Fot. Piotr Żagiell Photography
30 lat ciągłych innowacji w firmie TEMIS w Chojnicach
Z Tadeuszem Skajewskim i Markiem Skajewskim, właścicielami firmy TEMIS, rozmawia Alina Kietrys.
Trzydzieści lat obchodzi w tym roku firma TEMIS z Chojnic, która ma renomę i uznanie nie tylko w branży. Sądząc po liczbie plakietek, statuetek i różnych podziękowań, ranga i skuteczność działania zostały docenione. Jak powstawała firma, jakie były początki?
Tadeusz Skajewski: Początek mojej działalności był zwyczajny. W 1991 roku, pracując w ZREMB-ie, popołudniami wykonywałem usługi dla ZREMB-u na dzierżawionych od nich obrabiarkach. Maszyny te były ustawione w Lichnowach u kolegi, z którym miałem spółkę. Po roku rozstaliśmy się i obrabiarki, już zakupione na własność, ustawiłem w miejscu obecnie prowadzonej działalności.
W połowie 1992 roku zwolniłem się ze ZREMB-u. Moja firma, w której miałem tokarki, frezarki i spawarki, mieściła się wtedy w garażach na działce, na której w tej chwili realizujemy nową inwestycję firmy TEMIS. Wydzierżawiałem wtedy magazyn od ZGKiM, który po roku kupiłem. Początki nie były łatwe, bo robiłem wszystko: od zaopatrzenia po magazyny, wykonawstwo i prace biurowe. Kłopotliwe były różne braki, np. tlenu, dwutlenku węgla czy acetylenu, a wykonywałem różne zlecenia, nawet na eksport. Spawałem na przykład ławeczki (kilka jeszcze stoi do dzisiaj) albo różne elementy na place zabaw. Dzierżawę trzeba było płacić, więc musiałem działać szybko i skutecznie. Musiałem też zdobywać to, czego mi brakowało – największe problemy były z gazami przemysłowymi.
To był czas intensywnego rozwoju prywatnego biznesu, powstawały nieduże prywatne firmy wykonujące różne usługi.
Prawda. Hydraulicy, ślusarze, spawacze otwierali swoje zakłady. I wtedy pomyślałem, że skoro ja mam takie problemy z pozyskaniem gazów technicznych do spawania, to inni z pewnością też. Pojechałem wtedy do EUROGAZ-u Bydgoszcz, bo postanowiłem zostać przedstawicielem zakładu, który obecnie nosi nazwę jednego z dużych koncernów. Trochę to trwało, nim ich przekonałem, ale się udało. Moi klienci zauważyli, że wpadłem na dobry pomysł i że mam już gazy konieczne do produkcji na miejscu w Chojnicach. Nie miałem wtedy własnych środków transportowych, więc korzystałem z usług firmy transportowej. Po jakimś czasie kupiłem na kredyt pierwszy konieczny do transportu samochód, potem drugi. Kredyt w Banku PBK był wtedy – na początku 1993 roku – na 75 procent. To było poważne ryzyko. Okazało się jednak, że to była trafna decyzja, bo mogliśmy rozwozić gazy samochodami bezpośrednio do naszych klientów również w okolicach Chojnic – do Człuchowa, Sępólna, Kamienia Krajeńskiego, Brus, Czerska. Firm, którym dostarczałem gaz, szukałem w książce telefonicznej i dzwoniłem, oferując swoje usługi. Te działania bardzo rozwijały firmę TEMIS. Ciągle miałem jakieś nowe pomysły i je realizowałem. Przyjeżdżający do nas klienci podpowiadali, o jakie kolejne elementy powinienem poszerzyć swój asortyment, i tak zacząłem handlować artykułami spawalniczymi. Na początku postawiłem na hurtownię stali. Ten pomysł też okazał się bardzo przydatny. Potem skorzystałem z ofert OZAS – Opole na ich urządzenia. W tamtych czasach to był wiodący producent sprzętu spawalniczego z szerokim asortymentem. W końcu zostaliśmy ich cenionym przedstawicielem.
