POWRÓT/WSTECZ
Buduję mosty między Polską a Francją

Czy w Trójmieście jest dużo firm francuskich? Nie ma miarodajnej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ nikt nie prowadzi na bieżąco rejestru spółek pod kątem kapitału francuskiego czy polsko-francuskiego. Z moich samodzielnych badań i analiz wynika, że w samym Trójmieście większych firm francuskich (powiązanych z Francją) jest ponad 50. Poza nimi jest ogrom spółek polskich (usługi) z francuskimi franczyzami. Na północy Polski (Trójmiasto, Olsztyn, Bydgoszcz, Słupsk, Toruń) jest ponad 230 sklepów należących do grup francuskich. Francuzi są obecni we wszystkich sektorach – w  branży stoczniowej, w  logistyce, bankowości, ubezpieczeniach, gastronomii, przemyśle kosmetycznym, spożywczym, telefonicznym, samochodowym, projektach ekologicznych. W  Tczewie możemy znaleźć firmy polsko-francuskie z branży budowlanej produkujące stolarkę okienną i  półfabrykaty do budowy domów. Wiele firm francuskiego pochodzenia w Trójmieście to tzw. stary francuski biznes, który zainstalował się tutaj w latach 1990–2000 i później – Saur Neptun Gdańsk, Veolia, Leclerc, Auchan, Castorama, Intermarche. Od kilkunastu lat Trójmiasto przyciąga francuskie firmy z sektora IT i nowych technologii – Gemalto, SII, Intitec, Playsoft. Z kolei stocznia Crist współpracuje z kilkoma podmiotami z Francji: Chantiers de l’Atlantique, Chantiers Piriou, Bouygues Travaux Publics, Socarenam, Vinci Construction etc. Biznes we francuskim wydaniu jest w Trójmieście obecny, myślę, że w prawie wszystkich najważniejszych branżach gospodarki. Jakie ma Pani plany w związku z reprezentacją w Izbie na najbliższy rok? Chcę stworzyć aktualną bazę firm francuskich w  Trójmieście. To rozpoznanie jest dla mnie kluczowe. Chcemy z CCIFP zorganizować seminarium z udziałem specjalistów, by doprowadzić do merytorycznych biznesowych rozmów pomiędzy francuskimi a polskimi firmami. Podczas tego spotkania przekażemy rzetelne informacje na temat prowadzenia biznesu we Francji i w Polsce. Krótko mówiąc, postaramy się odpowiedzieć na pytanie, czego my Polacy moglibyśmy we Francji szukać, gdzie inwestować, co moglibyśmy tam z  łatwością sprzedać, jaki rynek byłby dla nas chłonny – i  vice-versa. Przygotujemy też informacje dla zainteresowanych Polską biznesmenów francuskich. Francuzów przyciągają do nas atrakcyjne koszty prowadzenia firm i wysoko wykwalifikowani pracownicy oraz coraz bardziej nowoczesna infrastruktura. W dalszej kolejności będziemy planować kolejne działania. Czym zajmuje się Pani na co dzień? Prowadzę dwie firmy konsultingowe. Jedną od kilkunastu lat w  Tuluzie, a drugą od niespełna dwóch lat w Gdyni. Współpracuję z francuskim centrum biznesu w Tuluzie SL Dom i z biurem ekspertów księgowych Cabinet -Christian Laffitte. Od kilkunastu lat działam też we współpracy z  polskofrancuską kancelarią prawną LMW Avocats z siedzibą w Tulonie. Generalnie na co dzień zajmuję się doradztwem dla firm polskich rozpoczynających i  prowadzących działalność we Francji i  francuskich w  Polsce. Zajmuję się całym procesem obsługi spółek, rejestracją, kwestiami związanymi z zarządzaniem, sprawami kadrowymi, fiskalnymi i  podatkowymi. Współpracuję Rozmowa z Aldoną Długokięcką-Kałużą 26 nasze rozmowy nasze rozmowy 27 Buduję mosty między Polską a Francją z ubezpieczycielami, bankami etc. Robię to od kilkunastu lat i czuję się w tym jak ryba w  wodzie. Francuskie prawo administracyjne, zasady tamtejszej księgowości i prawo spółek stało się mi bliższe niż polskie. Jak udaje się Pani koordynować oba te światy? Znalazłam sposób i metody na jednoczesne funkcjonowanie rodzinne