POWRÓT/WSTECZ
26. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski w Gdańsku 


26. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski w Gdańsku 

Przez jedenaście dni, codziennie w drugiej połowie sierpnia odbywały się spektakle teatralne, warsztaty, spotkania i dyskusje. Na Jarmarku Dominikańskim Gdański Teatr Szekspirowski zachęcał gdańszczan i turystów do czynnego udziału w jedynym tego rodzaju festiwalu w Polsce. 

Gdański Festiwal Szekspirowski ma tradycję firmowaną nazwiskiem profesora Jerzego Limona, który był pomysłodawcą festiwalu i realizował tę ideę przez niemal ćwierć wieku. Nasze miasto przyzwyczaiło się do obecności Szekspira. W obecnej sytuacji kulturalnej Trójmiasta jest to u nas jedyny międzynarodowy festiwal teatralny. 
Agata Grenda, od roku dyrektorka Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, nadała festiwalowi nowe rysy. Plakat festiwalowy był dziełem Johna Stanisciego, artysty znanego bardziej za oceanem niż w Polsce. Zaprosiła również tego twórcę do międzynarodowego jury, które oceniało spektakle – zarówno scen zawodowych, jak i offowych. W tym roku offowe były tylko polskie grupy o dość umiarkowanym poziomie artystycznym. Spektakle zagraniczne w nurcie głównym przywiozły teatry z Włoch, Danii, Czech, Norwegii, Rumunii i Ukrainy. „HA-M-LET-a” dorzucił performer z Kalifornii. Na festiwalu prezentowane były także polskie przedstawienia, które walczyły o nagrodę Złotego Yoricka. Przed festiwalem Łukasz Drewniak, krytyk teatralny, który klasyfikował polskie spektakle na gdański festiwal, mówił, że Szekspir nie jest teraz chętnie granym autorem, bo reżyserzy – szczególnie młodzi – uważają, że sztuki Szekspira „są przemocowe”, zatem w czasach dotkniętych pandemią i wojną trudno je wystawiać.

Laureatem konkursu na najlepszą polską inscenizację dzieł dramatycznych Szekspira został w tym roku Polski Teatr Tańca z Poznania i Bodytalk z Münster. Zespołowi wręczono statuetkę Złotego Yoricka i nagrodę 40 000 zł za spektakl „Romeos & Julias unplagued. Traumstadt” z choreografią Yoshiko Wakiego. Z pewnością ta wersja „Romeos & Julias unplagued” była niezbyt kompatybilna z szekspirowskim oryginałem, ale miała ciekawe pomysły choreograficzne i scenograficzne. Podziwiać można było siłę, witalność, profesjonalizm młodych tancerzy i niebanalne rozwiązania techniczne, łączące taniec klasyczny z nowoczesnym. Odniesienia do niedawnej pandemii pokazano w spektaklu z dystansem. Mniej odkrywcze były egzystencjalne „wyznania tancerzy”. Ale złość w tym widowisku wykrzyczano, strach wytańczono, a bachanalia wystylizowano wyraziście.
Międzynarodowe jury niestety „nie odnotowało”, to znaczy nie nagrodziło „Wieczoru Trzech Króli” w reżyserii Piotra Cieplaka z Teatru Narodowego w Warszawie. Moim zdecydowanie był to najciekawszy spektakl tego festiwalu. Musicalowa wersja (a może raczej śpiewogra) szekspirowskiej komedii prezentowana była na scenie Teatru Muzycznego w Gdyni. Reżyser pokusił się o Szekspira klasycznego i wsparł słowo wrażliwością kompozytora Jerzego Duszyńskiego, który świetnie muzycznie odczytał frazę Szekspira w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka. Spektakl jest inteligentny i finezyjny, szekspirowskie przebieranki, zamiany ról bawią, imponują wokalne możliwości aktorów warszawskiego Teatru Narodowego. Kameralny zespół muzyczny na żywo towarzyszył artystom. Piotr Cieplak zadbał o dobrą zabawę widzów w tym spektaklu. Wyrafinowanym aktorskim popisem urzekł Jerzy Radziwiłowicz jako Malvolio. To był majstersztyk. Interpretacją listu, który go ośmiesza, Radziwiłowicz udowadnia, że jest wielkim aktorem również w tak pozornie nietypowej dla siebie roli. A Cieplak Wieczorem Trzech Króli uświadomił na tym festiwalu, że Szekspira warto czytać i rozumieć na nowo i od nowa. I można to robić z klasą. Niestety, trójka oceniających ten festiwal jurorów z konieczności musiała korzystać przy tym spektaklu z wyświetlanego nad sceną angielskiego tekstu, który nie był finezyjnym tłumaczeniem tłumaczenia Stanisława Barańczaka. Ale ten spektakl przypomniał niektórym dramaturgom, że nie warto „usprawniać i unowocześniać” Szekspira, ani tym bardziej pisać niby-Szekspirem, bo autor Hamleta miał jednak większy talent niż wielu współczesnych reżyserów. Pozostałe prezentowane na festiwalu polskie przedstawienia były różnej wartości artystycznej. Trudno pogodzić mi się z zaproszeniem na tegoroczny festiwal przedstawienia Teatru Zagłębia z Sosnowca. To „Poskromienie złośnicy”, choć być może szlachetne w swoich niby genderowych założeniach, okazało się w realizacji dość prostackim spektaklem. Nowością nie jest fakt, że wszystkie role grali mężczyźni. To raczej ukłon w stronę epoki Szekspira. Może jedynie wprowadzenie postaci drag queen było próbą reinterpretacji tej komedii.

