szczegółami, z prawdziwą i poruszającą architekturą pięknego Gdańska.

 

Projektantem wystawy w Ratuszu Głównego Miasta jest Leszek Szurkowski. On też będzie aranżował album Chrisa Niedenthala o naszym mieście, w którym znajdzie się około 250 zdjęć. Album powinien ukazać się do końca czerwca 2019 roku. Wystawa w Ratuszu Głównego Miasta przy ulicy Długiej trwać będzie do 12 maja. Warto ją obejrzeć.

 

Alina Kietrys

POWRÓT/WSTECZ