i zawodowe w  obu krajach. Każdego miesiąca przez tydzień jestem w  Tuluzie na południu Francji, a  przez trzy tygodnie w  Gdyni. Dzięki nowoczesnej technologii mogę pracować na odległość. Nauczyłam się tego wiele lat temu i  teraz korzystam z  wszelkich narzędzi i  zdobyczy cywilizacji, które mi to umożliwiają. Myślę i czuję, że nie wyprowadziłam się z Tuluzy, a mieszkam w  Gdyni. Mam łatwość poruszania się między tymi dwoma światami. Ta dwukulturowość to dla mnie codziennie źródło inspiracji. Przy okazji szukam nieustannie różnych projektów polsko-francuskich, aby je wspierać i rozwijać. We Francji przez 17 lat udało mi się prowadzić poza sprawami zawodowymi projekty edukacji polsko-francuskiej, aktywizacji kobiet, wspierałam i promowałam polskich artystów. Szukam możliwości, by teraz to doświadczenie, jakie zdobyłam, przenieść na grunt Trójmiasta. Jakie cechy i doświadczenia pomogły Pani odnieść sukces we Francji? Nie lubię słowa sukces. Ono się zdewaluowało. Czym dzisiaj jest sukces…? Dla każdego to może by coś innego. Wolę słowo rozwój. Ono bardziej obrazuje moje życie i moje działania. To, co pomogło mi się rozwijać we Francji, nazywam moją „polską walizką”. Była w niej odwaga, spontaniczność, chęć parcia do przodu, przedsiębiorczość i buńczuczność, umiejętność powiedzenia, że z czymś się nie zgadzam, moja polska edukacja. Teraz do Polski wróciłam z moją „francuską walizką”, która jest bogatsza o umiejętność funkcjonowania w tamtym kraju. Bogatsza o francuski język, kulturę i obyczaje. Dzisiaj jestem szczęśliwa posiadaczka dwóch pełnych doświadczeń „walizek”. Zachowałam w nich to, co najlepsze polskie i co najlepsze francuskie. To tylko to i… aż to. Czy Polacy, czy Francuzi – wszędzie jesteśmy takimi samymi ludźmi. Różnią nas kultura, język, kody obyczajowe i doświadczenia historyczne. Przez to funkcjonujemy w odmienny sposób. Francuski sposób bycia jest mi bardzo bliski, przyswoiłam go sobie. Połączyłam z polskim. Wyszedł z tego dobry miks. Kiedy przyjeżdżam do Tuluzy, czuję, że to moje miasto. Oswoiłam je sobie. Gdy jestem w Gdyni, czuję, że to miasto staje się moim. I mam zamiar również je oswoić. Kocham to trójmiejskie połączenie tutaj. Życie na pograniczu trzech bliskich, ale rożnych miast. Cieszę się, że wybrałam z rodziną na powrót do kraju właśnie Gdynię. Czuję też, że jest tutaj jeszcze miejsce na zrobienie fajnych rzeczy i stworzenie ciekawych projektów. Jakie zauważa Pani podstawowe różnice pomiędzy kulturą pracy w Polsce i we Francji? Francuzi długo się zastanawiają. Analizują. Nie spieszą się. Na co dzień to naród, który umie smakować życie. W  biznesie bywają zaskakujący, myślą po swojemu, ale są też otwarci na dialog. Nie pędzą jak Polacy. Dbają o balans między pracą a życiem osobistym. Cenię sobie jakość i treść spotkań biznesowych we Francji. Przy winie można naprawdę załatwi tam ogrom spraw. W Polsce biznes jest zamknięty na dialog. Każdy wie swoje i myśli, że wie najlepiej. Za mało jest rozmowy. Ramy polskiego biznesy są zbyt sztywne. Rozumiem, dlaczego takie się stały, ale chyba pora to zmieniać. Zacząć rozmawiać. Nie widzę niestety w Polsce dialogu biznesowego szeroko pojętego i społecznego też nie widzę. Nie było mnie tutaj 17 lat, więc to tylko moje subiektywne obserwacje. Niemniej jednak autorytety i  wzorce, które mają impakt biznesowy czy społeczny i pozwalają zmieniać rzeczywistość na lepsze dla nas wszystkich, są w Polsce w deficycie. U nas bywa, że najważniejsze są pieniądze. Tam partnerzy biznesowi są otwarci na siebie. My w  Polsce jesteśmy zachłanni. Nie rozumiem tego. Często zmieniamy projekty i pomysły, aby