Na zdjęciu Oliwia i Roger Kostarczyk / Fot. Anna Standerska
30-lecie AKO Architekci
Rozmowa z architektem Rogerem Kostarczykiem, właścicielem pracowni AKO Architekci
Jubileuszowy bankiet z okazji 30-lecia pracowni architektonicznej odbył się 8 grudnia w Hotelu Central. Na imprezę przybyli licznie zaproszeni goście, w tym klienci biura. Imprezę poprowadził znany dziennikarz Tomasz Galiński. Po otwarciu wydarzenia i krótkiej rozmowie o początkach i historii szef pracowni Roger Kostarczyk zaprezentował osiągnięcia na przestrzeni lat oraz portfolio projektów. Następnie goście zaproszeni zostali na część bankietową z poczęstunkiem i z występem zespołu muzycznego. Na sali wystawiona została pamiątkowa księga z okazji trzydziestolecia pracowni, w którą wpisywali się goście, pracownicy i współpracownicy biura.
To już 30 lat? Wyglądasz dosyć młodo jak na taki staż.
Pracownia została założona w 1992 roku przez moją mamę Krystynę Stawiarską-Kostarczyk, jestem więc architektem w drugim pokoleniu i rzeczywiście w 1992 roku kończyłem dopiero liceum. Do pracowni dołączyłem po skończonych studiach na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej. Pierwsza siedziba pracowni mieściła się na poddaszu Spółdzielni Pracy Twórczej ZAPA.
Skąd wzięła się nazwa pracowni – AKO?
AKO to akronim od słów Architektura i Kostarczyk. W czasach, gdy pracownia była zakładana, internet nie był szeroko dostępny i firmy ogłaszały się w telefonicznych książkach branżowych. Niebagatelne znaczenie w czasach powstania pracowni miał fakt, że nazwa zaczynała się na literę „A“ i była na początku zestawienia.
Architektura tworzona przez pracownię jest bardzo różna stylistycznie – jakie są tego przyczyny?
Staramy się tworzyć architekturę dopasowaną do miejsca. Kontekst miejsca jest dla mnie bardzo ważny. Dlatego swoją architekturę nazywam architekturą kontekstualną. Staram się nie popadać w jeden styl, w jedną manierę, a tworzyć projekty, które osadzone są w otoczeniu. Dlatego w zależności, gdzie projektuję, moje budynki mogą się bardzo różnić stylistycznie. Ważne, aby architektura była szczera i nie udawana, aby była świadectwem swoich czasów, jednak powinna wpisywać się w otaczające środowisko. Architekt powinien z pokorą podchodzić do zagospodarowania przestrzeni, ponieważ jest to wartość, którą łatwo zepsuć, a niezwykle trudno naprawić. Nie każdy obiekt, w tym jego funkcja i lokalizacja, jest predysponowany do tego, aby „krzyczeć“. Są obiekty pomnikowe – ikoniczne, są też obiekty tłowe, gdzie ważniejsza jest dobra kontynuacja. Trzeba dobrze wyczuć, do czego predysponowane jest miejsce, które projektujemy.
Jesteś gdańszczaninem – jaki to wywarło wpływ na twoje życie zawodowe, na to jakim jesteś architektem?
To prawda – urodziłem się w Gdańsku i jestem bardzo z nim związany. Wierzę w szczególne genius loci tego miejsca, z jego wielowiekową, wielokulturową tradycją miejsca wymiany handlu, sztuki, myśli, ale także wolności i niezależności. Ta spuścizna gdzieś jest zapisana w DNA tego miasta, inspiruje do poszukiwań i odkryć. Dla mnie jest zobowiązaniem do wytężonego wysiłku nad jakością moich prac.
Szczególnym zainteresowaniem darzysz zabytki – skąd to zamiłowanie?
To pytanie wiąże się trochę z poprzednim. Trudno nie zafascynować się zabytkami, mieszkając w takim miejscu. Dodatkowo moi rodzice, którzy oboje są architektami, przez wiele lat zajmowali się zabytkami. W związku z tym w wielu takich projektach uczestniczyłem i zdobywałem wiedzę o konserwacji zabytków, a także o szczególnych wymogach związanych z projektowaniem w zabytkach czy w otoczeniu zabytkowym. Ponadto poszerzałem swoją wiedzę w tym zakresie w trakcie swoich doświadczeń projektowych w Londynie i Dublinie, gdzie wiele można się nauczyć na temat podejścia do projektowania w zabytkach. Uważam, że zabytek powinien posiadać funkcję, która powoduje, że staje się jeszcze bardziej atrakcyjny, dlatego tak ważna jest rewitalizacja nie tylko substancji, ale także funkcji obiektu zabytkowego. Najbardziej cenię właśnie projekty dotyczące rewitalizacji obiektów zabytkowych, jak nagradzany Hotel Central z wprowadzoną tutaj funkcją hotelową, a także – co szczególnie podnosi atrakcyjność tego obiektu – z lokalnym browarem i restauracją. Wprowadzenie takiej skomplikowanej technologicznie funkcji do starej bryły budynku było dla naszej pracowni dużym wyzwaniem.
