POWRÓT/WSTECZ
An-Elec Dekada stabilnego rozwoju

 

An-Elec to firma wywodząca się z branży elektrycznej, związana szczególnie z przemysłem okrętowym, ale i niestroniąca od wykonawstwa na rzecz przemysłu lądowego. W kwietniu bieżącego roku firma została wyróżniona Orłem Tygodnika „Wprost” – nagrodą dla firm, które w ciągu ostatnich trzech lat osiągnęły najwyższy średni zysk netto.

 

Prezes Andrzej Syldatk jest absolwentem przyzakładowego, funkcjonującego przy Stoczni Gdynia SA Zespołu Szkół Budownictwa Okrętowego, który ukończył w 1979 roku, oraz Zespołu Szkół Chłodniczych w Gdyni, ukończonego z tytułem technik elektromechanik. Z przemysłem stoczniowym związany jest od 1976 roku. Jak wszyscy absolwenci ZSBO, wraz z ukończeniem szkoły został uroczyście pasowany na stoczniowca. W gdyńskiej stoczni przeszedł drogę zawodową od elektromontera do starszego mistrza produkcji, pracując w niej do 2004 roku. Przyznaje, że firma, którą dziś prowadzi, ma swoje korzenie w 1998 roku, kiedy to założył własną działalność gospodarczą pod nazwą An-Elec, rozpoczynając współpracę z firmami branży morskiej: SMT i Stocznią Marynarki Wojennej, oraz z branży lądowej. Jednak znaczny rozwój i sukces swojej firmy liczy od dwóch kluczowych momentów – rozpoczęcia działalności spółki z o.o. 21 sierpnia 2006 r. pod tą samą nazwą (zarejestrowana 16 sierpnia 2006 r.), a także od nawiązania współpracy z holenderską firmą Croon TBI Techniek (obecnie Croon Wolter & Dros), która posiada 40 proc. udziałów w An-Elec.

 

Dyrektor Marta Żebrowska mówi o sobie, że jest pierwszym pracownikiem firmy od „momentu drugiego rozdania” w 2006 r. Zapytana o wykształcenie, trochę mnie zaskoczyła. Okazało się, że jest magistrem biologii. Brnąłem dalej, pytając o jej zasługi dla firmy, bądź co bądź z zupełnie innej branży. Wyszło na jaw, że od początku pracowała nad wprowadzeniem w firmie procedur, struktur i regulaminów, które funkcjonują do dzisiaj. Oczywiście równolegle podyplomowo studiowała zarządzanie zasobami ludzkimi, a następnie odbyła podyplomowe studia z prawa pracy na Uniwersytecie Gdańskim. Jak mówi: „Nigdy nie podjęłam pracy w swoim zawodzie, kariera naukowa przestała mnie interesować i wybrałam drogę w zupełnie innym kierunku. To była moja pierwsza praca, gdzie jednocześnie uczyłam się, tworząc wszystkie dokumenty, wzory dokumentów. Teraz stwierdzam, że to był najlepszy czas w firmie, bo obecnie już niczego w takim stopniu nie tworzymy od podstaw. Satysfakcja z wykonanej wtedy pracy jest dzisiaj rzeczą niesamowitą, szczególnie kiedy się widzi, że rzeczy zrobione od początku cały czas działają i funkcjonują”.

 

Prezes Andrzej Syldatk dodał, że od początku tworzenia struktur w nowej firmie wzajemnie się uzupełniają i doskonale rozumieją potrzeby, którym firma musi sprostać. Dzisiaj na etatach zatrudniają sto trzydzieści pięć osób, w tym na etatach biurowych dwadzieścia trzy osoby (łącznie z technologami). Mają własne biuro projektowe, dział księgowości, personalny, zaopatrzenia, ofert i – jak to na razie roboczo nazywają – centrum budowy rozdzielnic z działem kontroli jakości. Zatrudniają elektromonterów, monterów wyposażenia ślusarskiego, spawaczy i automatyków. Do tego jest też własna, mobilna grupa serwisowa. Jak dodała pani dyrektor: „Nie mamy przerostów administracyjnych i każdy z nas jest odpowiednio dociążony pracą”.

 

Na co dzień zajmują się, bardzo to upraszczając, pracami związanymi z projektowaniem, wykonywaniem, montażem i serwisowaniem rozdzielnic elektrycznych zarówno dla potrzeb morskich, jak i lądowych. Wykonują kompleksowe prace dotyczące branży elektrycznej i ślusarskiej.

