POWRÓT/WSTECZ
Po 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni „Zimna wojna”, „Kamerdyner”, „Kler” i „7 uczuć” na topie

 

Przez dwa tygodnie osiągnął liczbę dwa i pół miliona widzów i wywołał bardzo ważną społeczną dyskusję. Zwolennicy kina Wojtka Smarzowskiego podkreślali rangę społeczną filmu, wagę poruszanych problemów: pedofilii wśród kleru, przywar, znanych jeszcze z poematu „Monachomachia” biskupa Ignacego Krasickiego, który piętnował opilstwo, obżarstwo, nieuczciwość. Smarzowski dorzucił chciwość, finansową nieuczciwość, konformizm i kastowy układ, a także wynaturzenia, do których prowadzi celibat. Przeciwnicy filmu z naciskiem mówili o jednostronnym, wykrzywionym obrazie kleru i lewackiej akcji, która ma obrzydzić ludziom Kościół Katolicki. „Kler” jest filmem fabularnym a nie dokumentalnym. Warto to przypominać. „Kler” jest dobrym kinem – dobrze zrealizowanym i zagranym. Atutem są świetni aktorzy: Janusz Gajos w roli biskupa-sybaryty, Arkadiusz Jakubek, Robert Więckiewicz i Jacek Braciak jako trójka kolegów-księży. To naprawdę wyraziste i ważne role. Zdjęcia do filmu były kręcone w Czechach. Publiczność w kinach, co można sprawdzić, reaguje po seansie absolutną ciszą albo czasami spontanicznymi oklaskami.


Według notowań box office filmy polskie zaprezentowane na festiwalu w Gdyni, które już miały kinowe premiery, oglądane są z zainteresowaniem i wszystkie mają dobrą frekwencję.

 

Zdj. Kożuchowska -Fot.KOZAKIEWICZ-LEJDERMAN DOROTA U8A3138

 

A więc na 43. festiwalu polskiego kina w Gdyni zaprezentowano dobre kino, inspirujące do dyskusji filmy. Jury festiwalu w Konkursie Głównym wydało salomonowy werdykt, nagradzając (słusznie) „Zimną Wojnę” Pawła Pawlikowskiego Złotymi Lwami. Tę kameralną i liryczną opowieść o miłości i rozłące z naprawdę pięknymi czarno-białymi zdjęciami Łukasza Żala ogląda się świetnie. Reżyser powiedział w Gdyni, że to jego najbardziej osobisty film, a główni bohaterowie – Zula (Joanna Kulig) i Wiktor (Tomasz Kot) – noszą imiona jego rodziców. Film dzień po zakończeniu festiwalu w Gdyni uzyskał polską nominację do Oskara dla filmu nieanglojęzycznego.

 

Srebrne Lwy dla „Kamerdynera” Filipa Bajona wzbudziły dyskusję. „Magazyn Pomorski” wielokrotnie pisał o „Kamerdynerze” w ciągu trzech lat, gdy powstawał film. Trzech scenarzystów – Marek Klat, Mirek Piepka i Michał Pruski – to byli dziennikarze, dobrze znani w środowisku trójmiejskim. Piepka jest również producentem filmu „Kamerdyner”, a wcześniej z Michałem Pruskim napisali scenariusz do „Czarnego czwartku”, filmu Antoniego Krauzego. „Kamerdyner” jest pięknie sfilmowaną opowieścią o dziejach Polaków, Kaszubów i Niemców na Pomorzu. Film opowiada o czterdziestu pięciu bardzo trudnych latach, bo historia rządziła tutaj ludźmi bez znieczulenia. W filmie przedstawiono historię rodziny von Krockow, która w „Kamerdynerze” jest rodziną von Krauss. Bajon opowiada o losach Kraussów i Kaszubów z wrażliwą wnikliwością. Wątki przeplatają się, czasami wydaje się, że cienka nić fabularna pęka. Jednak ten film warto obejrzeć, bo to najlepszy film o losach Kaszubów, jaki powstał w polskim kinie. Bajon nawiązuje do konwencji swego wcześniejszego filmu, nakręconego trzydzieści lat temu „Magnata” i tym samym przypomina, że epicka opowieść wymaga innego rytmu i innego sposobu oglądania. „Kamerdyner” kosztował przeszło 18 milionów złotych. To najdroższa produkcja tego festiwalu. I w tym filmie znakomitą rolę kaszubskiego patrioty Bazylego Miotka stworzył Janusz Gajos. Jury tegorocznego festiwalu nie przyznało jednak Gajosowi żadnej nagrody, choć z pewnością należała mu się i za „Kler”, i za „Kamerdynera”. Nic więc, dziwnego, że Adam Woronowicz, odbierając nagrodę za pierwszoplanową rolę męską właśnie w „Kamerdynerze”, z gorzkim ironicznym uśmiechem stwierdził: „A ja sadziłem, że moja rola jest drugoplanowa, więc jestem naprawdę zaskoczony”.

