Pani wiosna...

Alina Kietrys
Alina Kietrys
Dziennikarka, publicystka, nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Gdańskim

Znów wiosna, gwiżdże kos, śpiewa drozd, trudno wierzyć jest wprost, że znów idzie przez most ta radosna! Ta miłosna! Znowu wiosna...”

Kuplety niezapomnianych Starszych Panów – Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego – są dobre nieomal w każdej sytuacji. Trzeba tylko umieć ich słychać, podobnie jak tekstów nieodżałowanego Wojciecha Młynarskiego. Wiosna czyni cuda. I naprawdę mam tu na myśli tylko porę roku. I tej wiosny rozkwitły na żółto „Pola nadziei”, piękna i dobra zbiórka pieniędzy na hospicja. Kolor żółty jest ciepły, pozytywny i naturalnie kojarzy się ze słońcem albo aureolą. Ten kolor daje radość, energię i szczęście. Dobrze wpływa na myślenie, zapamiętywanie. A żółte żonkile rozdawane za dobrowolne datki niosą dobro. Warto pamiętać o tym, że można być dobrym człowiekiem w różnych okolicznościach – nie tylko wtedy, gdy wrzuca się pieniądze do jakiejś puszki. W Gdańsku pojawiła się nowa, ze wszech miar zasługująca na wsparcie inicjatywa „Zjedz obiad z seniorem”. Pomysłodawcy – Regionalne Centrum Wolontariatu i Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie – zgromadzili 36 wolontariuszy w różnym wieku, którzy raz w tygodniu zjedzą ciepły posiłek z osobą 60 plus. Owe obiady będą przygotowywane przez bary i restauracje, które zgłosiły się do akcji i zechcą bez opłat przekazać ciepły posiłek. Takie spotkanie z często samotnymi, w nie najlepszej kondycji fizycznej osobami starszymi z pełnymi pomysłów i werwy wolontariuszami mogą być piękną okazją do arcyciekawych rozmów. Nabór do wolontariatu jest permanentny, czyli trwa w trybie ciągłym. Obiady będą serwowane w kilku dzielnicach Gdańska. Akcja potrwa do czerwca; we wrześniu 2019 rozpocznie się znowu. Święta Wielkanocne tuż, tuż. Warto zrobić jakieś wiosenne oczyszczające przyrzeczenie. Może rozpowszechnijmy tę akcje na inne trójmiejskie miasta! Zachęcam gorąco. Często rozmawiam z ludźmi starszymi z racji mojego wieku. I zawsze staram się patrzeć im w oczy. Uśmiechają się, kiedy mogą coś opowiedzieć, kiedy są słuchani, kiedy ktoś chce się z nimi napić herbaty. Ożywiają się na krótkich spacerach albo podczas wspólnej ławeczkowej rozmowy. Takie minuty miewają ożywczą moc. Pamiętajmy o tym, kiedy zgodnie z tradycją będziemy dzielić się jajkiem i składać sobie najlepsze życzenia. Wielkanoc krzepi. A wiosna może wspierać także samotnych. W moim domowym ogrodzie małe ptaki licznych kolorów nie boją się ludzi ani agresywnych mew, które przez całą zimę (mimo że nie była ostra) dyktowały warunki bytowe. Wszelkie dokarmianie kończyło się inwazją białych skrzydeł i mewim wrzaskiem. Po obfitym śniadaniu siadały na kominie sąsiedniego domu i sprawdzały, czy przypadkiem nie przyszło mi do głowy dokarmianie jakiegoś ptasiego drobiazgu, bo znowu musiałyby interweniować. Można powiedzieć, że mewy kontrolowały każdy mój ogródkowy ruch. Moje ulubione sroki kuliły się z niepokojem na orzechu obok, gawrony tylko czasami wkraczały do akcji, a wrony jak zwykle bywały gapowate i nadmiernie ostrożne. Wróble znalazły miejsce pod daszkiem na ganku i raczej nie wchodziły w swary i konflikty, a grubodzioby po cichu rozprawiały się z orzechami, które zawsze zostawiam na zimę rozsypane w różnych miejscach. A teraz wiosennie zadźwięczało w moim ogrodzie różnymi ptasimi tonami. Sikorka bogatka albo dzwoniec – niestety, tych dwóch urodziwych małych ptaszków nie rozpoznaję (oba mają oliwkowo-żółtą barwę) – wróciły do gniazdka w starej, pięknej jabłonce. Drzewo to ma swoją historię i na pewno żyje ponad 80 lat. Naturalne wyżłobienie w najgrubszym pniu stało się ptasim gniazdem. Mój mąż, by ochronić gniazdo przed kotami, zabezpieczył wejście, a ściślej wślizg, specjalną konstrukcją. Ptaki znały mego męża znakomicie. Gdy pojawiał się w oknie albo na tarasie, zlatywały chmarą. Teraz ja próbuję go zastąpić, choć nie osiągnęłam jeszcze zadowalających rezultatów. Ostatnio musiałam przekonywać miłą i gadatliwą kotkę sąsiadów, że nie powinna siedzieć przy gnieździe i łapką sprawdzać, co jest w zagłębieniu jabłonki. Moje oddziaływania są jednak średnio skuteczne. Zresztą i domowe koty, Kalif i Kitunia, uważają, że obserwowanie ptaków przez okno to ważne zajęcie. Znawcy kociej psychiki uważają, że koty są leniwe i im się nie chce, że robią, co chcą (co poniekąd jest prawdą)... Jednak gdy oglądam film przyrodniczy, moje koty śledzą loty ptaków z ogromną uwagą i chętnie tłuką łapą w ekran. Dobrych Świąt Wielkanocnych, spokoju, radości i pięknych żółtych kolorów wokół życzę wszystkim Czytelnikom „Magazynu Pomorskiego”.