 

W miarę doraźnych potrzeb produkcyjnych czy montażowych zatrudniają dodatkowych pracowników (nawet do czterystu pięćdziesięciu), ale – co szczególnie zostało podkreślone – jedynie na umowy zlecenia. Wynika to między innymi z faktu obsługiwania rynków zagranicznych (głównie holenderskiego, niemieckiego, ostatnio szwedzkiego, prowadzone są rozmowy z firmą francuską), gdzie delegowanie pracowników do tych prac wymaga właśnie takiego systemu zatrudniania. Prace te są z reguły długoterminowe, przekraczając często granicę pół roku.

 

CSPI6663

Dyrektor zarządzająca Marta Żebrowska

 

CSPI6672

Prezes Andrzej Syldatk

 

CSPI6688

Tak powstaje elektryczna łamigłówka...

 

CSPI6689

Produkowane w firmie rozdzielnice elektryczne.

 

CSPI6873

Budowany w Zakładzie Nowych Budów w Gdańsku statek naukowo-badawczy Goeteborg

 

CSPI5119

Efekty pracy An-Elec sp. z o.o. na mostku nawigacyjnym oraz w pomieszczeniu agregatów na barce Zourite.

 

 

W swoim dziesięcioletnim dorobku firma może pochwalić się posiadaniem szeregu ważnych certyfikatów, sankcjonujących ją m.in. do międzynarodowej działalności. Można tu wymienić choćby ISO 9001-2008, Certyfikat Bezpieczeństwa VCA** (znaczenie tych gwiazdek za chwilę wyjaśnię) czy VRO NEN 4400-2 (przyznawany po poprawnej weryfikacji takich aspektów jak zarządzanie pracownikami, płacami oraz zagadnieniami finansowymi). Na rynku polskim notowana jest w programie Rzetelna Firma i w każdej chwili można ją sprawdzić. Moi rozmówcy podkreślali, że zawsze płacą swoim wykonawcom w terminie, nawet jeżeli sami muszą dłużej oczekiwać na przeciągane w terminach płatności, na niezbyt przyjaznym pod tym względem rynku polskich przedsiębiorstw.

 

Pracownicy firmy podlegają ciągłym szkoleniom podnoszącym ich kwalifikacje. Wszyscy delegowani do prac zagranicznych legitymują się Świadectwami Kwalifikacyjnymi VCA. Od 2008 roku siedzibą An-Elec sp. z o. o. jest budynek przy ulicy Hutniczej 40 w Gdyni, nabyty w efekcie dynamicznego rozwoju w pierwszych latach funkcjonowania. To budynek, w którym obok wielu pięknie urządzonych biur i sal konferencyjnych znajduje się też sporych wymiarów hala produkcyjna i testowa dla produkowanych tu rozdzielnic elektrycznych.

 

Jak z dumą mówił prezes firmy, są w posiadaniu dwóch gwiazdek w normie bezpieczeństwa i higieny pracy, a także ochrony środowiska VCA, co jest szczegółem bardzo znaczącym (najwyższą renomę trzygwiazdkową przyznaje się firmom znacznie większym, ale – jak dodała dyrektor Marta Żebrowska – trzeba mieć cel na przyszłość). Tak sklasyfikowana firma może być dopuszczona do prac w przemyśle rafineryjnym. Jak podają na swojej stronie internetowej: „Posiadanie Certyfikatu Bezpieczeństwa VCA** umożliwia nam realizację projektów z branży budowlanej, montażowo-instalacyjnej, maszynowej, transportowej, mechanicznej, elektrycznej, chemii, petrochemii oraz w oczyszczalniach i firmach remontowych na terenie krajów UE. Ponadto posiadamy liczne uprawnienia producentów uznanych światowych marek, m.in. ABB, Mitsubishi, Moeller, Siemens, które pozwalają nam uruchamiać obsługę oraz serwis maszyn, urządzeń i systemów automatyki produkowanych przez te firmy”. Jestem przekonany, że tak wielkiej liczby świadectw uznających wprowadzone w firmie procedury nie zdobywa się z dnia na dzień. Pani dyrektor w trakcie naszej rozmowy podkreśliła, że nie tworzą firmy nastawionej na szybki, maksymalny zysk i kolejne otwarcie pod nowym szyldem. Chcą firmy uznanej, stabilnej, dbającej o zatrudnianych pracowników i szanującej swoich klientów. Stworzyli ją po to, aby długo istniała i budowała przez kolejne lata swój dobry, biznesowy wizerunek. Tak właśnie powstają światowe marki!