szybko się wzbogacić. We Francji jest wiele firm rodzinnych o długich tradycjach, dbających o pracowników. Jest 45-minutowa ustawowa przerwa w pracy. Dzięki temu pracownicy mają większe możliwości bycia razem. My ciągle jesteśmy w biegu. „Gonimy króliczka”, a oni już nie. Polacy żyją, żeby pracować, a Francuzi pracują, żeby żyć. Mamy też inne stereotypy, np. kobiety sukcesu. W Polsce to kobieta w szpilkach, kostiumie i z czerwoną szminką na ustach. Kobiety biznesu we Francji wyglądają tak tylko na oficjalnych spotkaniach. Na co dzień są to zwyczajne normalne kobiety, w podkoszulkach i dżinsach. Tam świat ludzi kreatywnych wygląda inaczej. Podsumowując, fajnie by było, by polska przedsiębiorczość, która mamy w genach, przybierała bardziej pozytywne, rozwojowe, wspólnotowe kształty. To by było dobre dla nas, naszych, dzieci, naszego otoczenia. Wierzę, że to może się uda. My, Polacy, potrafimy. Trzeba nas tylko czasem połączyć i dać nam umiejętnie do myślenia… Która z aktywności jest najbliższa Pani sercu? Moją pasją są ludzie i współpraca z nimi. Jestem takim przedsiębiorcą ze społecznym zacięciem. Tego też nauczyłam się we Francji. Myślę, że gdy mamy w sobie ciekawość drugiego człowieka, możemy wiele. Wtedy zaczyna się coś dziać. Ta ciekawość doprowadza nas do rozmów, do spotkań i naturalną koleją rzeczy są współdziałania, współistnienia w czym, z czymś, jakoś, gdzieś. Spotkania z ludźmi bardzo mnie inspirują. Uważam, że podstawą wszystkiego są szczere relacje i trzeba o nie dbać. W biznesie to złota zasada. Nie lubię atrapy i  udawania ani też pseudoprofesjonalizmu. Ważne jest dla mnie budowanie trwałych mostów między Polską a  Francją. Na tym ukształtowała się moja młodość we Francji, gdy wyjechałam po studiach. W  tym pracowałam i  to praktykowałam. Teraz jako dojrzała kobieta widzę świetne rezultaty z  tych połączeń, jakie udało się stworzyć, więc kontynuuję moją polsko-francuską historię dalej. Kolejny rozdział to właśnie współpraca z Francusko-Polską Izbą Gospodarczą. Jeśli chodzi o projekty społeczne, to efektem pierwszych działań jest stworzenie na razie nieformalnej grupy kobiet w Trójmieście o nazwie A propos. Jest nas pięć. Poza mną grupę tworzą francuska dziennikarska i wykładowca Bénédicte Mezeix, Elżbieta Szmyd i Aleksandra Ronay z Lions Club Sopot i Monika Merkel, menadżerka kultury i organizatorka wielu projektów społecznych i kulturalnych w Trójmieście, mieszkającą jak ja w Gdyni. Połączyły nas francuska kultura, język, pasja do Francji i jej obyczajów. 8 marca zorganizowałyśmy w Gdańsku w Hotelu Mercure Stare Miasto pierwszy chyba tutaj w  regionie polsko-francuski Dzień Kobiet. Było świetnie. Zebrało się około 100 osób tych związanych z Polską i z Francją i tych, którzy lubią połączenie tych dwóch kultur i  czerpią z  tego fajną, pozytywną energię. Mieliśmy gości z Francji i z Polski. Mówiliśmy o historii kobiet we Francji, o życiu na pograniczu kultur, o francuskim biznesie, winie, obyczajach. Pokazaliśmy zdjęcia kobiet sfotografowanych przez polską fotografkę z Paryża Anne Marchlewska – Les Amazones. Portret kobiety XXI wieku. Swoje projekty pokazały dwie polskie projektantki z  Francji: Dorota Bakota z  Tuluzy i  Joanna Błażejowska z  Paryża. Swoje prace plastyczne wystawiła Polka z Paryża po gdańskim ASP Beata Nowakowska-Kiwior. Włączyliśmy w  to zdjęcia kobiet znanego gdyńskiego fotografa Maurycego Śmierzchalskiego. Wydarzenie przebiegało w  świetnej atmosferze. Musimy to powtórzyć za rok. A grupa A propos zaczęła w ten sposób swoją przygodę w Trójmieście i wszystko co najlepsze jeszcze przed nami. Dziękuję za rozmowę.

POWRÓT/WSTECZ