POWRÓT/WSTECZ
Musimy być solidarni z ofiarami tej wojny 


Musimy być solidarni z ofiarami tej wojny 
Rozmowa z Mieczysławem Strukiem, marszałkiem województwa pomorskiego

Cały świat bacznie obserwuje rosyjską inwazję na Ukrainę, a wiele państw – w tym również Polska – angażuje się w działania pomocowe. Pomorzanie również są w niesieniu pomocy bardzo aktywni.
To prawda i dlatego chciałbym zacząć od ogromnych podziękowań dla wszystkich Pomorzanek i Pomorzan za ich aktywność, hojność i gościnność, dzięki której uchodźcy mogą poczuć się w naszym kraju bezpiecznie. Bez zaangażowania mieszkańców, organizacji pozarządowych i samorządów nie byłaby możliwa tak skuteczna pomoc dla uciekających przed wojną rodzin ukraińskich. To dzięki wielkiemu sercu i niezwykłej gościnności potrafiliśmy poradzić sobie z największym uchodźczym wyzwaniem od czasu II wojny światowej.

A na czym polegają działania pomorskiego samorządu?
Samorząd Województwa Pomorskiego od pierwszych dni zaangażował się w pomoc uciekającym przed wojną. Błyskawicznie przeznaczyliśmy milion złotych dla organizacji pozarządowych w naszym regionie. Pieniądze te są przeznaczone na zaspokojenie potrzeb socjalno-bytowych, wyżywienie czy opiekę psychologiczną dla uchodźców. Uruchomiliśmy też specjalną linię kontaktową, z której skorzystać mogą zarówno obywatele Ukrainy potrzebujący pomocy, jak i Pomorzanie taką pomoc oferujący. Chodzi tu zarówno o noclegi, jak i żywność czy oferty pracy. Jest też specjalny punkt oferujący darmowe porady prawne. Wojewódzki Urząd Pracy angażuje się w pomoc dotyczącą miejsc pracy. Wysyłaliśmy też specjalne pociągi do Chełma oraz Przemyśla, by szybko i bezpiecznie przetransportować uchodźców w nasze strony. Na Pomorzu gościmy dzieci z ukraińskich domów dziecka. Angażujemy się w wysyłanie pomocy na Ukrainę – w porozumieniu z konsulem tego kraju przekazaliśmy m.in. leki i inny sprzęt medyczny, który trafił do Lwowa i Odessy. Szpitale „marszałkowskie” są też gotowe do przyjęcia uchodźców poszkodowanych w wyniku działań wojennych. Organizujemy również szkolenia dla szkół dotyczące nauczania i integracji ukraińskich uczniów. 

Eksperci od miesięcy mówili o realnym zagrożeniu ze strony Rosji. Czy w związku z tymi doniesieniami samorządy były w jakiś sposób przygotowywane na tę ewentualność? 
Od kilku lat, pomimo braku możliwości prawnych i barier wynikających z polityki rządu, samorządy starały się opracowywać modele integracji imigrantów i przygotowywać instytucje do wyzwania związanego z imigracją. Jako samorząd województwa pracujemy regionalnie ze szkołami, urzędami miejskimi, ośrodkami pomocy społecznej, bibliotekami i instytucjami rynku pracy nad integracją migrantów i dostępnością instytucji. Jednak nikt nie przewidywał tak znaczącego napływu uchodźców. Dlatego trudno mówić o przygotowaniu na taki kryzys, z którym mało które państwo potrafiłoby sobie poradzić w pojedynkę. Mam nadzieję, że wnioski z tej sytuacji wyciągnie przede wszystkim rząd polski, bo przez lata zamykał oczy na kryzysy uchodźcze związane z wojnami. 

Czy dziś samorządy mogą liczyć na pomoc rządu na przykład w postaci środków finansowych i regulacji prawnych, aby zapewnić uchodźcom odpowiedni start? 
W życie weszła ustawa, która wiele kwestii reguluje i usprawnia. Jednak znowu – i stwierdzam to z pewnym smutkiem – pomoc uchodźcom w głównej mierze spoczywa na barkach wolontariuszy, organizacji pozarządowych i samorządów, które angażują w te pomoc własne siły i środki. Rząd kieruje środki na zakwaterowanie uchodźców, jednak są one niewystarczające. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przy takiej liczbie uchodźców może być trudno wygospodarować większe środki, jednak uważam, że przyszedł czas na zaangażowanie międzynarodowe. Dlatego polskie regiony wystąpiły z apelem do UE oraz Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców. Rząd dysponuje również dużą bazą noclegową, którą mógłby uruchomić. Dlatego zaapelowałem do premiera Morawieckiego o udostępnienie uchodźcom miejsc w ośrodkach wypoczynkowych i szkoleniowych należących do Skarbu Państwa i Spółek Skarbu Państwa. 

Jakie są największe wyzwania, które tu, na Pomorzu, stoją przed nami w kontekście skutków wojny? 
Będziemy musieli być solidarni – pojawi się więcej dzieci w klasach, większy tłok w urzędach czy w placówkach ochrony zdrowia, a więc pewne niewygody dla lokalnej społeczności. Wiem jednak, że my, Pomorzanie, mamy w sobie ogromne pokłady solidarności i gościnności. Okazywaliśmy to już wielokrotnie, zawsze jednocząc się wobec kryzysu – czy to klęsk żywiołowych, czy ostatnio w czasie pandemii. Na Pomorzu nie obawiam się o demografię, bo wciąż jest w naszym regionie sporo miejsca dla nowych mieszkańców, ale trzeba rozsądnie ułożyć osiedlenia, trzeba też otwarcie rozmawiać o oczekiwaniach samych uchodźców. Ważne, by jak najszybciej zacząć traktować ich jak członków naszej własnej społeczności, a nie jako osoby obce, wymagające specjalnej pomocy. Kluczowe będzie więc wprowadzenie uchodźców na rynek pracy, intensywna nauka polskiego itp.

Wszyscy mamy nadzieję na szybki koniec wojny. Wszyscy chcemy powrotu do normalności, ale czy to w ogóle jeszcze możliwe, by było jak dawniej?
Nikt dziś chyba nie łudzi się, że wrócimy do normalności, jak by jej nie definiować, bo przyzwyczajamy się, że kryzysy, czy to pandemiczne, czy związane z wojnami i zmianami klimatu, stają się naszą codziennością. Zbrodni, których dokonała i wciąż dokonuje Rosja nie da się ani wymazać, ani zapomnieć. Nawet jeśli uda się wynegocjować pokój, będzie on kruchy, a my „obudzimy się” w zupełnie nowej rzeczywistości, w której za naszą wschodnią granicą wciąż będzie drzemał potwór – być może powalony na kolana i skuty łańcuchami sankcji, ale wciąż groźny. Czekają nas wyrzeczenia związane z rynkiem energii, z pozyskiwaniem zasobów. Odbudowywanie czy tworzenie na nowo równowagi w Europie i na świecie potrwa wiele lat. Naszego wsparcia będzie potrzebowała również zdruzgotana wojną Ukraina. Większość jej obywateli zapewne zechce wrócić do ojczyzny, będą jednak i tacy, którzy zdecydują się zostać wśród nas, w swoim nowym domu. 

POWRÓT/WSTECZ