Ciągle miał Pan nowe pomysły i podejmował ciekawe wyzwania.
Tak. Pod koniec lat 90. zaczęła się wyprzedaż polskiego kapitału za przysłowiową złotówkę. I wtedy mówiono, że najlepiej by kupował ten majątek obcy kapitał, bo Polak nie będzie miał za co utrzymać tych zakupionych sprzętów i firm. I wtedy cztery największe światowe koncerny od gazów przemysłowych podzieliły ten „polski tort” między siebie i wykupiły stacje separacji powietrza, w których wytwarza się gazy skroplone: tlen, azot i argon. Takie zakłady mieszczą się głównie przy hutach, zakładach azotowych, rafineriach. Kiedy dowiedziałem się, że bydgoskie zakłady zostały wykupione przez jeden z tych dużych koncernów, zacząłem szukać polskich dostawców i tak trafiłem do Włocławka. Tam kupiłem zbiornik na dwutlenek węgla. Dobry znajomy zrobił mi konieczną instalację i zacząłem działać. Nie chciałem pracować dla obcego kapitału i postanowiłem działać samodzielnie.
Wszystkie te działania udoskonalały naszą firmę, bo wiedzieliśmy też, że od tych dużych zachodnich koncernów nie dostaniemy ciekłego gazu. Oni traktowali nas jak konkurentów.
Wtedy stworzyłem drugi zakład, który kojarzył się ze spawaniem. To był SPAWMET – nazwa sugerowała, że firma zajmuje się spawaniem metalu. I właśnie jako SPAWMET zamawialiśmy gazy przemysłowe konieczne do spawania: tlen, argon, dwutlenek węgla. Dzięki temu mieliśmy dostęp do surowców na potrzeby produkcji gazów sprężonych.
Kiedy już dobrze rozruszaliśmy produkcję, kupiliśmy pierwszą cysternę i sami woziliśmy gazy. Przychylnie nas traktowały zakłady we Włocławku – wtedy jeszcze firma państwowa, i oni nam sprzedawali tlen. Azot woził nam kolega z Olsztyna. I staliśmy się niezależni.
Kiedy pojawił się boom na gazy medyczne, z których aktualnie znany jest TEMIS w Polsce?
Tak naprawdę w 2002 roku, bo wcześniej ładowano tlen do butli – z białą głowicą. W 2002 weszło prawo medyczne, które zabroniło stosowania tego tlenu. Musiały być procedury, laboratoria, wyszkolone osoby i oczywiście firma, która musiała się w tym wyspecjalizować. Musiałem złożyć odpowiedni wniosek, zrobiłem to jako firma SPAMMET. Przez proces rejestracyjny przechodziliśmy dość długo. Główny Inspektor Farmaceutyczny nie kwapił się, żeby rozpatrzeć nasz wniosek. Musiałem osobiście interweniować i się udało. Dostaliśmy pozytywną decyzję w 2003 roku. Musiałem nauczyć się całej taktyki, jak postępować w tej branży, gdzie są wielcy gracze, czyli zachodnie koncerny – monopoliści na rynku.
I tak rozpoczął się następny ważny etap działalności firmy TEMIS. Na oddziałach intensywnej terapii w wielu szpitalach stoją teraz butle z logo waszej firmy. A w czasach pandemii byliście na wagę złota.
Praktycznie od 2003 roku mocno rozwinęliśmy naszą działalność w obszarze gazów medycznych. Pandemia to było dla nas bardzo duże wyzwanie produkcyjne i logistyczne, musieliśmy się zabezpieczyć w ogromne ilości ciekłego tlenu, tak aby zapewnić ciągłość dostaw tlenu medycznego skroplonego, jak i sprężonego. Dzięki wytrwałości naszych pracowników możemy z całą pewnością stwierdzić, że podołaliśmy temu wyzwaniu z pełnym sukcesem. To było naprawdę przyspieszone tempo pracy i pełna mobilizacja.
