Autostrada do nieba - felieton Jacka Kotarbińskiego

Jacek Kotarbiński
Jacek Kotarbiński
Ekonomista, autorytet świata marketingu, mentor innowacyjnych firm, konsultant zarządów, trener biznesu. Autor bestsellerowej "Sztuki Rynkologii" i bloga kotarbinski.com.

Jest wczesny, wiosenny świt. Wyruszam autem na zajęcia ze studentami. Wjeżdżam na autostradę, pobieram bilet i ruszam w stronę Torunia. Docieram do bramki. Podaję bilet razem z kartą. Do zapłaty jest 29,90. Kobieta z okienka zwraca mi kartę.


Autostrada do nieba

Jest wczesny, wiosenny świt. Wyruszam autem na zajęcia ze studentami. Wjeżdżam na autostradę, pobieram bilet i ruszam w stronę Torunia. Docieram do bramki. Podaję bilet razem z kartą. Do zapłaty jest 29,90. Kobieta z okienka zwraca mi kartę.

–    To karta kobiety. Poproszę o pańską kartę lub gotówkę.
Sprawdzam. Faktycznie, mam ze sobą kartę żony. Przetrząsam portfel, zero gotówki. A miałem coś wypłacić przy wyjeździe… Wydaje mi się, że nie będzie problemu. Na stacjach benzynowych jest taka procedura, że po prostu wypełnia się oświadczenie o wpłacie kwoty za paliwo na konto, kserują Twoje prawo jazdy i dowód osobisty, auto mają w monitoringu. Nic strasznego. Ale nie tutaj… Operator A1 nie przewidział takiej opcji. Proponuję, że podjadę do bankomatu, który – jak pokazuje GPS – jest kilka kilometrów dalej. Zostawię w zastaw dowód osobisty i wrócę za kwadrans. Nie, ta opcja też nie wchodzi w grę. To co mogę zrobić? Kobieta wzrusza ramionami. Myślę sobie, co by się stało, gdyby ktoś ukradł mi portfel albo po prostu bym go zgubił i zauważył dopiero na miejscu? Losowe zdarzenia dotyczą każdego. Zaczynam się zastanawiać, co mi grozi za staranowanie bramki, ale nie chcę być bohaterem telewizyjnych michałków. Pojawia się kierownik zmiany. Jest podobnie nieugięty.

–    Może pan sobie stać. Ja zamknę zaraz tę bramkę. Proszę sobie uzbierać u kierowców…
Tym ostatnim zdaniem zburzył mi krew. Czyli co mam robić? Zatańczyć? Zaśpiewać? Recytować wiersze? Inne propozycje? Cóż pozostało? Zwrócić się do Opatrzności. Modlę się do cioci Felci. Przetrząsam portfel jeszcze raz. Spomiędzy dokumentów wylatuje banknot 50 zł. Dzięki, ciociu! Teraz ja nie wytrzymuję. Podnoszę smartfon, markuję, że robię zdjęcie, podaję banknot i oświadczam:
–    Kontroluję jakość obsługi państwa zmiany. 
Odbieram resztę i odjeżdżam. Ich wydłużone ze zdziwienia miny będę długo pamiętał.

Przypomniała mi się ta historia, kiedy przeczytałem o kliencie, któremu rozładował się smartfon w sklepie bezobsługowym. Klient chciał zrobić zakupy w bezkasowym sklepie. Nie mógł wyjść. 
To nietypowa sytuacja, firma ma procedurę na tę okoliczność, ale… trzeba to zdecydowanie lepiej komunikować. Systemy automatyczne będą się intensywnie rozwijać, będziemy mieli sporo nowych technologii dookoła siebie, ale gdzieś zawsze musi być albo jasna procedura na podobne sytuacje czy możliwość kontaktu z osobą, która pomoże rozwiązać problem. 

Żyjemy w kolejnej dekadzie XXI wieku, planujemy osiedlać się na Marsie i być leczonymi przez roboty. Tymczasem w pociągach typu TLK nie ma czegoś takiego jak gniazdka elektryczne. Kiedyś w niektórych składach zdarzało się gniazdko na korytarzu czy nawet w toaletach. Dziś nie ma ich nigdzie. Nie testowałem procedury PKP związanej z sytuacją rozładowania urządzenia i biletu w formie elektronicznej. Ten bilet bowiem fizycznie istnieje, ale pasażer nie ma możliwości go okazać.
Jesteśmy w okresie przejściowym i technologia przenika coraz silniej nasze życie. Na dodatek sama technologia jest zdecydowanie dalej w swym rozwoju niż jej ludzka, psychologiczna akceptacja. Ludzie wpadają w panikę, gdy kasjerka pyta o kod pocztowy albo ktoś pozna parę drobiazgów z naszego życia wyniesione z otwartego statusu na Facebooku. 

Mamy nadal eksperymentalne samochody autonomiczne, ale ciekaw jestem, jak będą wyglądały relacje kierowców i automatów. Coraz bardziej lubimy asystentów głosowych, ale jeszcze nie pogadamy o życiu. Technologia sama w sobie nie jest dobra czy zła, mądra czy głupia. Za każdą z nich stoją ludzie. Jeżeli w procesach adaptacji, dyfuzji technologii nie będzie człowieka z jego całym humanizmem, to albo będziemy się bezsilnie miotać w samoobsługowych, automatycznych sklepach, albo pozostanie nam modlitwa do cioci Felci.