Właśnie – oprócz zabytków twoja pracownia realizuje projekty hotelowe i modne teraz kompleksy aparthotelowe. Skąd się wzięła ta specjalizacja?
To także jedna z moich pasji, którą rozwijałem już na studiach. Przez pewien czas na studiach prowadziłem nawet biuro podróży, gdzie miałem okazję współpracować z hotelami w całym basenie Morza Śródziemnego, dzięki czemu mogłem poznać wiele obiektów hotelowych za granicą, w czasach, kiedy biznes hotelarski w Polsce jeszcze raczkował. Wiedzę tą i zdobyte doświadczenie z powodzeniem wykorzystuję do dzisiaj w realizowanych projektach hotelowych. Najbardziej fascynuje mnie projektowanie dużych resortów hotelowych w nieoczywistych miejscach, gdzie projekt powinien być tak skonfigurowany, aby wykreować destynację, którą klienci chcieliby odwiedzać cały rok. Naszym sztandarowym projektem tego typu jest Resort BEL MARE w Międzyzdrojach – projekt rozwijany od 2015 roku. W przyszłym roku oddany będzie do użytkowania piąty budynek kompleksu, a zarazem liczba apartamentów przekroczy tysiąc jednostek. W ramach kompleksu kończymy projekt dużego budynku rozrywkowego wraz z aquaparkiem o powierzchni 17 tys. m2. Rozpoczęliśmy już projekt następnego obiektu apartamentowego w ramach kompleksu, a zwieńczeniem będzie pięciogwiazdowy hotel z czterystoma pokojami. Docelowo ma to być największy resort hotelowy w Polsce.
Jak zmieniło się projektowanie przez ostatnie 30 lat?
Zależy pod jakim względem. Jeśli chodzi o technologię, to zmiana jest dramatyczna. Pierwsze projekty wykonywałem, kreśląc je tuszem na kalce. W tej chwili cały proces jest skomputeryzowany. Kilka lat temu przeszliśmy kolejną rewolucję, przechodząc z płaskich rysunków w autocadzie do modelowania trójwymiarowego BIM. W tej chwili cała pracownia zdobyła kompetencje w pracy na modelu BIM i jesteśmy wstanie realizować najbardziej wymagające projekty z koordynacją wielobranżową na modelu przestrzennym. Nadal jednak mnie osobiście na etapie koncepcji najszybciej pracuje się ręcznie za pomocą szybkiego szkicu na kalce.
Jakie zmiany w projektowaniu przyniosła pandemia?
Po pierwsze nauczyliśmy się pracować w sposób zdalny – rozproszony. Wdrożyliśmy odpowiednie oprogramowanie do telekonferencji i mimo że można powiedzieć, że pandemię czy jej szczyt mamy już za sobą, wiele z rozwiązań technologicznych zostało już na stałe. Dużo mniej się spotykamy z klientami czy podwykonawcami osobiście – najczęściej są to spotkania koordynacyjne online. Ten sposób pracy okazał się o wiele bardziej efektywny.
Kilka lat temu pracownia otworzyła oddział warszawski. Jakie znaczenie ma on w strukturze pracowni?
W związku ze stałym rozwojem pracowni otwarcie oddziału warszawskiego stało się naturalnym etapem rozwoju. Posiadaliśmy wcześniej klientów z siedzibą w Warszawie. Otwarcie oddziału pozwoliło nam wyjść szerzej z ofertą na ten rynek i realizujemy już tam swoje pierwsze projekty. W tej chwili pracownia liczy 25 osób i planujemy dalszy stabilny wzrost zatrudnienia dostosowany do liczby zleceń i obrotów pracowni.
Dziękuję za rozmowę.
Założycielka firmy Krystyna Stawiarska-Kostarczyk z mężem.
Oliwia i Roger Kostarczyk
Fot. Anna Standerska