Wystarczy „chęć szczera”?

Magazyn Pomorski
Magazyn Pomorski

Od dawna obserwuję – najpierw ze zdziwieniem i  niedowierzaniem, potem z rozbawieniem, wreszcie z irytacją – niektórych ludzi startujących w teleturniejach. Nie chodzi mi o  te nie wymagające żadnej wiedzy ani umiejętności. W  tych wymaga się tylko wskazania jednego z  przedstawionych wariantów, typowego działania na chybił trafił. Jeśli są to trzy odpowiedzi, grający ma około 33 procent szans na wybranie poprawnego rozwiązania. W takiej konkurencji może wystartować dosłownie każdy i przy odrobinie fartu nawet wygrać jakąś nagrodę. Co innego, gdy chodzi o turnieje, w ramach których trzeba wykazać się jakąś wiedzą, nierzadko rozległą i imponującą. Wydawałoby się, że w tym przypadku będziemy mieli do czynienia z  uczestnikami legitymującymi się ogromną wiedzą z  różnych dziedzin, umiejętnością dochodzenie do trafnych wyborów oraz formowania właściwych wniosków. I często tak właśnie jest; możemy wówczas z podziwem i szacunkiem sekundować takim ludziom. Jednak również często patrzymy w ekran telewizora i nie możemy uwierzyć w to, co widzimy i słyszymy. Oto do teleturnieju zgłosił się ktoś, kto nie wie jak, nazywał się pierwszy król Polski. Inny amator łatwych korzyści stwierdził, że Nobel był napastnikiem Ajaxu, a jeszcze inny stanowczo oznajmił, że wariant to człowiek chory umysłowo.

Nie chcę naigrywać się z  ich niewiedzy. Bardziej interesują mnie motywy, powody zgłoszenia się do rywalizacji typu kto więcej wie, umie, potrafi, ludzi, których wiedza oscyluje wokół zera, osób nie umiejących odpowiedzieć na najprostsze pytania, nawet te z  zakresu szkoły podstawowej. Przecież muszą zdawać sobie sprawę, że nic (albo prawie nic) nie wiedzą. A  jednak zgłaszają się, występują przed kamerami i  wielomilionową publicznością. W co wierzą? Że na pytanie: ile jest dwa razy dwa, odpowiedzą: pięć i zgarną nagrodę bo zmieszczą się w granicach błędu? Czy to tylko zgrywa i chęć pokazania się w telewizji? Czy raczej bezczelna hucpa oparta na przekonaniu, że mimo braku wiedzy poradzę sobie i jakoś przechytrzę zadających pytania? Ale teleturniej to tylko rozrywka i  nikomu krzywdy nie zrobi, ani żadnych strat nie spowoduje. Jednak na drugim biegunie tego zjawiska mamy rzeczy bardzo poważne. Zbliżają się bowiem wybory do Europarlamentu i  mamy wysyp chętnych do bycia posłem wpływającym na losy całego kontynentu. Już nie tylko gminy, powiatu, czy kraju nad Wisłą, lecz całej Europy. Z  zażenowaniem wypada przypomnieć, że kandydat na europosła powinien spełniać bardzo wysokie wymagania, wśród których są między innymi: odpowiednie wykształcenie, doświadczenie i  osiągnięcia w  działalności publicznej, umiejętność prowadzenie rozmów na trudne tematy, w tym choćby uczestniczenia w  negocjacjach, zdolność do osiągania porozumień w  międzynarodowym towarzystwie i wiele innych. Zatrzymajmy się przy jednym aspekcie tej wyliczanki. Aby móc spełniać rolę europosła, trzeba posługiwać się biegle jednym z  międzynarodowych języków: angielskim, francuskim, niemieckim, hiszpańskim. Jeśli nie zna się żadnego z nich, to na sali obrad można jeszcze jako tako funkcjonować, bo do dyspozycji są tłumacze i słuchawki, dzięki czemu można zorientować się, o czym akurat jest mowa, a jakieś własne wystąpienie można wygłosić w języku ojczystym. Ale w kuluarach? W rozmowach nieformalnych? W dogadywaniu stanowisk i nawiązywaniu oraz podtrzymywaniu przyjaźni? W życiu towarzyskim, w ramach którego ucierają się niuanse spraw strategicznych? Przecież taki nielot nawet przy kawie czy piwie nie będzie mógł opowiedzieć, jak atrakcyjne wakacje spędził w San Escobar. Jednakże żenujący brak wiedzy i umiejętności uczestnika teleturnieju jakoś „ujdzie w tłoku” i co najwyżej go ośmieszy oraz pozbawi nagród, to „nielotny” europoseł wystawi fatalne świadectwo swemu krajowi. Mimo braku podstawowych atutów otrzyma jednak cenne nagrody, smakowite konfitury w postaci wysokich europarlamentarnych dochodów zapewniających dostatnie życie na wiele następnych lat. Uporczywie nasuwa się na myśl stara sentencja „Nie matura, lecz chęć szczera…”