 

Prezes Andrzej Syldatk dodaje: „Posiadanie certyfikatu VRO narzuca na nas pewne zobowiązania, ale daje przy tym duże przywileje. Jako firma polska możemy wykonywać projekty finansowane z budżetów państw, jesteśmy do takich prac dopuszczani legalnie i nie musimy się ukrywać pod innym szyldem”. Wiąże się to z jawnością wynagrodzeń, sprawdzaniem poprawności przelewów bankowych, umów o pracę – firma dwa razy w roku podlega audytom wykonywanym przez Instytucję Certyfikującą z Holandii.

 

Dyrektor Marta Żebrowska podkreśla: „My nie jesteśmy firmą na złoty strzał – z nami wygrywają ci, którzy poszukują stabilnej pracy”. Niestety – jak za chwilę dodała – polscy pracownicy nie zawsze mają podobny punkt widzenia. Firma, jak i inne w tej branży, ma pewien kłopot z rotacją pracowników. Moi rozmówcy mówili o braku rąk do pracy – są problemy z pozyskaniem fachowej kadry, ponieważ wielu specjalistów wyjechało z kraju i nie chce tu wracać. Problemem jest też często słaba znajomość zagadnień technicznych i zaniżanie wartości prac podczas przystępowania do przetargów przez wiele firm, co wiąże się często z gorszym wykonawstwem, opóźnieniami i karami. Jednym słowem – nie jest łatwo, ale chcą budować dalej wiarygodną i stabilną firmę. Opierając się przy tym na zespole doświadczonych i zaangażowanych ludzi, dzięki którym firma odnosi sukcesy.

 

DSC03728

Na statku Bountrup Pearl armatora SMT An-Elec wykonała projekt, zajęła się dostawą systemu rozładunku oraz jego montażem i uruchomieniem.

 

CSPI5192

Pomieszczenie agregatów na barce Zourite.

 

CSPI6683

Elektryczna łamigłowka.

 

baltexpo 2015 stoisko

Firma bierze udział w organizowanych co dwa lata targach branży okrętowej Baltexpo oraz w SMM Rotterdam wraz z firmą Croon. Brała też udział w targach Nor-Shipping Oslo w 2013 r. Na zdjęciu stoisko podczas Baltexpo w roku 2015.

 

Firma została już zauważona medialnie. Tygodnik „Wprost” wytypował ją do swojej nagrody (wspomniany na wstępie Orzeł Tygodnika „Wprost”). Pod lupą znalazła się dynamika średnich zysków netto osiągniętych w ostatnich trzech latach. Okazuje się, że uległy w tym czasie trzykrotnemu zwiększeniu – z dziesięciu milionów złotych do trzydziestu. Jest się czym chwalić!

 

Siłą rzeczy, nasza rozmowa musiała nawiązać do tematów stoczniowych i zakresu prac, które spółka An-Elec wykonuje podczas budowy statku. Zapytałem, w którym momencie firma zaczyna swoje działania i czy jest to na etapie wyposażania statku. Otóż kiedy rozpoczynają, stają się praktycznie budowniczymi jednostki. Nie w sensie budowy kadłuba, ale po jego powstaniu – jak powiedział prezes Andrzej Syldatk. „Wchodzimy na bardzo wczesnym etapie, uzbrajamy przestrzeń statkową do montażu instalacji. Wstawiamy przejścia kablowe, montujemy tory kablowe oraz wszelkie rury ochronne, tak aby można było prowadzić instalacje elektryczne. Najwięcej nas widać, kiedy statek zaczyna ożywać. Kiedy wszystkie niezbędne kable są już położone, montujemy osprzęt elektryczny, podłączamy i uruchamiamy systemy sterowane elektrycznie. Zależnie od tego, czy wykonujemy cały statek, czy nasze prace są rejonowe, montujemy urządzenia, podłączamy je. Mogą to być urządzenia czy skrzynki wykonane przez nas bądź powierzone. Potem całość naszych prac jest rozliczana, prezentowana towarzystwu klasyfikacyjnemu i armatorowi, uruchamiana. Dopiero wtedy statek zaczyna żyć, funkcjonować zgodnie z wyobrażeniem armatora. Preferujemy wykonywanie kompleksowe wszelkich prac elektrycznych i instalacyjnych – pod tzw. klucz.”