Podobał się natomiast publiczności festiwalowej „Sen nocy letniej” w reżyserii Rafała Szumskiego z Teatru Miejskiego im. Gombrowicza w Gdyni. To przedstawienie łączy komediowe wątki z napięciem bliskim tragedii, mieszając klasykę z popkulturą. Reżyser rozbuchał i rozwibrował współczesnością ten spektakl. Można tę komedię Szekspira obejrzeć w październiku w gdyńskim teatrze. Zachęcam. 

Polskie Towarzystwo Szekspirowskie po raz pierwszy w tym roku wręczało w czasie festiwalu nagrodę Księgę Prospera. Otrzymał ją Teatru Radost (Divadlo Radost) z Brna za spektakl „Hamlet on the Road”.

Księgę Prospera przyznano za „brawurowo opowiedzianą historię przy użyciu szerokiego repertuaru teatralnych środków wyrazu i ukazanie siły opowieści, która zwycięża śmierć”. Do Teatru Rodost trafiła również Nagroda Publiczności, bo taki pomysł na Hamleta był piękny i mądry. Losy bohaterów dramatu Szekspira przewrotnie opowiadają wyraziste marionetki operujące zręcznie czarnym humorem. To bardzo oryginalne formalnie przedstawienie wyreżyserowała Joanna Zdrada, a scenografię stworzył Pavel Hubicki. Uhonorowanie właśnie tego spektaklu jest ważnym wydarzeniem tegorocznego festiwalu, bowiem generalnie widowiska teatrów zagranicznych nie spowodowały w tym roku artystycznego zamieszania. Nie olśnił, czego się spodziewano, Alessandro Serra, reżyser ongiś głośnego i bardzo ciekawego „Makbeta”, z którym był w Gdańsku przed czterema laty. Tym razem przyjechał z „Burzą” z Teatro Stabile di Torino. Było to przedstawienie atrakcyjne plastycznie, ciekawe dźwiękowo i muzycznie, ale nie wywołało istotnej wymiany zdań, choć dotyczyło ważnych problemów wolności i zniewolenia. 

Po „Burzy” Alessandro Serro pokazano duńską „Burzę” w formule teatru tańca współczesnego – choreografia Antonio Quilesa z Glad Teater. Duńska propozycja była nieporozumieniem, bowiem nie uprzedzono widzów, że spektakl przygotowały osoby dysfunkcyjne, a trudno było zrozumieć, dlaczego taki rodzaj tańca odwołuje się do szekspirowskiej „Burzy”. 
Trzecia była „campowa Burza rumuńskich enfants terrible” – tak to zdarzenie teatralne określiła selekcjonerka zagranicznych spektakli. W tej „Burzy” wykonawcy własnymi słowami w śpiewanych monologach przekazywali szekspirowskie sensy. Artyści muzycznie i wokalnie byli ciekawi, ale dość trudno spojrzeć na to widowisko jak na sztukę Szekspira, która była tylko pretekstem dla reżyserki Ady Milea. 

Była jeszcze „L-UKR-ECE”, opowieść jednej nocy w Rzymie, oparta na „Gwałcie na Lukrecji” Szekspira połączona treściowo z trwającą wojną na Ukrainie, wsparta dokumentalnymi opowieściami kobiet z okolic Kijowa i z Charkowa, ukraińskimi pieśniami ludowymi, poezją Tarasa Szewczenki, wierszami Łesi Ukrainki i Kristiny Bili. Spektakl wyreżyserowała Tatiana Shelepko. W roli Lukrecji wystąpiła Kristina Bila. Teksty przerosły możliwości interpretacyjne młodej aktorki. Tragizm i okrucieństwo wojny boli i ciągle niestety trwa.

Zaprezentowano w programie zagranicznym (nurcie głównym) jeszcze jednego „HA-M-LET-a” i jeszcze raz „Wieczór Trzech Króli” w reżyserii Stepana Pacla z Teatru Narodowego w Brnie, który zapowiadano jako „spektakl poruszający aktualne tematy: kryzys jednostki i kryzys tożsamości”. Może byłam niezbyt uważnym widzem, ale nie zauważyłam ani filozoficznego przesłania, ani nie poruszył mnie performerski „HA-M-LET”, który bogaty w formie plastycznej i swoistej multimedialnej innowacyjności lepiej pasowałby na Biennale w Wenecji niż na gdański festiwal. 

Poza scenicznymi zdarzeniami odbywały się wykłady, warsztaty, spotkania, dyskusje. Dobrze przygotowane zostały krótkie zapowiedzi przed spektaklami zamieszczane na stronie internetowej teatru. Jednak dla mnie wykładnią Międzynarodowego Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku zawsze były spektakle teatralne – ich jakość i forma. W tym roku, niestety, towarzysko z pewnością było miło, festiwalowe kuluary tętniły znajomymi wśród znajomych, ale nie zastąpiło to dobrego, ważnego artystycznie teatru, któremu nie musi towarzyszyć dodatkowa iluminacja.


Alina Kietrys
 

Wieczór Trzech Króli” reż. P. Cieplak

Fot. Krzysztof Bieliński

Burza” teatru tańca Glad Teater

Fot. Soren Meisner

Burza” reż. A. Serra

Fot. Alessandro Serra

„Poskromienie złośnicy”

Fot. Paweł Wojciechowski

 

POWRÓT/WSTECZ