Do rozmowy włączył się syn Marek Skajewski, który do tej pory słuchał opowieści ojca. TEMIS to firma rodzinna.
Od kiedy obserwował Pan działania i rozwój firmy?
Marek Skajewski: Dość wcześnie. Wybrałem technikum mechaniczne, a potem studia na Akademii Techniczno-Rolniczej na kierunku mechanika i budowa maszyn. Jednak taki prawdziwy kontakt z firmą zaczął się od mojego zatrudnienia w 2009 roku. Po zakończeniu studiów zostałem wrzucony od razu na głęboką wodę – zostałem kierownikiem produkcji. I musiałem szybko przyswoić wszystko, co dotyczyło sprzętu, dokumentacji i całej infrastruktury. To było wyzwanie, ale chciałem to robić. Krok po kroku uczyłem się coraz to nowych rzeczy. Uczestniczyłem we wszystkich inwestycjach, budowie nowej hali czy zakupie nowych samochodów do transportu gazów. Ważne też było prowadzenie dokumentacji tak, aby utrzymać wszystkie nasze certyfikaty gwarantujące jakość naszych produktów. To wszystko wymagało stałej aktywności.
T.S.: Marek był bardzo przydatny, zajmował się gazami medycznymi, dokumentacją, procedurami. Teraz w tym dziale pracują cztery osoby, bo jest sporo wyzwań. W czasie pandemii Marek spał z telefonem przy uchu i reagował natychmiast, gdy był jakiś problem z tlenem w szpitalach. To było trudne logistyczne zadanie.
TEMIS jest jedną z sześciu firm w Polsce zajmującą się produkcją tlenu medycznego w butlach.
M.S.: Tak. Są cztery duże koncerny i dwie firmy z polskim kapitałem. Jedną z nich jest właśnie TEMIS. My z gazu skroplonego wytwarzamy gaz sprężony i tłoczymy go do butli. Nasze butle trafiają do około 200 szpitali w północnej i centralnej części Polski, a nasz park butlowy wynosi ponad 40 000 sztuk.
Ważne w waszej działalności są zbiorniki kriogeniczne. Co to takiego?
M.S.: To zbiorniki do przechowywania silnie schłodzonego gazu, np. tlenu, argonu czy azotu. Zajmujemy się głównie montażem takich zbiorników, sprowadzamy je z firm zagranicznych ze Słowacji i Czech, bo w Polsce nie ma takiego producenta. Montujemy je np. w szpitalach. Jesteśmy przedstawicielem firmy z Koszyc i największym odbiorcą ich zbiorników w Polsce. Przez dwa lata pandemii mieliśmy bardzo dużo pracy. Szpitale inwestowały w nową instalację gazów medycznych, bo w wielu były to instalacje przestarzałe i trzeba je było szybko wymieniać. Naprawdę musieliśmy reagować i montować szybko taki zbiornik, bo jak wiadomo liczba zachorowań na covid rosła bardzo szybko. W tych szpitalach, gdzie montowaliśmy zbiorniki, podpisywaliśmy też umowy na dostawę tlenu medycznego. W czasie pandemii uczestniczyliśmy także w wielu konferencjach i rządowych zespołach doradczych. Wtedy łączyliśmy siły nawet z dużymi koncernami – przez chwilę można było poczuć współpracę między wszystkimi firmami produkującymi tlen medyczny.
T.S.: Ostatnio duże zapotrzebowanie na zbiorniki kriogeniczne zgłaszają także firmy zajmujące się przetwórstwem rybnym. Tam tlen jest wykorzystywany do natleniania wody i jest to dla nas ważne wyzwanie.
M.S.: W ciągu ostatnich ośmiu lat postawiliśmy około 150 zbiorników kriogenicznych o pojemności od 5 do 30 ton. Te zbiorniki potrzebne są też w innych gałęziach przemysłu.