 

An-Elec współpracuje w zasadzie ze wszystkimi naszymi stoczniami. Z ostatnich głośnych produkcji chwali sobie współpracę ze Stocznią CRIST SA, gdzie wykonała całość prac elektrycznych na barce Zourite czy wcześniej na innych prototypowych konstrukcjach tej firmy – Innovation i Vidar. Obecnie podpisana została umowa dotycząca budowy nowo powstającego promu o napędzie elektrycznym (a nawet, czego życzymy tej stoczni, serii takich promów). Tu prezes bardzo chwalił stocznię za podejmowanie się trudnych, prototypowych wyzwań i wyciąganie wniosków na przyszłość po każdym wykonanym zadaniu. Firma uczestniczy też w budowie statków naukowo-badawczych Oceanograf oraz Goeteborg, które powstają właśnie w gdyńskiej Stoczni Remontowej NAUTA SA i w jej Zakładzie Nowych Budów w Gdańsku.

 

CSPI7833

Przykładem prac wykonanych dla potrzeb żeglugi rzecznej są mosty zwodzone w Elblągu (na zdjęciu) i Przegalinie. Zakresem prac było wykonanie sterowania automatyką, sygnalizacją (wizualizacja procesu otwierania i zamykania) oraz hydraulika sterowania pracą mostów.

 

CSPI8396

Katamaran Oceanograf zbudowany w Stoczni Remontowej Nauta SA w Gdyni.

 

CSPI6675

Pracownia projektowa

 

W ciągu dziesięciu lat swojej działalności współpracowała z takimi firmami jak (oprócz już wymienionych): Chevron, SMT, Croon, Emri, Scana Zamech, Stocznia Północna obecnie RSB, Stocznia Gdynia SA, Gdańska Stocznia Remontowa SA, Stocznia Marynarki Wojennej, Etmal, Szczecińska Stocznia Remontowa Gryfia SA.

 

Zapytałem o finansowanie przeprowadzanych projektów. Korzystają oczywiście z kredytów bankowych, ale generalnie większość prac wykonuje się środkami własnymi. Prezes podkreśla: „Jesteśmy firmą średnią z tendencjami do dużej. Niestety dla instytucji finansowych pod względem liczby zatrudnianych pracowników nasze obroty roczne powinny oscylować w granicach 50–60 mln i wyżej. Osiągamy obroty rzędu 30–40 mln – wynikają one z faktu ograniczonego zakresu prac. My nie budujemy gotowych statków, my je wyposażamy w elektrykę i automatykę – trudno tu samemu osiągnąć wielkie obroty – zależymy od produkcji stoczniowej. Niemiło wspominamy rok 2010, kiedy to nastąpiło znaczne osłabienie tej produkcji, również w Holandii, gdzie mocno współpracujemy. Jako firma przetrwaliśmy ten ciężki okres. Wraz ze wzrostem produkcji stoczniowej i nasze przychody stopniowo zaczęły wzrastać”.

 

Z mojej strony padło też pytanie o największy projekt wykonany w Firmie. Usłyszałem, że należałoby to rozpatrywać raczej w aspekcie wyzwań technicznych. Rekordowa liczba ludzi biorących udział w ich wykonaniach oscylowała w okolicach sześciuset osób. W projektach takich jak prace dla Stoczni Crist SA: Innovation, Vidar czy Zourite, firma An-Elec brała udział w procesie tworzenia tych statków w szerszym stopniu. „My nie tylko wyposażamy statki, my je także przebudowujemy. Dla armatora SMT, z którym współpracujemy już dwudziestu lat, oprócz wsadu roboczego, wnosimy też techniczny: jego koncepcję zamieniamy na technikę, dajemy projekt zmian i wykonanie” – dopowiedział prezes Andrzej Syldatk.

 

Dyrektor Marta Żebrowska dodała: „Każdy nasz projekt jest wyzwaniem, nie okopaliśmy się nigdy na bezpiecznej pozycji wykonania np. serii dziesięciu statków. Każdy jest prototypem i z każdego mamy satysfakcję wykonanej pracy”.

 

A plany na przyszłość? Prezes odpowiedział bez wahania: „Przede wszystkim mieć stabilną pozycję, mieć stabilne zatrudnienie i sytuację finansową, od której w zdecydowanej mierze zależy planowanie rozwojowe”. Usłyszałem też od pani dyrektor: „Nasz prezes jest zawsze wizjonerem i optymistą. Jeżeli my siedzimy i mówimy, że to się nie uda i to nie tak, to prezes zawsze mówi nam – zobaczycie, to się uda, to zadziała. I przez te wszystkie lata to naprawdę zawsze działało”.

 

W tym miejscu nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć dalej optymistycznego widzenia przyszłości, z przełożeniem na osiągane coraz lepsze wyniki finansowe.

 

iso 9001 2008

 

vro nen 4400-2

 

Cezary Spigarski
Zdjęcia: archiwum An-Elec i Cezary Spigarski

 

 

 

POWRÓT/WSTECZ