O prawie mniej poważnie

Tomasz Bojar-Fijałkowski
Tomasz Bojar-Fijałkowski
dr hab. prawa, profesor Uniwersytetu
Kazimierza Wielkiego

Felieton Tomasza Bojar-Fijałkowskiego
dr hab. prawa, profesor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego 

O prawie mniej poważnie

Dopiero co, po pięciu latach, skończyłem pełnić nieco uwierającą rolę państwowego urzędnika. Uwierającą, bo ograniczającą w publicznym wypowiadaniu się na wiele tematów – tak przynajmniej uważam. Wszakże urzędnik powinien być apolityczny, bezpartyjny i bezstronny. Zrzuciwszy kajdany wkraczam na nową, choć znaną mi z przeszłości, ścieżkę medialną. Czyż mogłem odmówić Grażynie Wiatr takiej propozycji? Wprost nie wypada. Stąd przyszło mi stawać dziś przed Państwem, Drodzy Czytelnicy, w roli felietonisty.

Wyzwanie jest spore, trema też. Dorównać mistrzom nie sposób, choć wzorować się jest na kim, choćby nieodżałowanym Danielu Passencie – dla mnie archetypie felietonisty. Próbować jedynie mogę czymś Państwa zainteresować, choć sam nie wiem czym miałbym i skutecznie mógłbym? Profil „Magazynu Pomorskiego” polityki nie przewiduje, poza tym na niej znają się wszyscy, jednocześnie wszyscy mamy jej dosyć. Porad kulinarnych, na które popyt jest, ani horoskopów pisać rady nie dam. Pozostaje coś nudnego, czyli prawo. Wydaje się, że jako kierownik Katedry Prawa Gospodarczego i Finansowego mógłbym coś w tym temacie wykrzesać. Żeby tylko Państwa nie zanudzić.
Paragrafy, ustępy, punkty, litery, niektóre jak słynna ustawa covidowa rozbudowane do art. 123 z literkami aż do „zzzzzzzz”. Czyż to nie pociągające? Do tego trochę przeglądu orzecznictwa polskich sądów, najlepiej administracyjnych pisanego monotonnym żargonem. Może to podziałać usypiająco. Wiem, bo testowałem na dziecku, choć może to niehumanitarne. Przy czwartym artykule Kodeksu Postępowania Administracyjnego czytanego na głos, zasypiał jak aniołek. Nie chcąc uśpionych czytelników zdecydowałem się na „zielone”.

Ze względu na biznesowy profil czasopisma „zielone” powinny chwycić? Młodszym czytelnikom przypominam, że „zielonymi” określało się w PRL amerykańskiego dolara. Ale nie o walutach obcych i ich kursach chciałbym pisać, a o zielonych regulacjach, zielonych przepisach, o prawie środowiskowym, dokładanie o gospodarczym prawie środowiska. 

Prawo środowiskowe to te wszystkie regulacje, które mają na uwadze stan i jakość środowiska, które potocznie choć absolutnie nie prawniczo nazywamy środowiskiem naturalnym. Poza oczywistymi przepisami ochrony przyrody, np. lasów czy wód rzek, przepisy środowiskowe obejmują współcześnie znacznie większy zakres regulacji. Czemuż bowiem służą przepisy dotyczące dopuszczania do ruchu samochodów, te o izolacji budynków, energetyczne i turystyczne? W całości lub części, pośrednio albo bezpośrednio, służą środowisku. Tak jak najszybciej rozwijające się prawo klimatyczne, które już nie ma ambicji ochrony klimatu, a jedynie dostosowane się do jego zmian. Regulacje pro-środowiskowe dominują w nowotworzonym prawie, szczególnie tym unijnym, regulującym gospodarkę. Polski ustawodawca czasem z opóźnieniem wprowadza te standardy do krajowego porządku prawnego, często nadając krajowym przepisom tam gdzie to możliwe istotne odmienności od rozwiązań innych państw. Nie zmienia to faktu, że prawo środowiskowe i tak wiedzie prym we współczesnym prawodawstwie gospodarczym.

Historia zna przykłady spektakularnie rozwijających się gałęzi prawa. W 1994 roku ze wspominanego już Kodeksu Postępowania Administracyjnego wyłączono przepisy podatkowe i celne, ze względu na ich rozrost oraz dynamiczny rozwój tych dziedzin życia. O ile przepisy podatkowe, ku smutkowi większości z nas, rozrastają się nadal, o tyle prawo celne w realiach jego całkowitego ujednolicenia w Unii Europejskiej, która ma w tym obszarze wyłączne kompetencje, stało się wręcz niszowe. Na tym tle prawo środowiskowe, czyli „zielone”, ma się dobrze, a nawet jeszcze lepiej. Europejski Zielony Ład, choćby miał być w pewnych obszarach, krótkotrwało zastopowany przez wojnę na Ukrainie w dłuższej perspektywie będzie w wyniku tego konfliktu pogłębiony. Fakt, że Rosja przestała być w oczach klientów przewidywalnym i racjonalnym kontrahentem, przy uwzględnieniu globalnych wyzwań i prawa klimatycznego, musi doprowadzić do uniezależnienia się od surowców kopalnych, czyli rozwoju energetyki odnawialnej – zielonej. 

Europejski Zielony Ład, wespół ze światową gospodarką, dokonają zmian nie tylko w obszarze energii, ciepłownictwa, transportu. Zazielenią się procedury zamówień publicznych, materiały budowlane, sprzęt AGD. O tych „zielonych” chciałbym z Państwem na tych łamach rozmawiać, uwzględniając paragrafy, ale pisząc o prawie nieco mniej poważnie niż w konferencyjnych referatach i naukowych monografiach.


Zapraszam, do zobaczenia!