Gazy i produkty, które oferuje wasza firma, używane są w wielu branżach np. gastronomii i w przemyśle spożywczym, zamawiają je też prywatni odbiorcy.
M.S.: To prawda. Gazy te niezbędne są w procesach metalurgicznych, spawalniczych od wielu, wielu lat. Tlen został skroplony w 1883 roku i to dzięki dwóm polskim naukowcom, profesorom z Uniwersytetu Jagiellońskiego – Karolowi Olszewskiemu i Zygmuntowi Wróblewskiemu. Zrobili to laboratoryjnie przy zastosowaniu własnej, zbudowanej przez siebie aparatury. A potem również oni skroplili azot i tlenek węgla. Na skalę przemysłową upowszechnił to Niemiec Karol Linde, jego nazwisko nosi największy gazowy koncern na świecie.
Wykorzystanie gazów jest bardzo szerokie. Często słyszę, że potrzebny jest suchy lód w granulacie albo ciekły azot.
M.S.: Dosłownie na każdym kroku w życiu codziennym otaczają nas produkty, do których produkcji lub obróbki wykorzystywane są gazy atmosferyczne, bo tak fachowo się je nazywa, gdyż wszystkie występują w powietrzu, którym oddychamy. Często nawet odbiorcy nie mają świadomości, że do produkcji np. mrożonek czy próżniowego pakowania produktów potrzebny jest gaz. W przemyśle samochodowym też wykorzystywany jest na szeroką skalę gaz, choćby przy produkcji elektroniki samochodowej. To są oczywiście specjalistyczne gazy.
Firma zdobyła wiele dowodów uznania – przyznawano wam najważniejsze wyróżnienia: tytuł menadżera roku, firmy roku. TEMIS nadal się rozwija, właśnie trwa budowa kolejnej hali.
T.S.: To dość skomplikowana inwestycja, bo trwają zarówno prace budowlane, jak i produkcja instalacji, łącznie czternaście różnych pozycji inwestycyjnych, które będą wchodzić w skład całego przedsięwzięcia. Na wszystko musieliśmy ogłaszać przetargi. Inwestycję prowadzimy z Bankiem Gospodarstwa Krajowego; problemów było i jest nie mało. A teraz jeszcze ta inflacja. Gdybyśmy dwa lata temu robili taką inwestycję, to już byśmy byli po kłopocie. A tak jeszcze sporo przed nami, także finansowych zawiłości. No i są przestoje. Linia produkcyjna zostanie dostarczona przez firmę indyjską, lecz z dużym opóźnieniem.
M.S.: Cały czas się uczę i ciągle coś mnie zaskakuje, ale pewnie na tym też polega twórcze podejście do pracy.
Poza firmą ma Pan też swoją pasję – Automobilklub w Chojnicach, którego został Pan prezesem.
Stare samochody to moja pasja. Klub to szansa spotkania nowych ludzi i rozmowy ze znajomymi. Organizujemy zloty w Chojnicach, które cieszą się popularnością, jeździmy także na zloty do zaprzyjaźnionych klubów. Członkowie klubu to ludzie w różnym wieku i różnych zawodów, ale wszystkich łączy ta sama pasja do motoryzacji. Dziesiąty jubileuszowy zlot w Chojnicach odbył się 4 września, impreza okazała się dużym sukcesem. A klub traktuję trochę jak małą firmę – lubię być organizatorem takich wydarzeń.
Niebawem jubileusz TEMIS.
T.S.: Przygotowujemy uroczyste spotkanie. Mamy nadzieję, że będziemy gościć wiele osób z kraju i zagranicy, w tym naszych kontrahentów. I oczywiście nasze władze samorządowe, wojewódzkie i lokalne, a także rodzinę i przyjaciół.
Życzę firmie TEMIS i Panom w imieniu „Magazynu Pomorskiego” wielu następnych owocnych lat pracy i satysfakcji zawodowej. Dziękuję za spotkanie i rozmowę.