 

 DSC7143


Nagrody specjalne jury przyznało dwóm film – filmowi „Kler” i filmowi Marka Koterskiego „7 uczuć”. Film Koterskiego nawiązuje do przygód ulubionego bohatera Adasia Miauczyńskiego. To zabawna refleksja nad naszą kondycją. Role dzieci w tym filmie zagrali najbardziej znani i absolutnie dorośli aktorzy: Marcin Dorociński, Katarzyna Figura, Tomasz Karolak, Andrzej Chyra, Robert Więckiewicz, Maja Ostaszewska. Główną rolę Adasia Miauczyńskiego zagrał syn reżysera Michał Koterski, ale daleko mu do Marka Kondrata czy Cezarego Pazury – Adasia Miauczyńskiego z wcześniejszych filmów Koterskiego. Nagrody zdobył też film „Ułaskawienie” Jana Jakuba Kolskiego, a za film „Jak pies z kotem” w reżyserii Janusza Kondratiuka nagrodzono aktorów Aleksandrę Konieczną i Olgierda Łukaszewicza. Polecam ten film, bo to niezwykle przejmujące kino. W czasie projekcji w Teatrze Muzycznym w Gdyni owacje na stojąco publiczność festiwalowa zgotowała Idze Cembrzyńskiej, żonie niedawno zmarłego reżysera Andrzeja Kondratiuka, któremu poświęcony został ten film.

 

Największym przegranym tegorocznego festiwalu był film Małgorzaty Szumowskiej „Twarz”, który zdobył w Berlinie Grand Prix, a w Gdyni spotkał się z kompletną obojętnością widzów i jury. Szumowska rozczarowała festiwalową widownię. Film okazał się dość słabym produktem, z błędami scenariuszowymi, marnymi dialogami i nadmiernie eksponowanym przesłaniem.


Trudno było jury w Gdyni wybrać też najlepsze role kobiece – drugoplanową i główną, bowiem aktorek, które zagrały znakomicie w polskich filmach, była cała plejada: Agata Kulesza w „Zimnej wojnie” i w filmie „Zabawa, zabawa” Kingi Dębskiej, dramatycznej historii o alkoholizmie kobiet, oraz w filmie „Pewnego razu w listopadzie” – mniej udanym dziele Andrzeja Jakimowskiego, ale z dobrą rolą Kuleszy. Świetna była również Gabriela Muskała, scenarzystka i odtwórczyni głównej roli w filmie „Fuga” i znakomita w filmie Koterskiego „7 uczuć”. Na szczęście „Fuga” – film Agnieszki Smoczyńskiej ze scenariuszem Gabrieli Muskały – dostała zasłużoną nagrodę. Zdjęcia do „Fugi” kręcone były na Słowacji, podobnie jak do filmu „Ułaskawienie” Jana Jakuba Kolskiego nagrodzonego za scenariusz. W efekcie Grażyna Błęcka-Kolska została uznana za najlepszą aktorkę pierwszoplanową w filmie Kolskiego.

 

 DSF3010

 

W Gdyni pokazano łącznie sto pięćdziesiąt filmów w jedenastu sekcjach, z czego najważniejsze, bo konkursowe, były trzy: Konkurs Główny, Inne Spojrzenie, czyli głównie debiuty, Konkurs Filmów Krótkometrażowych. Nagrodzona w Innym Spojrzeniu „Nina” w reżyserii Olgi Chajdas weszła już do kin i zbiera pierwsze, bardzo różne recenzje, bowiem temat lesbijskiej miłości ciągle budzi emocje.

 

43. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych udowodnił, że filmy polskie mają swoją publiczność, udowodnił, że Gdynia z klasą organizuje dużą, skomplikowaną logistycznie imprezę, że gwiazdy przyjeżdżają chętnie i chętnie też spotykają się z publicznością, choć może przydałoby się, żeby widzom dać większą szansę rozmowy z bohaterami filmów. Niezależnie więc od tego, jak będzie rozkładał się układ sił wśród głównych organizatorów, współorganizatorów, komitetów programowych i rad programowych, dobre polskie filmy będą żyły i na festiwalu w Gdyni i w kinach – również na świecie.

 

 DSC6984

 

Alina Kietrys

POWRÓT/WSTECZ